Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 245586
Komentarzy: 6482
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 lipca 2024 , Komentarze (2)

Za oknem armagedon. Ściana deszczu, porywisty wiatr, ciemno. Drzewa zginają się mocno od podmuchów, ptaki przestraszone nie mogą znaleźć bezpiecznego miejsca. Nie zazdroszczę osobom w podróży, w drodze, na szlaku. Już zaczynają wyć syreny różnych straży. Kiepsko widzę kolejne lata umierającej planety. W Polsce nie ma jeszcze problemu wody pitnej, ale to może zaistnieć niedługo. Dobrze planowałam, że w tym roku południe Europy odpada. Tu jeszcze jest zieleń, soczysta w tym roku, spokój w miarę, można odpoczywać. Dla biur podróży sezon w tym roku kiepski, dlatego wszystko drożeje. Ludzie coraz częściej sami organizują sobie wyjazdy. Też tak mam. Napowietrzanie wykonaliśmy z rana, ale już o 10:30 nie dało rady oddychać. Był plan wyjazdu do szpitala w Wejherowie, na szczęście upadł. Dziś nawadniamy organizm różnościami. Elektrolity dla seniora, woda, kefir, koktajl z truskawkami. Jeść się nie chce, ale obiad był tradycyjny. Miałam nosa, że zrobiłam mięso w niedzielę, dziś tylko podgrzałam polędwiczki wieprzowe w sosie z warzywami, do tego mizeria, tyle. Czytam Niewidzialny Most autorstwa Julie Orringer. Pozycja potężna, bo 744 strony i mały druk. Ale wciąga opisana historia, a mam jeszcze drugą tej autorki, także grubą. Przeczytam w tydzień. Waga bardzo dziwna, dla mojego samopoczucia znów przechodzę rano na kaszę jaglana lub płatki owsiane. Biodro dziś spokojniejsze,mąż także mniej cierpi. Oby tak dalej.

15 lipca 2024 , Komentarze (2)

Siedzę na balkonie, piję kawę, wsłuchuję się w otaczające mnie odgłosy. Na olbrzymim drzewie obok, nie wiem co za, znajduje się gawroni dom. Młode już latają, wydając śmieszne popiskiwania. Jeden zawieruszył się na innym drzewie, rozpaczliwie wołał rodziców. Drzewo będące ich domem jest gęste, na szczęście, bo krwiożercze mewy osiadły z kolei na dachach, polują na inne ptaki. Nie raz byłam świadkiem takiej tragedii. Podobno przyroda sama wie, co dla niej dobre, ale był to widok nieprzyjemny. Film" Ptaki" od razu przychodzi namyśl.Wszędobylskie wroble są podobno okno seksohologicznym gatunkiem. Tak twierdzi prof. Kruszewicz, a ja mu wierzę. Zamykam oczy ,lekko usypia mnie monotonny odgłos ulicy. Nagle słychać syreny straży pożarnej, jada do kolejnej akcji. Rozmowy sąsiadów, zapachy, bo to pora obiadowa, szczekanie psów, śmiechy dzieci, nawoływania rodziców. Życie się toczy. Dziś 6km i 9000 kroków. Chodzimy ostrożnie, bo drugie kolano męża atakuje bólem. Bulwar zaliczony, książki zwrócone do biblioteki, zakupy zrealizowane. Na obiad musiałam coś wykombinować, bo smętne resztki zostały. Zrobiłam zupę krem że świeżych pomidorów, dla mnie, mąż dokończył wczorajszą tajska. Kopytka w ilości 10szt. Podsmażyłam z drób o pokrojoną kiełbasa, zalałam  2 rozbeltanymi jajkami że śmietaną, doprawiłam na ostro i wyszedł smaczny omlet. Do tego fasolka zielona + kefir. Było smaczne. Być może to monotonne życie, ale pozwala na hwile refleksji, na zajęcie się swoimi sprawami. Nie jesteśmy młodymi ludźmi, którym w głowie ciągle nowe wyzwania, spotkania, zabawy. To mamy już za sobą, a było ciekawie, zapewniam.

