Dwa miesiące temu stopniowo zmieniłam nawyki żywieniowe, jem to co dozwolone, każdego dnia wyrzucając z diety to, co wydłuża moją drogę do celu. Podstawą są warzywa o niskim IG, oczywiście nie tylko same warzywa, ale one przeważają na moim talerzu (pomidory, ogórki, sałata, fasolka szparagowa, rzodkiewki, czasem papryka, owoce: borówki i maliny) jem ryby, trochę mięsa, jajka, ser, chleb żytni... ale waga stoi w miejscu... bo jem za dużo, moim zdaniem. Brak deficytu kcal i mało ruchu. Ale mam już więcej energii, ku uciesze mojego psa, bo wieczorem spacer może być dłuższy :-)
Poprosiłam o wsparcie dietetyka, reklamującego się, że układa diety na różne schorzenia (u mnie cukrzyca, insulinooporność, niedoczynność tarczycy). Ułożona dieta na 7 dni - porażka ☹️
Przepisy OK, ale, np. mam wykorzystać 1/2 awokado... reszta do kosza, 1/4 ananasa...resztado kosza, 1/4 jajka... reszta do kosza, 3 rodzaje chleba i po 1 lub 2 kromki... reszta do kosza?
Dlaczego? Bo czasami ludzie są singlami, nie robią 1 porcji x 3, żeby nakarmić przy okazji resztę domowników... Więc, nie stać mnie na taką propozycję diety, gdzie połowę składników niewykorzystanych mam wywalić do śmieci. Komputer ułożył dietę, a człowiek nie zweryfikował...
Nieekonomiczne, marnotrastwo i z szacunku dla tych, co chodzą głodni nie będę wyrzucać jedzenia. Wiem jak to jest, kiedyś to ja byłam głodna, straciłam pracę, - 10 kg w miesiąc z braku pieniędzy, ale garściami wypadały mi włosy i mdlałam z głodu.
Cóż, dam radę sama. Na razie pozytywnym skutkiem zmiany mojego stylu życia jest spadek cukru na czczo. Dwa miesiące temu było 160, potem 147, teraz 132...
Nie chcę brać leków, da się cukrzycę ogarnąć dietą?