Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14423
Komentarzy: 655
Założony: 1 grudnia 2015
Ostatni wpis: 4 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Minionslover

kobieta, 24 lat,

160 cm, 72.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: ♥ 60 kg ♥ 55 kg ♥50 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 grudnia 2015 , Komentarze (32)

Hej kochani!

Tak jak pisałam wczoraj, przedstawię Wam dzisiaj moje postanowienia noworoczne. Przyznaję się, że zgapiłam od jednej z Was (niestety nie pamiętam od kogo) i podzieliłam je na różne kategorie, które sprawią, że nie będzie to wszystko tak bardzo pomieszane i łatwiej się w tym odnajdę. Nie jest tego aż tak dużo, jak w roku bieżącym, ale pewnie podczas tego wpisu coś dopiszę, bo nagle mi się coś przypomni :)


POSTANOWIENIA 2016 !

         1. DIETA I TRENINGI

♥ schudnąć 14.5 kg

♥ uzyskać wymarzoną sylwetkę 

♥ jeść regularnie

♥ cheat meal co 3 tygodnie

♥ nie podjadać

♥ pić 1.5 l. wody dziennie

♥ regularnie ćwiczyć 

♥ być regularna na vitalii (chyba mogę to tutaj zaliczyć?)

2. SZKOŁA 

♥ podwyższyć swoje oceny (żeby świadectwo w tym roku jakoś wyglądało, ale też w przyszłym roku szkolnym się uczyć)

♥ ćwiczyć na wf-ie 

3. DOM

♥ nauczyć się gotować

♥ więcej pomagać w domu

4. CZAS DLA SIEBIE

♥ dbać o swoją skórę twarzy i ciało

♥ peelingować się 3 razy w tygodniu

♥ zadbać o rozstępy i cellulit 

♥ zapuszczenie włosów, tylko po to żeby móc je ponownie oddać na fundację Rak'n'Roll 

♥ przeczytać 52 książki 

♥ w miarę możliwości więcej podróżować

♥ ograniczyć oglądanie TV, korzystanie z telefonu (to się nazywa uzależnienie) i ogólnie ograniczyć wszelkie wielce odmóżdżające rzeczy

♥ rozwijać swoje pasje 

5. ZACHOWANIE

♥ stać się mniej wredna

♥ trzymać język za zębami, nie obrażać nikogo

♥ nie obgadywać kogoś za plecami

♥ ograniczyć swoje docinki, szczególnie w stronę siostry i przyjaciółki 

♥ starać się motywować nie tylko siebie, ale też innych :)


I to na tyle. Jak widzicie nie ma tego jakoś specjalnie dużo, ale mam nadzieję, że dzięki temu spełnię je wszystkie. Ostatni punkt o moim zachowaniu powstał teraz, całkowicie spontanicznie, bo stwierdziłam że jest ono do lekkiego udoskonalenia. Nie to, że zachowuję się karygodnie, po prostu to moje poczucie humoru, które większość osób nie potrafi zrozumieć i pomimo tego, że mi się ono podoba, to jednak postaram się aż tak bardzo kogoś nie obrażać, chociaż według mnie to co mówię nie powinno nikogo obrazić :D 


Możemy więc przejść do szybkiego omówienia dnia dzisiejszego, który uważam za całkiem udany :)

Co zjadłam?

* śniadanie

owsianka na wodzie z jabłkiem + zielona herbata

* II śniadanie

2 mało-średnie kromki ze smażonymi jabłkami (wiecie, coś w formie dżemu) + herbata poziomkowa 

* przekąska

szklanka kefiru naturalnego, garść orzechów nerkowca + herbata poziomkowa 

* obiad

makaron z sosem marchewkowym (nie wiem co było w sosie, ale przeczuwam śmietanę i zasmażkę oops. więcej nie będzie) + zielona herbata

* kolacja

zupa ryżowa + herbata czarna

* woda

1.5 l.

Ćwiczenia

Jestem w trakcie czytania książki "Przepis na sukces Ewy Chodakowskiej" i całkiem spodobał mi się trening, który został tam zawarty, więc stwierdziłam, że będę go wykonywać przez jakiś czas i zobaczymy, czy będą efekty :) W skład wchodzi:

I. 2 serie, 30 sekund każde ćwiczenie

*skręty tułowia w pozycji siedzącej

*nożyce pionowe

*spięcia brzucha (crunch) z jednoczesnym ściąganiem nóg z kolanami skierowanymi na zewnątrz

* naprzemienne spięcia boczne brzucha (crunch boczny) z sięganiem do kostek

* pies z głową do tyłu (rozciąganie)

II. 2 serie, 30 sekund każde ćwiczenie

* wznosy tułowia ze skrętem z jednoczesnym unoszeniem nogi

* jednoczesne ściąganie kolan i tułowia w leżeniu na plecach ("składanka")

* wznosy bioder w leżeniu na plecach z nogami w górze

*spięcia brzucha (crunch) z jednoczesnym ściąganiem nóg założonych na siebie (tataj 30 sekund na każdą stronę)

* pogłębianie klęku na jednej nodze (rozciąganie, również 30 sek na jedną stronę)

III. 1 seria, 30 sekund każde ćwiczenie

* podpór przodem na łokciach (plank) z przesuwaniem tułowia w przód

* skręty bioder w planku

* skręty bioder do wewnątrz w podporze bokiem (30 sek na każdą stronę)

* jednoczesne ściąganie ręki i nogi w podporze bokiem na łokciu (30 sek na stronę)

* wznosy tułowia i nóg w leżeniu na brzuchu z jednoczesnym ściąganiem łokci do tułowia

