Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 322160
Komentarzy: 7024
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 9 maja 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2025 , Komentarze (4)

Fajna data, bo 05.05.2025. Będę miała konsultacje i ustalany termin operacji biodra. Przewidywany termin to pozna jesień i to mi pasuje. Wczoraj wylądowaliśmy w łóżku po 21, czytałam długo, aż ldo zmorzenia snem. Sny powtarzające się to czekanie na jakiś pojazd, obawa że nie zdążę, poszukiwania męża, który gdzieś się zawieruszył. Spałam do 6, o tej wstaje mąż, ja deczko później. Wyjechaliśmy z domu o 9, jeszcze mało ludzi było na trasie. Najpierw zakupy, gabarytowo duże i ciężkie , warzywa korzenne, ziemniaki, itp. Po zakupach wykorzystałam, kilka diamentów w Hebe i kupiłam nowy tusz do rzęs. Kawa u Sowy + ciastko owsiane i w samochód. W Wejherowie byliśmy sporo przed czasem i tak też zostałam przyjęta, bo nikogo innego nie było. W drodze powrotnej zwróciłam uwagę na wysoki poziom wody w rzecze Reda. Oj, aby nie było podtopień. Dziś na obiad tylko ogórkowa, Mada przepraszam. To zupa zaliczana przeze mnie do ulubionych. Codziennie zapalam t- lighty w świecznikach od syna. Ich blask poprawia nastrój. Fajny prezent. Mąż poszedl do Empiku po przewodniki,ja zjadlam kawalek chalwy, pije herbate Earl Grey i za chwilke ma zamiar zabrac sie za czytanie. Tym razem to kryminal Wojciecha Wojcika pt."Martwa woda". Zaczął sie ciekawie. Moja waga sie trzyma na dobrym poziomie, do jesieni postaram sie wzmocnić mięśnie, aby rehabilitacja przebiegala sprawniej. Na szczęście do tej pory nie utykam i nie kolebie sie przy chodzie, jest zatem nadzieja, że, po zabiegu tak też zostanie. Marzę o podniesieniu stopy ze skrętem na wysokość uda , o nałożeniu buta bez pomocy męża , o braku bólu w nocy,o wstawaniu z krzesła bez bólu w pachwinie. Za rok o tej porze będę po zabiegu, oby.

14 stycznia 2025 , Komentarze (4)

wieża samotności. To tytuł utworu zespołu Sztywny PAL  Azji. Tekst doskonały, ostatnio na YT ukazał się pierwszy teledysk . Panowie nieco starsi, ale nadal w formie. Ciary mam gdy słyszę piosenkę, jest niesamowicie realna, także dziś. Wczoraj oglądaliśmy na YT "Kupca Weneckiego" Shakespeare . Al Pacino Jeremi Irons i Wenecja. A dziś spotkaliśmy koleżankę z lat naszej obsesji brydżowej, gdy jeździliśmy do nich co wtorek i noce zarywalismy. Jej mąż w moim wieku, zmarł 3 lata temu. Miał Parkinsona. Znajoma opowiadała o swojej wizycie w RPA i czarnym rasizmie tam panującym. Cóż, świat zmienia się na naszych oczach. Ona jest starsza ode mnie o rok, ale czułam się młodsza o najmniej 5. Kobitki, dbajcie o siebie, bo warto. Spacer deczko krótszy, idzie zmiana pogody, to mąż ma bóle . Wyszło 6500 kroków I 4,5 km. Obiad dziś resztkowy, co dobre trzeba zjeść. Mała miseczka zupy fasolowe, to już ostatki, do tego kromka chleba z salcesonem ozorkowym. Zaszłam do mięsnego i takiej nabrałam ochoty, że kupiłam 2 plasterki. Drugie danie moje w postaci tagliatelle z niedzieli, mąż zje gulasz z makaronem. Mix sałat i tyle. Na jutro ugotuję ogórkową na żeberkach i to będzie wszystko, bo planujemy wizytę w szpitalu w Wejherowie i zgłoszenie mojego biodra. Po drodze wizyta w Auchan i zakup tych gabarytowych rzeczy, których nie dźwigam . Aktualnie pogoda się zepsuła, idą chmury , udało się znów wyjść przed deszczem. 

