Hej,
już długo tu nie byłam a i działo się dużo, jakoś dzisiaj mnie wzięło żeby tu zajrzeć.
Dieta do bani, jem zdrowo, no powiedzmy może nie zawsze, ale staram się, chociaż nad ilością trzeba sporo popracować. Waga niestety od jakiegoś czasu stoi w miejscu chciałabym w końcu zobaczyć na wyświetlaczu 65, ale chyba się na mnie uwzięło to urządzenie :D Ćwiczyć mi się nie chce jakiś leń mnie dopadł i nie chce puścić - myślałam że przejdzie, nawet kupiłam karnet na siłownię, poszłam raz i na tym się skończyło :(
Lato minęło, słońca nie widać, zimno jak diabli, waga ta sama, dziecko chore, mąż zapracowany i rozdrażniony, chyba wszystko ostatnio się na mnie uwzięło, też tak macie czasami??? Nawet było jakieś światło w tunelu, synek z listy rezerwowej dostał się do przedszkola, super - pomyślałam, w końcu poszukam sobie jakiejś pracy, oderwę się od obowiązków domowych i oczywiście nadeszło - kubeł zimnej wody musiał mi spaść na głowę, po tygodniu i tak bardzo trudnego zaaklimatyzowania się synka choróbstwo go dopadło. Jak już w pełni był zdrowy, ponownie problemy z odzyskaniem przez niego zaufania do przedszkola, a co lepsze nie minęło trochę czasu ponownie wirus i kolejny tydzień z mamą... Jest 18 październik a my ponownie "skazani" na siebie z lekarstwami, marudzeniem, gorączką, kaszelkiem i wymyślaniem przeróżnych zabaw :D I tak wygląda powrót do strefy zawodowej mojego życia :( Brak słów... Jeszcze do tego koleżanka podrzuciła mi film na wieczór "Zanim się pojawiłeś" -płakałam jak bóbr... Miało mi to poprawić nastrój???