* jednostronna kołyska (rozciąganie, 30 sek na stronę)

+

* Mel B pośladki

* Mel B ABS

* 1 min plank

* cardio i jeszcze troszkę ćwiczeń wymyślonych przez siebie, więc nie potrafię ich nazwać wszystkich

Tyle tego jest, że wygląda, jakbym spędziła nad tym kilka dobrych godzin, ale to dlatego, że wypisałam Wam wszystkie ćwiczenia z tego zestawu, bo nawet nie sprawdzałam, czy da się je gdzieś znaleźć :) Ogólnie w książce jest napisane, że jest to zestaw około 15 minutowy, ale mi to zajęło ciut więcej, coś w granicach 20 minut. Tak czy siak tragedii nie ma :) Może, kiedy przeczytam już książkę, to coś o niej napiszę, chociaż wydaje mi się, że w Internecie znajdziecie wiele opinii, jednak pewnie taka moja osobista opinia się znajdzie, przynajmniej kilka słów :D

Buziaczki :*







28 grudnia 2015 , Komentarze (12)

Hej kochani!

Jak tam po świętach? Ja czuję się, jakbym przytyła z 10 kg. Spokojnie, aż takiej tragedii na pewno nie ma, max 1 kg do przodu (i tak za dużo). Nawet nie złożyłam Wam życzeń, ale dosłownie nie miałam czasu usiąść i pomyśleć, a co dopiero włączać laptopa i cokolwiek pisać. Podziwiam każdego, kto potrafi ogarnąć gotowanie, pieczenie, sprzątanie i dodatkowo pilnować małych dzieci, żeby czasem nic sobie nie zrobiły, szczególnie jeśli są dosyć ruchliwe, bo przyznam się że mi to średnio wychodziło :) Tak właśnie spędziłam środę i połowę czwartku. Następnie kolacja wigilijna, prezenty i spędzanie czasu z najbliższymi. W kolejne dni również czas był poświęcony w 100% rodzinie, bo w piątek przyszli jeszcze do nas goście, a w sobotę to my gościliśmy u mojej przekochanej cioci, która robi tak dobre ciasta, że nie potrafiłam sobie odmówić i zjadłam kawałek sernika i orzechowca, a do tego jeszcze bigos. Ale nie żałuję...w święta mi wolno :D Wczoraj już niestety mój brat z rodzinką wrócił do domu i znowu zostaliśmy sami, ale pewnie nie na długo, bo akurat on lubi nas odwiedzać i widzimy się praktycznie w co drugi weekend. Wracając, mam nadzieję, że Wy wasze święta również spędziliście w ciepłej, rodzinnej atmosferze, że się najedliście (ja zawsze o tym jedzeniu) i jesteście zadowoleni z otrzymanych prezentów (tak wiem, że to nie jest najważniejsze, ale całkiem miło coś dostać :D ). 

Od jutra wracam na vitalię już systematycznie :) HURA! Tak, wiem że ostatnio ten pamiętnik delikatnie świeci pustkami, ale to już tak naprawdę od dzisiaj się zmieni, przynajmniej do pewnego momentu na przełomie stycznia i lutego, ale o tym napiszę Wam najprawdopodobniej w piątek, bo zostało mi zabronione mówienie o tym do stycznia :) Muszę jeszcze nadrobić Wasze pamiętniki, bo też to zaniedbałam i nie chcę żeby tak było, więc dzisiejszy wieczór spędzę czytając co u Was :D Jutro zabiorę się za swoje postanowienia 2016, więc możecie się ich spodziewać. Od juta też wracam do ćwiczeń. Nie ma obijania, trzeba pracować, żeby były efekty ! Także ruszam tyłek z kanapy i na matę, a za rok pochwalę się Wam moją wymarzoną sylwetką :) 

Buziaczki :* 


^

Tak będę wyglądać w przyszłym roku! Może nawet odważę się wreszcie zrobić kolczyk w pępku? 

Zapomniałabym o pierniczkach, na które tak długo czekałam. Były przepyszne. Dziwię się, że dałam radę się powstrzymać i nie zjeść wszystkich sama haha. Moja miłość do nich nie zna granic, ale się udało :D 

22 grudnia 2015 , Komentarze (12)

Hej kochani!

Wiecie, czym kończy się niedoleczone przeziębienie + wychodzenie bez czapki i szalika na zewnątrz, kiedy jest naprawdę zimno? Ja się o tym mogłam doskonale przekonać, leżąc te dni, kiedy mnie nie było w łóżku z zapaleniem oskrzeli, z gorączką, duszącym kaszlem, katarem i resztą tych okropnych objawów, biorąc stertę leków i nie mając siły zrobić sobie czegokolwiek w miarę zdrowego do jedzenia zajadając chleb z nutellą, czekoladki, czekoladowe jogurty i wszystko inne, co z tym słodyczem związane. Ewentualnie, jeśli już  mi się zechciało, można było zobaczyć, jak jem tosty z żółtym serem, szynką i polane ogromną ilością ketchupu (natomiast to zdecydowanie rzadziej). Widać "wspaniałe efekty" takiego odżywiania, bo na wadze dzisiaj ujrzałam 65kg. Niby nic, niby 0.5kg, ale w lustrze widzę, że jest gorzej niż było. Oczywiście jest to też zasługa tego, że na ten czas musiałam odłożyć ćwiczenia, nad czym najbardziej ubolewałam i wręcz walczyłam, żebym mogła zrobić cokolwiek, ale odpowiedź zawsze była ta sama "nie ma nawet takiej opcji, jesteś chora, leżysz w łóżku. Przecież Ty ledwo na oczy patrzysz i chcesz coś robić... zwariowałaś". Na pasku nic nie zmieniam, bo pewnie zrzucę to tak szybko, jak mi tego przybyło :) Co prawda kaszlę nadal, ale jest to najprawdopodobniej, jak to moja pani doktor wczoraj stwierdziła już na tle alergicznym, więc wreszcie mogę wrócić do ćwiczeń!

