Dziś na wadze już mniej, bliżej tego cudu, który ujrzałam w piątek. Ale nadal sporo pracy przede mną zatem z jednej strony radość a z drugiej coraz cięższa praca.
Jadłospis dziś będzie bardzo spontaniczny (na śniadanie jajecznica z orzechami i szczypiorem, a na obiad pomidorówka te dwa posiłki są pewne) bo dziś niestandardowy dzień. Mam wolne i jedziemy niebawem do psychologa na diagnozę. Jestem bardzo ciekawa jak to będzie wyglądało, bo to nieco inne spotkania niż diagnoza psychologiczno-pedagogiczna w naszym ośrodku. Choć w zasadzie już się powoli przyzwyczaiłam do tych analiz i wiem, że nie ma co się nastawiać na taką rozmowę bo będzie przebiegać zupełnie, zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażę :)
Zamierzam dziś poświęcić trochę czasu naszym psiakom, nadrobić obowiązki domowe i oczywiście zrobić przynajmniej HIIT (wczoraj też był, a po pyszny koktajl z maślanki i banana - białka jeszcze kurier nie dostarczył do sklepu, ma być dziś).
P.S. dziś mija siedem lat kiedy przywiozłam do domu mojego pierwszego pieska (tego młodszego, w typie beagle harier terier) Jego pierwsze zdjęcie (baaardzo ciemne) na moich kolanach :) Cały wieczór zresztą przespał na moich kolanach bo po euforii podróżą samochodem w nowym domu bardzo się przestraszył i taka przylepa już została z niego :)