Hej. Pamietacie mnie jeszcze?
Nie wierzę że czerwiec juz minął. A jednak.
Ostatnio dieta trochę zaniedbana. Poprzedni i ten weekend pod znakiem urodzin, alkohol pizza i chipsy generalnie i nawet lekko odpuszczone bieganie. Strzeje się, siły juz nie te :P
Strasznie mi się zawęza czas wolny. Niby rok akademicki zakończony (sesja zdana :D), ale w końcu ruszam z praktykami i łącząc je z praca jestem w takiej sytuacji, że wychodzę z domu o 6 a wracam kolo 21. Codziennie przez najbliższe dwa miesiące. Ale jakoś muszę sobie z tym poradzić. Mam co prawda problem jak to z dietą rozwiązać i czy znajdę siły na regularne bieganie (a z pewnych powodów, którymi się pochwałę innym razem, musze)
Z góry Was przepraszam, ze nie zaglądam i raczej na razie sie to nie zmieni.
Podsumowanie czerwca wypada dość żałośnie ale w sumie to bardziej bym się spodziewała, że przez ostatnie świętowanie to raczej coś przybędzie. A jednak spadło.
Pierwszy tydzień 74.1-> 73.5 (-0.6kg)
Drugi tydzień 73.5-> 73 (-0.5kg)
Trzeci tydzień - 0kg
Czwarty tydzień- -73-> 72.8 (-0.2kg)
Wychodzi średni spadek około -0.3kg/tydz czyli mój "ulubiony" :P
Nie jestem z siebie zadowolona. Zwłaszcza z drugiej połowy czerwca.