Wreszcie otworzyłam dzisiaj mój słoik z postanowieniami na rok 2015. Wyglądał on tak:


No szału nie robi, ale chciałam coś takiego, żeby móc sobie postawić na komodzie, a kartka papieru z wypisanymi postanowieniami średnio by wyglądała (chociaż to też nie jest jakoś reprezentatywne) :) Muszę coś jeszcze wymyślić na rok następny, bo nie chcę znowu czegoś takiego, albo przynajmniej chciałabym, żeby to jakoś lepiej wyglądało. Jednak nie forma jest w tym momencie ważna, znaczy też, ale jest coś ważniejszego, a mianowicie czy udało mi się tych postanowień dotrzymać, bo jest ich dosyć dużo, jak na załączonym obrazku (mam nadzieję) widać. Po przeliczeniu wszystkich było 42. Każde z osobna dokładnie analizowałam, myśląc, czy rzeczywiście udało mi się to zrobić, co na karteczce było zapisane. Nie będę Wam tu teraz wypisywać, co postanowione miałam, bo niektóre z tych rzeczy, to są zwykłe pierdoły, inne są dość prywatne, a jeszcze innych po prostu nie chce mi się pisać, bo i tak za dużo zostanie :D Nie przedłużając... Udało mi się zrealizować z tego wszystkiego 30 (według mnie całkiem niezła liczba), tych nieudanych było 11 i zostało nam jeszcze coś. Jeden cel, który teoretycznie nie został zrealizowany, ale z drugiej strony nie został nieruszony. Mowa tutaj oczywiście, o odchudzaniu. Za cel postanowiłam sobie dojście do 50kg, czyli zrzucenie 23.9kg (okazało się, że nie ważyłam w styczniu 74, tylko 73.9). No nie udało mi się to, ale i tak uważam, że nie jest źle, bo jest już mnie o 10kg mniej :) Także punkt ten zapisałam na środku, bo tego co jest na karteczce nie zrobiłam, ale i tak jest dobrze :) Postanowienia na przyszły rok możliwe, że Wam przedstawię, jednak jeszcze nie wiem dokładnie. na początek muszę znaleźć jakąś inspirację na ich formę. Ewentualnie jakoś ładnie to zapiszę na kartce i też nie powinno być problemu :) 

Co jeszcze u mnie? Miałam dzisiaj wigilię klasową. Oczywiście, skoro już jestem zdrowa, to na nią poszłam i niesamowicie się z tego powodu cieszę. Miałam pewne obawy, jak to będzie z jedzeniem, bo znając mojego kolegę i jego zdolności cukiernicze, mogło być ciężko, ale dałam radę. Nie obżarłam się, nie rzuciłam się na wszystko po kolei, jedynie spróbowałam. Nie było też tego wszystkiego dużo... uszka, pierogi, 3 ciasta (skosztowałam tylko jednego z nich), barszcz i to wszystko. Tak skromnie, ale stwierdziliśmy, że więcej nie trzeba, bo potem się to przynosi, a wiadomo, że i tak nikt nie zje tego wszystkiego i nie ma to po prostu sensu. Po zjedzeniu przyszedł czas na śpiewanie kolęd i ruch w postaci tańca. Coś tak nas wzięło na poloneza i belgijkę (nic innego, bo gwiazdami parkietu nie jesteśmy, więc musiało być to co potrafimy). Oczywiście nie obyło się bez rozmów, jak zwykle o niczym konkretnym, żartów z wychowawczynią i odwiedzin przez inne klasy, żeby "zrobić test na najlepsze pierogi" ;D Wszystko to trwało około 4 godziny, a potem rozeszliśmy się do domów. Dzisiaj również miałam dzień załatwiania wszystkiego co ważne i ważniejsze. Musiałam zgłosić się do szefa sztabu WOŚPu w celu wypełnienia jeszcze jakiegoś formularza, gdzie minęła mi dobra godzina, bo oczywiście jakaś rozmowa też się odbyć musiała. Później musiałam wyruszyć na obchód sklepów w celu znalezienia ostatnich prezentów. Na szczęście wszystko już jest i czeka na zapakowanie, jednak to nie był dobry pomysł, żeby zostawiać to na ostatnią chwilę, bo z pewnymi rzeczami był problem np. z trylogią "Igrzyska śmierci", bo moja siostra bardzo chciała dostać tą książkę, a w każdej księgarni była wykupiona, aż wreszcie przemiła pani powiedziała, że co prawda odstawiła ją dla siebie, ale ona może poczekać na dostawę i mi ją sprzedała. Byłam jej tak wdzięczna, że kupiłam czekoladę i jej przyniosłam za to :) Na koniec jeszcze zakupy spożywcze, bo jutro trzeba zacząć wszystko powoli przygotowywać i nareszcie dom! Resztę dnia przewiduję już bez jakiś ciekawych zajęć. Muszę zapakować to co kupiłam, a potem włączę sobie jakąś świąteczną bajkę lub film. Coś się znajdzie... Jeszcze muszę poczytać, co u Was, bo dawno tego nie robiłam. 

Na dzisiaj już się żegnam i do jutra :)

Buziaczki :*

15 grudnia 2015 , Komentarze (31)

Hej kochani!

