Pierwszy kompletny crossfitowy tydzien za mna! Nic innego w glowie nie mam wiec oczywiscie ten wpis nie moze byc o niczym innym jak o... crossficie ;P noi troche o jego efektach.. ale psychicznych
1. Crossfit to przysiady, przysiady i jeszcze kurde 500 przysiadow! Juz mam jakies zboczenie od nich, lapie sie ze robie cos w domu i podnoszac cos robie piekny pelny przysiad hahaha Oczywiscie to dobrze, bo koryguje to moja postawe, ale niedlugo sie obudze w nocy i bede robic przysiady ;D - chociaz w sumie idac w nocy do toalety co innego jak nie przysiad ;P
4. Bola mnie nogi!!! Ciagle mnie bola nogi!!! Bo ciagle te przysiady ;P Zaczelam znow uzywac foam rollera i fajnie sie po nim czuje, ale jestem w pracy to mnie zaraz uda bola. Na szczescie mam biurko, ktorego wysokosc moge sobie regulowac pilotem, wiec moge przy nim stac (plusy pracy w firmie, ktora sprzedaje drogie meble biurowe haha) wiec sie troche rozciagam
2. Bedzie latwiej. Nie mowie tu o intensywnosci treningow, bo latwiej nie bedzie nigdy, ale np mialam juz 2 podobne treningi i juz w tym drugim mniej wiecej lapalam co mam robic. Kwestia wyuczenia sie wszystkich ruchow, a potem juz tylko korygowanie bledow i cisnienie!!!
3. Ludzie sie znaja! To plus, ale tez czasem minus- zwlaszcza na poczatku jak taki rodzyn jak ja tam stoi i nie wie co robic. Inni sie znaja i rozmawiaja. Ja raczej jestem dzikusem w nowej grupie. Obserwuje i sie nie odzywam. Nie mam problemow z zagadaniem do jednej osoby, ale juz do grupy osob, ktore sie znaja tak. Oni raczej malo ze mna gadaja, no ale im sie nie dziwie, zapewne nowi przychodza i odchodza, a oni sa tam juz dluuuugo. Chris mi powiedzial, zebym sie nie martwila, bo w koncu jestem tam dopiero tydzien. Chociaz poznalam ostatnio jednego goscia, ktory zaczal w styczniu, ale tez powiem szczerze, ze przed treningiem jestem zmeczona psychicznie po pracy i nie umiem nawiazac rozmowy haha a po treningu jestem takim flakiem, ze juz wogole niewiem co mam ze soba zrobic haha
4. Nie moge spac! Mam tyle energii po treningu, ze chodze jak nacpana po domu i nie wiem co mam ze soba zrobic (przynjmnien wyciagam zalegle pranie z pralki). Treningi sa tak intensywne, ale czuje sie po nich rewelacyjnie. Ostatnio jak wracalam to sie zastanawialam czy sie nie zatrzymac gdzies po drodze bo mi sie krecilo w glowie. Rano tez jestem nakrecona, ale mam nadzieje, ze to spanie mi sie w koncu ustawi po jakims czasie. Grunt, ze ciagle mam energie i jak mialam dzien przerwy to bylam mega nakrecona na kolejny trening. Do tego o dziwo wogole nie jestem glodna po treningu. Tak jakby moj czas na szame minal i jem poprostu, bo musze zjesc kolacje i dobic bialka
5. Bookowanie zajec to duzy plus! Poprostu nie moge ich odwolac i czy mi sie chce czy nie chce to musze isc i koniec! Mam tez z gory zaplanowane dni treningowe noi resty
Plan jest taki, ze robie 3x w tygodniu CF na tygodniu. w weekend biegam 1 lub 2 dni
Przez te intensywne treningi nakrecam sie na aktywnosc, bo wiem ze po niej czuje sie swietnie. Wiec nawet jak mam resta to cos robie, zeby tylko nie usiasc na tylku bo wtedy to juz kaplica! A i polubilam ostatnio bieganie w weekendowy poranek, bo mam taka sztos trase, ze to bajka- wies, krowy, konie (ostatnio jednego wyprzedzilam) swojskie zapachy (tak, to tez cieszy haha)- farmy, drzewka, bloto (moje buty cierpia). A na spacer by mi sie tak daleko nie chcialo isc, a tak chociaz mam dystans ogarniety :) Noi z rana jeszcze jak sloneczko swieci to juz mi nic wiecej tego dnia nie potrzeba, bo to juz byl dobry dzien!
Dobrze, ze nie jestem na keto, bo wtedy to juz wogole bym chyba poleciala na ksiezyc z tym zapasem energii.. (szkoda tylko, ze w pracy mi sie to nie udziela ;P)
Moral z tego taki, ze jak lapiecie lenia to ruszcie pupki i sie samo zrobi :)
Oczywiscie co kto lubi, ale ja uwilebiam intensywne treningi, po ktorych doslownie padam na glebe. Jak juz mam sie forsowac to na maxa ;P Tak wiec dzis cisne dalej. Trzymajcie kciuki, zeby mi sie nie odpodobalo!