14 lipca 2024 , Komentarze (3)

Chyba źle zrozumiałam Gramatykę i teraz umieściła mnie na czarnej liście. Trudno, przeprosiłam, że rozumiałam iż chodzi o napęd do bramy i dysk , ktore miały być do lasu.Przeżyję, jestem dorosła, obrażanie się przed wyjaśnieniem sytuacji to nie moja bajka. Wtopa, ale dość o tym. Noc faktycznie była chłodniejsza, sen od razu lepszy. O 9 już byliśmy na ulicach Gdyni. Jeszcze cudna bryza chłodziła powietrze, tylko 21 stopni, niestety, w miarę upływu czasu robiło się duszno i gorąco. Dziś niedziela, sporo turystów grupowych i indywidualnych. Dlatego właśnie nie lubię weekendów. Odwiedzamy często tereny nowych inwestycji, przypominajac sobie siermiężne lata naszej młodości i byle jakość we wszystkim. Gdynia się rozwija, jest bardziej nastawiona społecznie, co cieszy. Na ul. Abrahama dziś pchli targ, kupiłam dla synka byłej żony chrześniaka męża ( ależ to skomplikowane!) kilka machboxow. Sprzedawał chłopiec może 12 lat, z mamą był, ale zabawki jego. I ta duma z zarobionych pieniędzy!  W domu byliśmy ok.poludnia,  wyszło 6500 kroków i 4km. Nieźle jak na nielubianą  niedzielę. Obiad to zupa tajska z makaronem ryżowym i powtórka z wczoraj, czyli bef strogonof z kopytkami.  Godzinna rozmowa telefoniczna ze szwagierka, nasi mężowie  dziwią się, że tak długo można rozmawiać przez telefon, a przede wszystkim o czym. Cóż,  kobiety nie wymieniają tylko informacji, one wymieniają także myśli,  a wiadomości analizują. A to wymaga czasu, prawda? Dzis finał Euro2024, nie mam absolutnego faworyta, ale wolę piłkę hiszpańska. Potem kolejne wydarzenie sportowe bo Olimpiada w Paryżu,  i tu mogę  yc aktywna telewizyjnie.

13 lipca 2024 , Komentarze (1)

Wprawdzie na emeryturze wolne mam codzień, ale weekend i tak celebruje. Zaczal się z rana w piątek, gdy o 8 pojechaliśmy do lasu. Na moją prośbę, bo dawno nie byłam w tamtych okolicach. Grzyby mizernie się prezentowały, ale spacer przyjemny. Same kurki i jeden kozak czerwony, od razu pojawił się pomysł na obiad. To będzie strogonof, bo i kawałek wołowiny rozmroziłam. Taki weekendowy obiad wymyśliłam  + zupa tajska + kopytka. Mąż zajadal z zapałem. Tym sposobem i jutro mam wolne od kuchni a tym samym więcej czasu na rozrywki. Wczoraj byłam po raz drugi na kobido, teraz był intensywniejszy i bardzo, bardzo mi pasuje. Czuję się taka zrelaksowana, co organizm dał znać w nocy, bo obudził mnie ulewny deszcz o 2, przymknęłam okno i sen wrócił. Na kolejny seans umówiłam się pod koniec lipca. Dziś z rana, bo po 9 wyszliśmy na bulwar. Na zatoce aż biało od Optymistów, które wypływały z Yacht Clubu nieprzerwanie. Widok cudo. Było jeszcze chłodno, czyli 19 stopni, dla mnie w sam raz. Cały bulwar, powrót w stronę Parku Centralnego, Świętojańską do domu. Zrobiło się ciepło, duszno, czas zmykać. Teraz, po obiedzie, przygotowałam sobie książkę, kawę, okno balkonowe szeroko otwarte, słychać mewy i szum wiatru. Zbliża się 16, pewnie posiedzę tak z 2 godziny. 