Dzisiaj wpis o moich początkach ze zmianą nawyków, bo pamiętnik założyłam co prawda dopiero niedawno, ale wszystko zaczęło się na przełomie lipca i sierpnia. zaznaczę tylko, że wpis nie był planowany, ale zauważyłam, że wiele osób myśli, że ja swoje nawyki zmieniłam z dnia na dzień i w ogóle jest pięknie i wspaniale.  A więc nie było tak kolorowo, jak się może wydawać. Od samego początku tego roku starałam się coś robić, ale nie wychodziło mi to wcale a wcale. Wmawiałam sobie, że jest to spowodowane jakąś chorobą (tarczyca i te sprawy), jednak zrobiłam wszystkie badania, byłam u endokrynologa (pomińmy, że żeby się do niego dostać musiałam czekać ponad 3 miesiące). Wreszcie pojechałam do niego, zrobił mi USG tarczycy i pełno jakiś dodatkowych badań krwi i EKG i okazało się, że z moją tarczycą wszystko dobrze. Tak na marginesie, okazało się, że byłam u lekarza, na którego temat panują bardzo negatywne opinie. Większość osób mówi, że jest on chamski, nieuprzejmy, a kiedy wejdzie się do jego gabinetu, to panuje bardzo nieprzyjemna atmosfera. Ja chyba jestem dziwna, albo podobna do niego, bo jego chamskie zachowanie nie przeszkadzało mi wcale,nawet dałam radę z nim troszkę porozmawiać, on trochę pożartował i atmosfera była całkiem luźna. Chyba jako jedyna wyszłam z gabinetu z uśmiechem, inni wychodzili zdenerwowani i z minami jak na skazanie. Na koniec ostatniej wizyty (wizyt było 3) usłyszałam "tarczyca w porządku, jesteś zdrowa jak ryba, ale musisz o siebie zadbać, bo jeśli tego nie zrobisz, to nawiedzi Cię ten przeklęty cellulitis" haha. Także według zaleceń postanowiłam coś ze sobą zrobić. Był wtedy maj, wakacje zbliżały się nieubłaganie, a ja ważyłam 74 kg, natomiast na początku roku ważyłam 72 kg, więc zamiast coś zrzucić, przytyłam 2 kg. Wcale nie czułam się wtedy ze sobą dobrze. Nie mogłam patrzeć w lustro. W tym momencie można pomyśleć, że to był właśnie czas przełomu, wtedy zaczęło się wszystko układać, waga spadała i było tylko lepiej. Nie! wtedy zaczęłam po raz pierwszy, ale tych moich "od nowa" była cała masa. Wtedy wyglądało to w ten sposób: 2 dni diety, 2 tygodnie tragedia, 2 dni diety i tak w kółko. Przyszły wakacje i wcale nie było lepiej. Lody, frytki, hamburgery i inne "pyszności" wołały do mnie z każdej strony. Nie muszę mówić, że ich wołanie poskutkowało i jadłam to codziennie. Do tego te wieczorne grille. Nic, tylko siąść i płakać. Przynajmniej miałam ruch w postaci pływania, spacerowania itp, więc przynajmniej plusem jest to, że nie przytyłam, a waga utrzymywała się na stałym poziomie, tym który był w maju. Końcem lipca zostałam już sama, bo wszyscy z którymi spędzałam czas wyjechał do domu, albo powyjeżdżali gdzieś na wczasy. wtedy powiedziałam sobie, że jeśli teraz ze sobą nic nie zrobię, to więcej nie próbuję. Pierwsze, co zrobiłam, to usunęłam ze swojego jadłospisu białe pieczywo i wszelkie smażone, oraz zaczęłam wreszcie jeść mój przeulubiony posiłek ŚNIADANIE. Po około 2 tygodniach, kiedy zdążyłam się już do tego przyzwyczaić wprowadziłam 5 posiłków, które spożywam regularnie, codziennie o tej samej porze (do dziś te godziny stosuję, które ustaliłam wtedy), ewentualnie może się to różnić max do 1h, ale mój organizm tak się już do tego przyzwyczaił, że działa jak zegarek.  Wtedy też zaczęłam wprowadzać ćwiczenia. Jednak te pierwsze treningi, to było coś strasznego. Nic nie było dopasowane i nie miało to większego sensu. Ćwiczenia trwały do połowy października, a później złapał mnie leń i się skończyła aktywność, ale nawyki zostały. Na początku września ważyłam 69.2 kg. -4.8kg! Był to dla mnie ogromny sukces, bo po tylu porażkach wreszcie się coś udało. To co zrobiłam we wrześniu, to wyeliminowałam wszelkie kolorowe, gazowane i niezdrowe napoje i zastąpiłam je wodą (żegnaj moja ukochana grappo, 7-upie, fanto). Próbowałam też przekonać się do picia 1.5l. wody, niestety to się udało dopiero w listopadzie, a do tej pory był 1l. rzeczy, które w międzyczasie zrobiłam, to wyeliminowałam wszelkie zupy zabielane śmietaną tzn. jem zupy każde, ale nie dodaję śmietany (moja porcja jest odlewana), dość znacząco ograniczyłam sosy, wprowadziłam więcej owoców i warzyw. Jeśli czekacie na wstawkę o słodyczach, kiedy to pożegnałam się z nimi, to niestety, ale się tego nie doczekacie, ponieważ ja słodycze nadal jem. Tak, jedząc słodycze też da się schudnąć to 10 kg, jakie do tej pory osiągnęłam. Także jeśli ktoś uwielbia słodycze i nie potrafi się z nimi rozstać, niech tego nie robi. Wystarczy, jeśli taka osoba je ograniczy. Myślę, że 2 razy w tygodniu, max 3 coś małego słodkiego nam nie zaszkodzi. Ja jestem zdania, że odchudzanie, to nie ma być katorga, którą codziennie musimy przeżywać, to nie ma być coś na chwilę, co jak osiągniemy cel porzucimy, ale ma to być zmiana nawyków, które mają już nam zawsze towarzyszyć. Po pierwsze będzie to dobre dla naszej sylwetki na stałe, a po drugie nasze zdrowie również nam za to podziękuje. W tym momencie stwierdziłam, że jednak nie potrzebuję tak często słodyczy, lub innych niezdrowych rzeczy i zadecydowałam, jak już Wam pisałam o cheat mealach co 3 tygodnie, ale oczywiście, jeśli coś zdarzy się częściej, to nie będę robić z tego tragedii. Wniosek z tego taki, że wszytko najlepiej małymi krokami, nie spieszcie się, bo chcecie wszystko na już. Niewiele Wam to da. lepiej coś robić długo, ale na stałe, niż szybko i na chwilę. I oczywiście nie poddawajcie się, jeśli Wam coś nie wyjdzie za pierwszym razem, bo wreszcie nadejdzie ten moment, kiedy zacznie się Wam układać, kiedy będzie już tylko lepiej i coraz łatwiej :) 