13 stycznia 2025 , Komentarze (3)

Rozbawił mnie mąż budząc słowami piosenki Nieżywych Schabuff: " A gdybym był krogulcem....:" i dalej " .... z teczka do twego ciala". Moja wyobraźnia szalała, wyobrażając sobie nagiego mężczyznę z tą teczką!🤣. A potem już nie mogłam uwolnić się od tej piosenki. Z uśmiechem na ustach przeszliśmy bulwar i nawrót przez Swietojanska. Morze dziś spokojne, płaskie bo bez fal. Widoczność znakomita, trochę słońca było i ludzi także, stęsknionych spokojnej pogody. Po drodze rozmowy o zbliżających się wydarzeniach, mąż planował jeszcze co kupić, aby odciążyć mnie przez czas jego unieruchomienia. No i wyjazdowe plany, do których ja podchodzę spokojnie,mąż zamartwia się ewentualną zmianą terminów wyjazdów do Krakowa i na Podlasie. Pocieszam, bo 70 urodziny mogę obchodzić cały rok, ten jeden dzień nie jest taki istotny. Kawa i ciastko owsiane w Marioli na Swietojanskiej, gdzie zawsze sporo emerytów. Potem EMPiK , zamówienie dwóch przewodników i zakup dwóch książek. Jeszcze drobne zakupy już przy domu. Dzisiejszy spacer to 8000 kroków i 5,5 km. Wreszcie powrót do normy. Na obiad ostatki zupy fasolowej, jakoś nie potrafię ugotować tylko na 2 dni. Poza tym dawno nie przygotowywane kotlety mielone, ziemniaki i uduszona kapusta kiszona, doprawiona kminkiem, z suszonymi grzybami. Wreszcie skonczylam książkę"Lata beztroski",powieść  o trzech pokoleniach brytyjskiej rodziny z wyższych sfer, tuż przed II wojną  światową.  Książka  dobra, ciekawa, ale trzeba czytać ją w spokoju i z zaangażowaniem, wówczas wciągnie.  I jeszcze, mąż zamówił już szynę CPM do rehabilitacji, oj tak , to tylko tydzień. 

12 stycznia 2025 , Komentarze (12)

Kolejny beznadziejny dzień. Od rana deszcz, ponuro i mocny wiatr. Znów w domu, bo psa wygonić byłoby grzechem. Moje wczorajsze zapatrywania spacerowe poszły się bujać. W domu zawsze znajdę coś do wykonania,ale przez tę pogodę czuje się jak w czasie pandemii. Mój silny charakter nie pozwoli popaść w depresję, ale wkurza mnie bezruch. Czytam, rozmawiamy, telefonuję do znajomych, coś robię w kuchni. Na obiad fasolowa zupa, ciemny makaron w sosie pieczarkowo- śmietanowym. Dnia przybywa, ale pochmurna aura nie pozwala tego odczuć. Telefon do szwagra w Łebie, gdzie cofka grozi zalaniem. Dłuższa rozmowa ze szwagierka na temat upadku kultury osobistej ludzi, wszechobecnego chamstwa i kompletnego upadku autorytetu kościoła. Teraz chyba tylko ludzie w naszym wieku zdają sobie sprawę z tych sytuacji. I ta irracjonalna radość, że nie będziemy widzieć znikania cywilizacji. Niby dołujące rozmowy, ale wygadanie się pomaga rozładować nastrój pesymizmu. Dziś czytałam, że tzw.self-talk to bardzo pozytywne zjawisko i absolutnie nie oznacza zaburzeń . Przyznam się, że czesto prowadzę takie rozmowy. I na dodatek są one z absolutnym zrozumieniem😉. Wczoraj koleżanka z pracy oświadczyła po obejrzeniu mojego aktualnego zdjęcia , że nie zmieniam się absolutnie. Nie widziałyśmy się osobiście od 2016r. Miłe.