11 lipca 2024 , Komentarze (2)

Panicz przybył i już wybył. Udało się jednak trochę poprzytulać, ogrzać się przy pobycie razem. Ponieważ Euro 2024,  to wieczory zostawiałam panom, aby spędzili czas we własnym gronie. Piłka kopana mnie nie interesuje, poczytałam więcej, zrobiłam manicure, porządek w lekach, itp. Natomiast spacery razem były przyjemne, wieczory już chłodniejsze, miło było patrzeć na morze popijając Mimoze. Wczoraj byliśmy w Orłowie, na molo i w restauracji z owocami morza. Mule były znakomite, ryby także. Zbierało się na ulewę, ruszyliśmy do domu. Oddychać nie było czym,  w samochodzie duchota aż zatykała. Zdarzyliśmy w domu jeszcze pootwierać okna na przestrzał, nagle zrobiło się całkiem ciemno i lunęło. Mocno, długo i rzęsiście. Burza była lekka, ale i tak oczyściła powietrze. Dziś raniutko, bo o 7 wspólne śniadanie, i tyle. Umówieni jesteśmy na wyjazd do Berlina po olimpiadzie, szczegóły do obgadania. Echo serca wyszło ok. Słuchałam je jak pompowalo. A zatem zostało mi zbadać ponownie żyły nóg i powtórzyć ddimery. No i spirometria wskazana. Dziś czuje się bardzo dobrze, nie wychodzę, a słońca nie ma. Ugotowałam rosół, bo już za mną chodził, będzie marchewka z kalarepka zaprawiona kurkumą, jajko sądzone, ziemniaki I kefir. Proste i smaczne, nie obciążające żołądka. Czytam kolejną książkę Małgorzaty Sobczak, tym razem to Szrama. Lubię jej narrację.  

6 lipca 2024 , Komentarze (2)

I już w domu. Pobyt udany, chociaż pogoda była w większości jesienna.Kilka dni chłodnych, jednak nie powstrzymało nas przed wędrówkami. Wczoraj wybraliśmy się ścieżką wzdłuż jeziora, potem w koło wsi, wyszło razem 7 km. W miejscu naszego pobytu były wczoraj ślub i wesele. Przygotowań masa, personel biegał, a jeszcze o 5 była muzyka. Dziś kolejne wesele, szkoda mi tych obsługujących. To ich praca, teraz są żniwa gastronomiczne, ale tyle godzin na nogach! Rano zjedliśmy śniadanie na tarasie, było bardzo przyjemnie ciepło. Kupiłam chleb wypiekany w hotelu, smakował mi , kupiłam truskawki we wsi, są tańsze niż w mieście. Wracaliśmy piękną trasą pełną zieleni, przez Strzepcz i Szemud. W domu byliśmy ok. południa, oczywiście część kwiatów balkonowych do wyrzucenia. Nie kupię nowych, bo upały im nie służą na moim południowym balkonie. Na obiad surówka z sałaty rzymskiej i kalarepy, ziemniaki I kurki w śmietanie .Zebrana ilość to garnek 2 litrowy ugotowanych. Będą jeszcze na jutro. Vitalia wyraźnie  ma urlop, bo wpisów brak. Cóż  , wakacje.

4 lipca 2024 , Skomentuj

Deszczu nie ma, znów pojechaliśmy do lasu. Sama wędrówka po lesie to ogromną przyjemność, a my dodatkowo zbieraliśmy kurki. Mniej niż wczoraj, ale porcja porządna. Chwilą na krzesełkach przy samochodzie i powrót do hotelu. Kolejna atrakcją to basen i jacuzzi. Najpierw wygrzałam ciało,odprężyłam się, potem basen, chwila plywania. Powrót do pokoju, odpoczynek, czyszczenie kurek, drzemka. Na obiad pojechaliśmy do Sierakowic, to wieś liczącą więcej mieszkańców niż miasto Łeba . Tu pizza, smaczna, ale szykowałam się na pastę . Niestety już nie mają w menu. Na deser lody, gałka 6zl , olbrzymia i smaczna. Znów do hotelu, usiedliśmy na tarasie z kieliszkiem wina zamówionym w tut. restauracji. Poczułam się najedzona jak Bąk , znów kolacji nie będzie . Jutro tu zamieszanie, bo będzie wesele. Personel już biega, szykuje, dogląda. A my jutro udamy się w koło jeziora ścieżką przyrodniczo- edukacyjną. W sobotę po śniadaniu do domu. Już tęsknię. 