Mam nadzieję, że nie zanudziliście się, bo i tak starałam się to w miarę skrócić, no ale wyszło jak zwykle. Mam również nadzieję, że komuś doda to przynajmniej trochę motywacji. Wszystkim życzę oczywiście powodzenia w osiągnięciu swojego celu :**

Co zjadłam ?

*śniadanie

owsianka na wodzie z połową banana, msłem orzechowym i otrębami żytnimi + zielona herbata

*II śniadanie

kanapka z szynką, sałatą i serem żółtym + zielona herbata z cytryną (dzisiaj dzień herbaty, więc rozdawali w szkole)

*przekąska

5 krakersów (?)


*obiad

3 ziemniaczki, wątróbka z cebulką, 2 ogórki konserwowe + herbata mango i cytryna

*kolacja

miska zupy jarzynowej + herbata czarna

*woda

1.5l.

*ćwiczenia

105 przysiadów

MelB nogi

MelB pośladki

MelB brzuch

plank 1min

Na dzisiaj to już wszytko. Życzę Wam udanego wieczoru i do kolejnego wpisu :) 

Buziaczki :*


14 grudnia 2015 , Komentarze (25)

Hej kochani!

Dzisiejszy wpis przewiduje krótki, bo ogarnia mnie szał nauki i nadrabiania :) Szczerze i tak jestem zadowolona, bo wydawało mi się, że będzie gorzej, ale da się to wszystko ogarnąć :) Dzisiaj mija 5 dzień mojego wyzwania z MelB i już zauważam pierwsze efekty. Nie sądziłam, że będzie aż tak dobrze. Nie wiem oczywiście, czy spadły jakieś cm i kg (tego dowiem się w czwartek, bo właśnie wtedy przewiduje mierzenie i ważenie, aby poznać efekty po tygodniu), ale moje ciało wydaje mi się jędrniejsze i brzuch jakby mniejszy :D Jest to też pewnie kwestia tego, że jedzeniowo trzymam się powiedziałabym bardzo dobrze, przynajmniej moim zdaniem :) Przyszła dzisiaj do mnie ogromna paczka z masą słodyczy, które oczywiście odłożyłam na święta, bo akurat w tym roku to do nas przyjeżdża rodzinka na święta i później nawet nie byłoby co na stół położyć, a że ja akurat nie mogę teraz ich zjeść, to też bardzo dobrze się składa :D

Co zjadłam ?

*śniadanie

omlet z 2 jajek z szynką, pomidorem i serem żółtym + zielona herbata

*II śniadanie

kanapka (chleb razowy jak zwykle) z szynką, pomidorem i sałatą

*przekąska

marchewka

*obiad

3 ziemniaczki, 2 jajka sadzone, 3 ogórki konserwowe + herbata mango i cytryna

*kolacja

serek wiejski i bułka orkiszowa + herbata czarna

*woda

1.5l.

*ćwiczenia

185 przysiadów

TABATA z Natalią Gacką (nie hciało mi się robić cardio z Mel, więc wybrałam to)

MelB ramiona

MelB pośladki

plank 1min.

Dzisiaj na koniec wklejam Wam piosenkę, która jet ostatnio moją ulubioną i cały czas ją nucę pod nosem :) 


Buziaczki :*


13 grudnia 2015 , Komentarze (26)

Hej kochani ! 

Dzisiejszy dzień minął mi bardzo szybko. kiedy spojrzałam przed chwilą na zegarek, byłam okropnie zdziwiona, że jest już po 19:30. gdzie ten czas się podział ? Zazwyczaj weekendy ciągną mi się w nieskończoność, a dzisiaj ten czas upłynął tak szybko... Może jest to spowodowane tym, że nie mogłam się nudzić. Do południa siedziałam zawalona książkami, ćwiczeniami i zeszytami, a i tak wydaje mi się, że nie umiem wszystkiego, co powinnam (i tak pewnie jest). Natomiast po południu byłam odwiedzić moją rodzinę, a później troszkę poćwiczyłam. Jutro wreszcie idę do szkoły, z czego całkiem się cieszę, bo znudziło mi się siedzenie w domu przez 6 dni. Przeraża mnie jednak ilość lekcji, które będę musiała nadrobić, ale dam radę. Koniec o szkole, bo jest to nudny temat :) 

Zrobiłam dzisiaj pierniczki :D Taką miałam ochotę ich spróbować, ale powiedziałam sobie, że pierwszego pierniczka zjem w wigilie i tak będzie. Choćby się waliło i paliła nie tknę ich. Nie wiem, skąd takie postanowienie, ale skoro już się w mojej głowie zrodziło, to dotrwam do końca i je zrealizuje :) Teraz możecie zobaczyć jak wyszły. Teraz są one udekorowane, ale dopiero co skończyłam i światło nie nadaje się do zrobienia zdjęcia, więc musicie zadowolić się czystymi :) Oczywiście nie są to wszystkie, tylko mała część.


