Prawie półmetek 4 tygodnia. Od poniedziałku zaczęłam ćwiczyć. Mąż niby się przyłączył do ćwiczeń, ale gdy ja dziś "szalałam" on leżał na kanapie przed tv.
Moja kondycja jest tragiczna, przerażająca. Niejedna emerytka jest w lepszej formie. Dobrze, że mam dzieci.. Inaczej ważyłabym ponad stówę i nie weszłabym na 1 piętro. A ostatnio wchodziłam na 6 i to niosąc wózek. Na koniec "plułam płucami" ale dotarłam.
Dziś 3 dzień sumiennych ćwiczeń:
* 15 minut twister
* 12 brzuszków - tu proszę się nie śmiać.. Zaczęłam od 10 i codziennie dodaję 1 (10 lat temu robiłam codziennie 10 więcej bez mrugnięcia okiem i nie musiałam się odchudzać).
* 5 minut hula-hop z wypustkami - ubieram pas poporodowy, zimową bluzę i polar męża - dopiero wtedy mnie nie boli.
* wyzwanie deski - dziś 30 sekund (tu mąż robi ze mną)
Poza tym rozciąganko.
Mam delikatne zakwasy, ale nie na tyle żeby narzekać. Mam ochotę na ostry trening, ale wolę działać stopniowo, żeby nie przesadzić i się nie zrazić.
Barbie_girl
31 sierpnia 2018, 13:07Brawo za aktywność kochana :) Mój facet to tylko ćwiczy kciuki na Xboxie Bahama
ola811022
30 sierpnia 2018, 08:02Jaki widzisz cel w kręceniu hulahopem w tylu warstwach ubrań?
Moonlicht
30 sierpnia 2018, 15:29Chcę przyzwyczaić skórę żeby móc kręcić dłużej i bez ciuchów. Widziałam na necie fotki lasek z krwiakami i siniakami po tym wypustkowym hula-hopie i nie chcę tak wyglądać.