3 lipca 2024 , Skomentuj

Myślałam, że w tym roku już mnie ominęła pora kukułki. Dziś, mimo deszczu, pojechaliśmy do lasu. Już na wstępie usłyszałam kukanie, długie kukanie. Tradycji stało się zadość. W lesie mokro po pas i tak właśnie wyglądałam po powrocie. Ale  kg kurek zebrany! Oczyściłam, włożyłam do papierowej torby, wytrzymają do soboty. Wczoraj też był las, krócej i mniej grzybów, bo dzień był wybitnie deszczowy.Grzyby  oddaliśmy w restauracji, w której jedliśmy obiad. Nie przeszkadza mi chłodniejsza pogoda, w nocy śpię doskonale. Czytam teraz" Żółc" z cyklu Kolory Zła Malgorzaty Sobczak. Dzień rozpoczynamy sennie, powoli, bez pośpiechu. Potem śniadanie,   chwila planowania i wyjazd w teren. Turystów w okolicy mało , mnie to cieszy. Panicz w poniedziałek wieczorem będzie w Gdyni, przyjedzie pooglądać z mężem półfinały Euro2024. A ja we wtorek mam wizytę u kardiologa, echo serca. Ostatnio nie puchnie mi lewa stopa, bo nie ma upałów . Dziś na obiad smażona sielawa i zestaw surówek. prosiłam bez frytek, ale na Kaszubach to nie do wykonania. I tak ich nie zjadłam. Vitalia jakoś pustkami świeci , braki we wpisach, ludzie chyba na urlopach. No bo co innego?

1 lipca 2024 , Skomentuj

Jesteśmy na miejscu od niedzieli. Było upalnie nie do zniesienia, na szczęście klimatyzacja i bliskość jeziora pozwalała na lżejszy oddech. Miejsce zachwycające, przepięknie utrzymany teren, różnorodna roślinność w ilościach nieprzebranych. Wszędzie ławki, leżaki, łóżka do leżenia, stołki,  itp. Rowery wodne, kajaki, deski do pływania, co kto chce. Personel dyskretny, ale cały czas utrzymuje porządek. Wszyscy ubrali jednolicie na czarno. Śniadania smaczne, bo zamówiliśmy opcje że śniadaniami. Obiadokolacje jadać będziemy w różnych miejscach, tu jest po prostu drogo. Dziś lżejszą aura, po śniadaniu poszliśmy do wiosk8, kupić owoce, ręcznik papierowy, pomidory. W Suleczynie gałka lodów to 5,5zl w Gdyni 8 zł. Tu nie ma kramów z kolorowym badziewiem, dbają o turystów. Na obiad zjadłam pyszne pierogi z gęsina, okraszone kurkami z boczkiem! Dużo siedzieliśmy nad jeziorem, sam widok uspokaja, a jeszcze ta piękna zieleń w koło. Zabrałam dwie książki, powinno wystarczyć. Jakby co, tu też jest półka z czytałam. Spora grupa gości to ludzie w naszym wieku. To cieszy, że starszaki spędzają wolne w luksusie.

29 czerwca 2024 , Komentarze (1)

Czas na kolejną podróż, tym razem blisko i będzie stacjonarnie. Jako kobieta lubiąca planować mam wszystko pod kontrolą. Jutro tylko obuwie, kosmetyczka i wszystko gotowe. Skontaktowała się ze mną pani z recepcji, zaproponowała zniżkę, chętnie skorzystałam. Dziś kolejny dzień upałów, nie lubię. Rano wizyta na targowisku, po owoce, truskawki i morele. Lodówka wyczyszczona z produktów zbędnych, jeszcze udusiłam kapustę aby nie zalegała, zupę krem zamroziłam, zieloną pietruszkę posiekałam i przykryłam folią spożywczą. Na obiad mielone, bo część pojedzie z nami, zielona fasolka, ogórki kiszone i rzeczona kapusta. Wczorajszy masaż kobido bardzo przyjemny. I to nie fałsz, ale moja twarz jest młodsza, kości policzkowe bardziej widoczne. Nie bolało  jak mi mówiono,  zapisałam się  na powtórkę  za 2 tygodnie. Piję dużo wody, co w obliczu pogody panujacej jest zasadne. Panicz informowal, ze od rana u niego ukrop, a on biedak mieszka na ostatnim pietrze. Pomysł na klimatyzacje to dobry pomysł. Trwa mecz Italia - Szwajcaria. Wśród Szwajcarów mnóstwo czarnoskórych. A podobno obywatelstwo tego kraju bardzo trudno uzyskać. Cóż, interes leży gdzie indziej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.