Szybko jeszcze wspomnę o dniu wczorajszym, bo wczoraj wpisu nie było. Minął całkiem spokojnie, bez zbędnych grzechów. Miałam "dzień lenia" i nic nie robiłam, tylko oglądałam "Żony Hollywood" (oglądałam wczoraj to pierwszy raz i to jest strasznie wciągające haha). To, że wczoraj prawie ni nie zrobiłam nie oznacza, że nie poćwiczyłam. zrobiłam moje ostatnio ukochane przysiady i wyzwanie z MelB. Wieczorem przyszedł czas na tego wyczekiwanego kebaba i muszę Wam powiedzieć, że tak dawno go nie jadłam (rok temu), że zapomniałam że go naprawdę nie lubię. Ja nie wiem, jak można zapomnieć, że się czegoś nie lubi do jedzenia. Zorientowałam się dopiero, kiedy mi go przyniesiono. Jednak byłam tak głodna, że go zjadłam, pomimo tego że był OGROMNY, a zamówiłam małego. Każdy się cieszył, że taki duży, że się najedzą, a ja modliłam się, żeby czasem nie zwrócić go podczas jedzenia haha. Oświadczam wszem i wobec, że więcej na kebaba się nie wybieram. Nigdy :D Jak wróciłam do domu, to miałam ochotę się zabić, tak się nażarłam (inaczej tego nazwać nie można), że ledwo się ruszałam, a mój brzuch bardzo mocno dawał o sobie znać. Jednak wypiłam miętę i mi przeszło, więc później było już spokojnie :)

Co zjadłam ?

*śniadanie

jajecznica z dwóch jajek z dwoma kromkami chleba razowego (chleb podrobiony do jajecznicy) + zielona herbata 

*II śniadanie

2 kromki chleba razowego (chleb podgrzany w tosterze) z sałatą, mini kawałeczkiem sera żółtego, pomidorem i polędwicą + herbata mango i cytryna

*przekąska

2.5 mandarynki

*obiad

3 ziemniaczki, gotowana pierś z kurczaka, 1 ogórek konserwowy, 2 kiszone + mniej więcej w tych godzinach herbata malinowa u cioci 

*kolacja

2 jajka na twardo, kanapka z pasztetem i ogórkiem kiszonym

*woda

1.5l.

*ćwiczenia

175 przysiadów 

boczki z Tiffany

MelB ABS 

MelB cardio

MelB ramiona

plank 1min

Teraz wreszcie poczytam, co u Was, później może obejrzę jeszcze jakiś film lub znajdę jakieś ciekawe opowiadanie i pójdę spać, bo jutro znów do szkoły :( 

Buziaczki :* 




11 grudnia 2015 , Komentarze (26)

Hej kochani!

Jak Wam mija piątek? U mnie wszystko bardzo dobrze. Nie byłam jeszcze dzisiaj w szkole, ponieważ moja mama stwierdziła, że nieważne jak się czuję, mam zostać w domu, bo ona nie ma ochoty wydawać na więcej leków :D Pomimo to wstałam tak jak co dzień, czyli o 5:30, zjadłam śniadanie, później w magiczny sposób zobaczyłam, że na zegarku jest 9, a potem to już zleciało. Spróbowałam dzisiaj zumby. Tylko 3 min, ale chciałam zobaczyć, czy mi się spodoba. Stwierdziłam, że jest to coś, przy czym uśmiech nie schodzi z twarzy i całkiem mi się spodobało, pomijając to że kompletnie nie potrafię tańczyć i moje ruchy wyglądają komicznie :D Miałam iść do kina wieczorem na "Listy do M", bo akurat dzisiaj są darmowe (kino co jakiś czas robi coś takiego, że puszcza darmowe filmy np. na feriach codziennie są bajki dla dzieci). W końcu stwierdziłam, że nie chce mi się ogarniać i nie poszłam. Wiecie... musiałabym umyć głowę, ogólnie coś ze sobą zrobić bo dziś wyglądam jak zombie, a jeśli o to chodzi to mam jakiegoś wewnętrznego lenia dziś, pociesza fakt, że film ten oglądałam już naprawdę wiele razy, więc tak naprawdę nic nie stracę, a jeśli nagle zacznie mnie to bardzo dołować, to sobie włączę online i nie będzie problemu :) Jutro już wyjdę z domu i nie będzie to najzdrowsze wyjście, bo idę na kebaba. No cóż... zostałam zaproszona w poniedziałek, a dopiero wczoraj postanowiłam o moich cheat mealach, a to tak nie wypada teraz odmówić w ostatniej chwili. Zresztą uwzględniłam to we wczorajszym wpisie i nie przytyje od tego 10kg :) 

Co zjadłam?