11 stycznia 2025 , Skomentuj

Poranek wyglądał przepięknie. Czapy śniegu na wszystkim, jeszcze mgiełka świateł nocnych i opady białe z nieba. Niestety nie trwało długo, bo temperatura większą, śnieg zrobił się mokry i ok.10 była tylko chlapa. Mąż wyszedł po zakupy i zniechęcił się do spaceru, bo wszystko mokre, trudno przejść chodnikiem, bo nie odśnieżone i błoto przy jezdni. "Cóż było robić, Paweł ani pisnął...", zabrałam się zatem za kuchenne rewolucję. Wczoraj namoczyłam fasolę, dziś gotowałam ją długo, zupa wyszła klasyczna, na boczku, z kiełbasa. Na II danie gulasz, nadal nie kocham wieprzowiny, chociaż był smaczny. Upieklam także slimaczki z ciasta francuskiego, mascarpone i ananasa. Mąż odkurzał, wyprasował co trzeba, zmienił tekstylne dodatki, pozbywając się tych świątecznych. Panicz przysłał zdjęcie domowego burgera, którego dziś wykonał. Klasa! Po południu oglądaliśmy serial Świt Ameryki. Okrutny, brutalny, wręcz dziki i straszny. To opowieść o drugiej połowie XIX w., gdy ze wschodu na zachód ciągnęły wozy osadników, po drodze atakowane przez różne bandy grabiezcow. Mormoni zostali tam pokazani bardzo negatywnie, w wypowiedziach ich przywódcy pobrzmiewały tony wypowiadane przez Trampa. Ot, tak mi się skojarzyło. Jutro namowie męża na dłuższy spacer, a na obiad zrobię spaghetti z pieczarkami.

10 stycznia 2025 , Skomentuj

Owszem, jest ponuro do wymiotów, jest deszczowo, ale temperatura znośna. Wyszłam po zakupy dziś, aby nie robić tłoku tym, co pracują w tygodniu. I musiałam po drodze zdejmować rękawiczki. Tak więc czy idzie? Może wolno i ociąga się, bo wie, że jej nie chcę. RCB alertuje teraz aż przesadnie, lecz lepsze to niż późniejsze tragedie. Nic to,   zaplanowalam na weekend zupę fasolową, moczę ją na jutro. Poza tym będzie gulasz z warzywami pięknie uduszony w nowym piekarniku. Testuję, a jakże, dziś był łosoś na parze + kiszona kapusta. Poprzedziłem to zupą krem warzywna ( ostatki) i grzanką z wędzonym pstrągiem. Smakowite. Czeka mnie jeszcze podróż do Wejherowa, aby złożyć papiery na kwalifikację do zabiegu endoprotezy biodra, i kolejna podróż tamże , aby odstawić męża na drugie kolano. Znalazlam sposób na jego niepokoje nocne spowodowane stresem przed zabiegiem. To prozaiczny termofor, który ładnie usypia, nie powodując przerw i głupich myśli w nocy. Już drugi dzień jest nas czworo w łóżku, bo każde z nas ma swojego przytulasa. Dzień jest dłuższy , co widać ewidentnie, bo zakręcam żaluzje 40 minut później . Niech ta zima wreszcie się zdecyduje , czy ma zostać czy wpadnie tylko na chwilę . Wczoraj słuchałam przez chwilę Jerzego Owsiaka i jego wypowiedzi na temat braku zgody na chamstwo, kłamstwo i oszustwo wśród tzw.dziennikarzy, wśród społeczności. Jakąż to trzeba mieć w sobie nienawiść do innych, gdy ze swobodą obrażamy, wyszydzamy i piętnujemy . A potem do kościoła po rozgrzeszenie i można swawolic od nowa. Wydawać by się mogło, że za czasów słusznie minionej komuny ludzie nie szanowali się, brak było kultury i obycia. A co powiecie o teraźniejszości ? Jest zgodnie z wolą kościoła i przywódcy partii nienawiści . Mój znak zodiaku byk, to waleczna istota, nie zgadzam się na takie życie i będę zawsze reagować na te psujące ludzi zachowania. Nawet kosztem strat własnych.

9 stycznia 2025 , Komentarze (9)

