Dziewczyny,
Trwało to 4 dni, ale udało mi się zrzucić efekt mojego nektarynkowego obżarstwa. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej jestem na siebie zła, bo mogłam już ważyć co najmniej kilogram mniej, a ja dopier wracam do wagi sprzed 4 dni…No nic, na pocieszenie zmienię sobie pasek z postępami...
Coś czuję, że do moich urodzin nie uda mi się osiągnąć tych magicznych 10 kg. W końcu do zrzucenia pozostało 2,8 kg, a jeśli chodzi o czas to zaledwie 7 dni… W właściwie 6, bo 10 sierpnia rano chciałam zobaczyć na wadze 119,6 kg.
Poza tym chciałam Wam się troszkę wyżalić. Cieszę się z tych 7 kg, które udało mi się zrzucić, ale jak wchodzę rano na tę wagę i widzę ile ja tak naprawdę ważę, to mimo powoli spadających kilogramów ta waga jest nadal tak ogromna, że i przeraża mnie to i załamuje. Wiem, że sama się do takiego stanu doprowadziłam, ale tyło się ,,przyjemnie" jedząc tyle pyszności, a teraz walka o każdy kilogram jest taka ciężka i wymaga wylania takiej ilości potu, że szok…
Na pewno byłoby mi łatwiej, gdyby ta waga była dwucyfrowa, chociaż 99,9 kg, ale to co widzę teraz na wadze naprawdę mnie demotywuje. Jestem zła na siebie, że coś takiego sobie zafundowałam i teraz to szczerze nie wiem czy starczy mi wytrwałości, żeby coś z tym zrobić… To jest OGROM pracy, który musiałabym wykonać, a nie wiem czy sił i samozaparcia mi nie zabraknie…
Jak 26 letnia dziewczyna może ważyć prawie 130 kg? Wyobrażacie sobie to w ogóle?
Wstyd i żenada.