*śniadanie

musli (serek naturalny homogenizowany, płatki owsiane, orzechy, jabłko, banan, rodzynki) + herbata zielona

*II śniadanie

tortilla (sama zrobiłam placek) z sałatą, pomidorem, kukurydzą i sosem czosnkowym fit (2 łyżeczki jogurtu naturalnego+2 ząbki czosnku, wyszedł dość ostry ale był naprawdę dobry)

Nawet wrzucę Wam zdjęcie:


*przekąska

2 mandarynki, średnie jabłko + herbata mango i cytryna

*obiad

3 ziemniaczki, gotowane udko z kurczaka (bez skóry), 2 ogórki konserwowe

*kolacja

dwie kromki chleba razowego z sałatą, jajkiem, pomidorem i kawałeczkiem szynki + herbata czarna

*woda

1.5l

Dzisiaj mniej herbat, bo wczoraj przeczytałam komentarz, że piję jej za dużo, poczytałam troszkę i rzeczywiście nie powinno się tyle pić. Teraz będzie 3-4 herbaty dziennie + woda, chyba że przypadkiem sobie troszkę zaszaleje :D

*ćwiczenia

3min zumby

TABATA Natalia Gacka

ćwiczenia na boczki - link do filmiku z tymi ćwiczeniami możecie znaleźć w jednym z ostatnich wpisów BlueRosalie, bo waśnie od niej je zgapiłam (mam nadzieję, że nie obrazisz się, że tutaj podaje Twoją nazwę, ale nie chce mi się wklejać linku)

MelB pośladki

MelB ramiona

MelB cardio

60 przysiadów


I ja właśnie mam takie postanowienie, a Wy ?

Buziaczki :*





10 grudnia 2015 , Komentarze (28)

Hej kochani !

Właśnie skończyłam ćwiczyć i jem chipsy. Brawa dla mnie :D Przesadziłam z tym, że je jem, bo prawie nic nie ma, powstrzymałam się na około siedmiu, więc nie jest źle, szczególnie, że chipsy u mnie  w domu są raz na ruski rok. Pomimo to nie powinno tego być, ale obiecuję, że za to do świąt nie będzie wpadek, nie będzie słodyczy, fast foodów itp. :) Nie licząc soboty, bo w sobotę jestem już umówiona z moją kochaną chrzestną i jej rodzinką na kebaba, ale nic poza tym. W święta sobie na co nie co pozwolę, a potem znowu nic do sylwestra, bo wiadomym jest, że w sylwestra się coś pewnie trafi. Nie jestem fanką niejedzenia słodyczy wcale. Po pierwsze dlatego, że myślę iż gorzka czekolada, lub FigBary od czasu do czasu to nic złego, a po drugie dlatego że jeśli odstawię słodycze "na zawsze", to kiedy tylko ich spróbuję to nie skończy się to dobrze, ale przecież "tylko spróbuję" :D Pomimo to, muszę się z tym ogarnąć i co jakiś czas robić sobie cheat meal, a tak to trzymać się tego "lepszego toru". Myślę, że najlepszy czas będzie co trzy tygodnie. 21 dni to wcale nie tak dużo, więc spokojnie dam radę :) Wydaje mi się też, że lepiej będzie cheat meal, niż cheat day, bo jeżeli miałabym taki dzień to mogłabym zjeść o wiele wiele wiele więcej, niż powinnam ;D

Zaczęłam dzisiaj dwutygodniowe wyzwanie z Mel B. Wychodzi akurat do Wigilii :) Tutaj jest jego plan:


Mam nadzieję, że będą efekty. Nie spodziewam się Bóg wie czego, chociaż moim marzeniem byłoby -6cm w talii, bo mam jedną taką spódniczkę, którą chciałabym założyć na wigilijną kolację, ale z tego co zmierzyłam, musiałoby mi z talii spaść właśnie to 6cm. Jeżeli to mi się nie uda, to tak czy siak będę się cieszyć z każdego spadku. Tak samo kilogramów, jak i centymetrów ;) 

Co zjadłam?

*śniadanie 

owsianka na wodzie z jabłkiem, cynamonem i dwoma łyżeczkami otrębów żytnich + herbata zielona 

*II śniadanie

2 kromki chleba żytniego z tuńczykiem RioMare, kostka gorzkiej czekolady (no tak coś jeszcze słodkiego wpadło :D) + herbata mango i cytryna

* "przekąska"

średnio-mała miska barszczu ukraińskiego + herbata czarna

*obiad

barszcz z uszkami (czujecie ten świąteczny klimat ? haha) + herbata zielona

*kolacja

mała porcja barszczu z uszkami (zostało troszkę z obiadu, więc szkoda nie zjeść ) , kilka chipsów fromage + herbata mango i cytryna

*woda

2l.

*ćwiczenia

2 x TABATA Natalia Gacka 

80 przysiadów 

Mel B pośladki

Mel B ABS

Mel B Cardio

1 min plank


Dziękuję Wam za wszystkie życzenia urodzinowe i te powrotu do zdrowia. Dzięki Wam od razu wróciło mi zdrowie, ewentualnie mogło to być spowodowane lekami, które wzięłam haha. Oprócz tego oczywiście zrobiło mi się niesamowicie miło :D

Buziaczki :*


9 grudnia 2015 , Komentarze (16)

Hej kochani!

Korzystając z okazji, iż się rozchorowałam, postanowiłam że wreszcie coś tutaj napiszę. Miało być systematyczne pisanie, a wyszło jak wyszło. Jednak mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, bo od poniedziałkowego popołudnia jedyne co byłam w stanie robić to jeść i oglądać bajki, moimi ulubieńcami zostały oficjalnie "Kraina Lodu" i "Jak ukraść księżyc" :) Podobno ludzie, kiedy są chorzy nie mają apetytu, a ja wręcz przeciwnie. Tylko, że ten apetyt był raczej na słodycze (dokładnie gorzką czekoladę i włoskie praliny od babci), ewentualnie kanapki ze smalcem i ogórkiem kiszonym haha. 