I znów czas galopuje. Mąż zaczyna powoli pakować potrzebne przedmioty do szpitala. Dziś kupil folie ochronna na nogę, aby pod prysznicem opatrunek nie zamokl. Poprzednio owijalam mu folia. Od rana czekaliśmy na kuriera z piekarnikiem. Przysłał wiadomość, ze będzie, potem , że będzie między 12: 30 a 15. Ni w kij ni w oko, zabrałam się za sprzątanie. Łazienka idzie mi szybko, jest mała, ma wolne powierzchnie i tylko jedna duża szybę. Poszło łatwo jak zawsze. O sanitariatach nie wspominam, bo tu perfekcjonizm ablolutny- praca że szczoteczka do zębów. Stara oczywiscie😀. Potem mycie liści kwiatów, pozbywanie się reszty ozdób, kurze itp.pierdoly. W ten sposób wytrwałam do dostawy, ona także przebiegła sprawnie. Stary piekarnik poszedł z kurierami. Jutro zrobię łososia z użyciem pary. Wczoraj zabrałam z Centrum Filmowego Magazyn Filmowy, wprawdzie z września, ale ciekawy. Wywiady z twórcami, odtworcami, m.in artykuł o zmarłym Stuhrze.Mial tylko 77 lat i mocna demencję . Syn cieszył się, gdy nakazem sądu pozbawiony został prawa jazdy. To było duże ryzyko, że dojdzie do poważnego wypadku. Szkoda , był świetnym aktorem, to pewnie wcześniejsze choroby tak osłabiły organizm. Pamiętam" Spotkania z balladą" prowadzone w latach 70 ubiegłego wieku przez Sobczuka i Stuhra. To był dobry i zabawny program. Odchodzą ci wspaniali.Wiadomosc o groźbach kierowanych do Jerzego Owsiaka, jak się okazuje inspirowane przezTV REPUBLIKA . To był mężczyzna ok.70 , czyli w moim wieku. Ludziom naprawdę coś padło na mózg . Sen miałam katastroficzny, o ogromnej fali zalewającej moje miasto, ja uciekająca w jakieś góry , szybko, coraz szybciej. Słońca poproszę. 

8 stycznia 2025 , Komentarze (5)

Ta szarość, ciemność i chłód dołują mnie niesamowicie. Wychodzę prawie codziennie, dziś nawet udało się łyknać trochę słońca, ale od popołudnia i do 11 następnego dnia jest koszmar. Siedzę pod lampa, aby mieć światło na głowę, jestem aktywna i mam plany na cały dzień, ale gdy spojrzę za okno, koniec. Ja chce światła, słońca, ciepła i kolorów! Nienawidzę zimy i już, nikt mnie nie przekona, że to piękna pora roku. Chyba tylko na zdjęciach. 😒 Wczoraj dzień zakupowy, piekarnik do zabudowy, spożywcze art.i inne drobiazgi. Tłumy w sklepach, a ludzie zachowują się jak nienormalni. Na parkingu ktoś stanął obok nas w taki sposób, że kierowca nie może wejść, a nawet po złożeniu lusterek wyjazd bez uszkodzeń niemożliwy. Dobre tylko to, że właściciel blokujacego pojazdu pojawił się po kilku minutach, nim zaczęliśmy szukać przez głośniki. Oświadczył z ironią, że on tak zawsze robi , śmiał się, że nie możemy wyjechać. Po przyjeździe do domu okazało się, że wjazd do garażu jest zablokowany, a napis aby nie blokować i bramka na podjeździe to nie przeszkoda.. Po prostu zaparkował w poprzek. Mąż odjechał, aby szukać miejsca, ja szukałam tego mistrza kierownicy w okolicznych lokalach. Był w pralni, zachował się podobnie jak ten poprzedni. Stwierdził że: "robię z byle gówna problem, mam wyjąć wibrator z dupy to może mi ulzy". Skąd biorą się tacy ludzie? Nie chcę reagować jak oni, to nie sztuka być wulgarnym, też potrafię rzucić , ale nie zniżę się do poziomu kanalizacji. Telefon do strazy miejskiej to nie rozwiązanie, bo ich przyjazd z reguły po odjeździe takiego delikwenta. Ok. 150m.dalej jest parking pod domem handlowym,dużo wolnych miejsc postojowych, dlaczego zatem nie parkują tam.? Dzis spacer, po drodze kilka spraw załatwionych. Mąż sprawdzał w przychodni, czy ustalony wcześniej termin u ortopedy jest aktualny, trafiliśmy na awanturę mężczyzn w kolejce do psychiatry . Coś chyba złego wisi ostatnio w powietrzu. Na obiad zupa krem warzywna z czarnuszka, kolejna porcja naleśników z mięsem i surówka . Jutro będzie przywieziony i montowany piekarnik, będziemy więc czekać. 