Od poniedziałku mam już 16 lat! Sto lat sto lat niech żyje nam ! A kto? Ja. Jeszcze niedawno nienawidziłam urodzin. Twierdziłam, że to "rok bliżej do śmierci" haha. Zdaję sobie sprawę, że te słowa dziwnie brzmiały w ustach np. dwunastoletniej dziewczynki, ale taki miałam tok myślenia. Może było to spowodowane tym, że nienawidziłam swojego wyglądu? Teraz wszystko zmieniło się o 180' Kocham siebie, cieszę się z tego święta, choćbym nic miała nie dostać, bo nie o prezenty chodzi. Nie widzieliście mojego banana na twarzy, kiedy słyszałam tyle życzeń. Nie mogę uwierzyć, że otaczają mnie tak wspaniali ludzie. Tyle uścisków, nigdy w życiu nie doświadczyłam. W pewnych momentach trudno było się do mnie dopchać :) Nawet mój crush do mnie podszedł, przytulił mnie i powiedział "Wszystkiego najlepszego" wow! 

Teraz wniosek. Cieszmy się. Cieszmy się jak dzieci, ze wszystkiego. Nieważne, czy to będzie najwspanialszy prezent, jaki moglibyśmy sobie wymarzyć, czy zwykłe "miłego dnia" powiedziane przez kogoś na ulicy. Cieszmy się z tego wszystkiego. Dzięki tym wszystkim zmianom w ostatnim roku się tego nauczyłam. Dowiedziałam się sama o sobie, że jestem cholerną optymistką, chociaż zawsze wydawało mi się, że jestem raczej realistką, a tu takie zdziwienie ;)       Zapomniałam wspomnieć, że zrobiłam sobie prezent na urodziny i zostałam wolontariuszką WOŚPu. Udało mi się zanieść ankietę dosłownie minutę przed zamknięciem sekretariatu. Tak szybko, jak tam chyba jeszcze nigdy w życiu nie biegłam. Nawet dyrektor CK śmiał się ze mnie, że chyba jestem najbardziej oddaną wolontariuszką, bo jeszcze nigdy nie widział nikogo, kto tak szybko wbiegał po schodach :D 

Co zjadłam ? 

*śniadanie

musli (serek homogenizowany naturalny, płatki owsiane, jabłko, banan, rodzynki, orzechy, kawałeczki czekolady) + zielona herbata

*II śniadanie

dwie kromki chleba pełnoziarnistego żytniego ( jedna z tuńczykiem rio mare, a druga z twarogiem, rzodkiewką i szczypiorkiem) + herbata mango i cytryna (ostatnio moja ulubiona, dostałam na urodziny)

*przekąska

jabłko i marchewka (dosyć duża) + czarna herbata

*obiad

miska barszczu + zielona herbata

*kolacja

2 pyzy z mięsem, kromka chleba pełnoziarnistego żytniego z tym samym twarogiem co rano + herbata czarna

*woda 1.5l. + dodatkowy kubek herbaty mango i cytryna 

*ćwiczenia

za wczoraj 70 przysiadów i dzisiaj 75 = 145 przysiadów 

40 brzuszków

około 10-15 minut ćwiczeń, które zrobiłam tylko dlatego że mi się nudziło haha m.in nożyce, unoszenie nóg na boku (wzięte ze skalpela 2 serie 10 powtórzeń każda strona), unoszenie nóg w klęku podpartym. Mało, ale nie planowałam tego ;) 

plank 1 minuta

Dajcie znać, co u was :) 

Buziaczki :* 






4 grudnia 2015 , Komentarze (22)

Hej kochani !

Kto już czuje magie świąt ? Ja! Właśnie sobie siedzę czekając na rodzinkę, która ma przyjechać na weekend, pije herbatkę i słucham świątecznej playlisty. Do pełni szczęścia brakuje tylko moich dwóch księżniczek, które powinny się za jakąś godzinkę zjawić i pierniczków, których swoją drogą jeść nie będę, bo grzecznie z tym czekam do świąt. 

Dzisiejszy dzień minął raczej mało ciekawie, więc nawet nie ma o czym pisać. Jedyna rozrywka, to szukanie prezentów mikołajkowych, których i tak nie kupiłam, bo jak na złość nic ciekawego nie znalazłam...może jutro jeszcze pójdę czegoś poszukać, a jeśli mi się nie uda, to zostanę przy słodkościach, bo w końcu słodkie zawsze się sprawdza :D 


Co zjadłam? 

*śniadanie

musli (serek homogenizowany naturalny, orzechy, rodzynki, banan, jabłko) + zielona herbata i wapno

*II śniadanie

kanapka z chleba żytniego pełnoziarnistego z polędwicą i rzodkiewką 

*przekąska

sałatka owocowa (banan, jabłko, gruszka, ananas, brzoskwinia) , FigBar z jagodami

*obiad

2 kotlety mielone gotowane, 3 ziemniaczki, 2 ogórki konserwowe + herbata czarna (nie słodzę żadnych herbat)

*kolacja (dopiero będzie)

miska zupy ryżowej + herbata malina i dzika róża

1.5 l. wody + mięta pomiędzy posiłkami

Aktywność:

spacer po sklepach

50 przysiadów 

Może jeszcze coś później zrobię tak króciutko

Nie mam pomysłu jak zakończyć ten post, więc po prostu napiszę, że to już koniec i idę zrobić sobie kolacyjkę. 

Buziaczki :* 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.