6 stycznia 2025 , Komentarze (7)

Nie jestem religijna na tyle, aby brać udział w dzisiejszym świecie i cieszyć się z dnia. Uważam, że to święto nie powinno być dniem wolnym od pracy, bo cała Polska stoi od dwóch tygodni. W przyszłym roku będzie jeszcze gorzej. Można przecież organizować procesje wieczorem, po południu, po pracy. Pogoda faktycznie zmienna, co czułam w kościach mocno. Pada co chwilę, widać ślizgawice nawet na podwórku, dlatego zostaliśmy w domu. Wspólne śniadanie, chwila z książką, szykowanie obiadu, prasowanie, takie tam domowe sprawy. Wybieramy nowy piekarnik, ale i tak chce go zbadać naocznie, czyli wizyta w sklepie konieczna. Wykorzystałam dziś pomidory w całości zamknięte w słoiku, zrobiłam pomidorową na reszcie rosołu. Czynność typowo polska, prawda? Poza tym były naleśniki z mięsem i surówka . Cieszę się, że mąż zjada surówkę z apetytem, ostatnio oboje tak mamy. Wczoraj wieczorem oglądaliśmy film Nocą w Nowym Jorku. Grają tylko dwie osoby, Dakota Johnson i Sean Penn. Bardzo mi się podobał, polecam, to pozycja z Netflix. Zapalam często świece, ale oprócz tej o zapach kominka reszta jest bezwonna. Pięknie pełga ogień w szkłach, to prezent od syna pod choinkę . Znów mam przesyt kryminałów. Zaczęłam czytać aż 3 naraz, ale żaden nie wciągnął mnie na tyle, aby kontynuować.Czytam zwykła powieść brytyjską . Tęsknię do cieplejszych dni, do dłuższego dnia ( podobno już dłuższy o 14 minut), do słońca i zieleni. A przede mną trtrudny okres operacji męża i jego rehabilitacji. Wytrzymam, co tam. Obserwuje znajome, które niedawno przeszły na emeryturę. Charakterystyczne jest to, że wszystkie zrobiły się ogromnie aktywne na różnych formach oferowanych przez miasto lub we własnym zakresie. Też tak miałam. Był pilates, stretching, pływanie, język włoski, język angielski, mnóstwo wyjazdów, wykłady z różnych przedmiotów,kino,teatr, koncerty. Potem przyszła pandemia, wcześniej choroby rodziców, ich odejście i przeszło. Teraz wyjeżdżamy na dłużej 3-4 razy w roku, krótsze podroze to co miesiac. Ostatnio w kinie dużo filmów dla dzieci, w teatrze same powtórki , albo nielubiane przez nas musicale. Ale moja zapobiegliwość już pozwoliła na zaplanowanie maja i czerwca. Wielkanoc też będzie wyjazdowa, czekam tylko na decyzję Panicza. I tęsknię do tych wyjazdów ogromnie.

4 stycznia 2025 , Komentarze (2)

Nie wychodziłam dziś, wszystko załatwił mąż. Zajęłam się porządkowaniem lodówki, dzisiejsze zakupy podzieliłam na porcje, aby były na kilka razy. Usmażyłam naleśniki, świetne są na kefirem, aby wykorzystać mięso drobiowe z rosołu i warzywa jako farsz. Mężowi udało się kupić drób , ale tylko dzięki temu, że był pierwszy w sklepie. Za oknem zima, było trochę słońca, ale -2 stopnie i mocny wiatr. Mąż szedł ostrożnie, bo chodniki nie odśnieżone , miałam obawy o jego kolano. Dziś na obiad reszta bigosu z kotletem z drobiu, rosół z makaronem. W domu po wyrzuceniu choinki od razu zrobiło się przestrzennie. Nasza cud choinka stoi przy śmietniku i wygląda jak oskubany, zabiedzony kurczak. To by najgorszy zakup od lat. Czytam kolejny kryminał, oglądaliśmy Kasztanowego ludzika, teraz muzyka , świece i herbata do babki Panettone . Cisza za oknem, bo śnieg tłumi odgłos miasta. Turystów znów sporo, co widać po tablicach rejestracyjnych pod naszym oknem. Pogoda im nie dopisała. A ja zaczęłam planowanie wyjazdu wielkanocnego. Takie planowanie to jedno z moich ulubionych zajęć. Niestety, na najbliższe miesiące podróże tylko wirtualne, oby rehabilitacja poszła szybko, to będzie zmiana. Mąż wyciągnął moje śniegowce, doskonale do chodzenia po breji. Zasypiam ostatnio dobrze, nawet wstawanie do wc i po lekarstwa nie przerywa transu. Wchodzę z powrotem do ciepłego łóżka i odpływam. Za dwa lata będziemy obchodzis złote gody, jak to szybko zleciało!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.