Hej kochani!
Dzisiaj wpis o moich początkach ze zmianą nawyków, bo pamiętnik założyłam co prawda dopiero niedawno, ale wszystko zaczęło się na przełomie lipca i sierpnia. zaznaczę tylko, że wpis nie był planowany, ale zauważyłam, że wiele osób myśli, że ja swoje nawyki zmieniłam z dnia na dzień i w ogóle jest pięknie i wspaniale. A więc nie było tak kolorowo, jak się może wydawać. Od samego początku tego roku starałam się coś robić, ale nie wychodziło mi to wcale a wcale. Wmawiałam sobie, że jest to spowodowane jakąś chorobą (tarczyca i te sprawy), jednak zrobiłam wszystkie badania, byłam u endokrynologa (pomińmy, że żeby się do niego dostać musiałam czekać ponad 3 miesiące). Wreszcie pojechałam do niego, zrobił mi USG tarczycy i pełno jakiś dodatkowych badań krwi i EKG i okazało się, że z moją tarczycą wszystko dobrze. Tak na marginesie, okazało się, że byłam u lekarza, na którego temat panują bardzo negatywne opinie. Większość osób mówi, że jest on chamski, nieuprzejmy, a kiedy wejdzie się do jego gabinetu, to panuje bardzo nieprzyjemna atmosfera. Ja chyba jestem dziwna, albo podobna do niego, bo jego chamskie zachowanie nie przeszkadzało mi wcale,nawet dałam radę z nim troszkę porozmawiać, on trochę pożartował i atmosfera była całkiem luźna. Chyba jako jedyna wyszłam z gabinetu z uśmiechem, inni wychodzili zdenerwowani i z minami jak na skazanie. Na koniec ostatniej wizyty (wizyt było 3) usłyszałam "tarczyca w porządku, jesteś zdrowa jak ryba, ale musisz o siebie zadbać, bo jeśli tego nie zrobisz, to nawiedzi Cię ten przeklęty cellulitis" haha. Także według zaleceń postanowiłam coś ze sobą zrobić. Był wtedy maj, wakacje zbliżały się nieubłaganie, a ja ważyłam 74 kg, natomiast na początku roku ważyłam 72 kg, więc zamiast coś zrzucić, przytyłam 2 kg. Wcale nie czułam się wtedy ze sobą dobrze. Nie mogłam patrzeć w lustro. W tym momencie można pomyśleć, że to był właśnie czas przełomu, wtedy zaczęło się wszystko układać, waga spadała i było tylko lepiej. Nie! wtedy zaczęłam po raz pierwszy, ale tych moich "od nowa" była cała masa. Wtedy wyglądało to w ten sposób: 2 dni diety, 2 tygodnie tragedia, 2 dni diety i tak w kółko. Przyszły wakacje i wcale nie było lepiej. Lody, frytki, hamburgery i inne "pyszności" wołały do mnie z każdej strony. Nie muszę mówić, że ich wołanie poskutkowało i jadłam to codziennie. Do tego te wieczorne grille. Nic, tylko siąść i płakać. Przynajmniej miałam ruch w postaci pływania, spacerowania itp, więc przynajmniej plusem jest to, że nie przytyłam, a waga utrzymywała się na stałym poziomie, tym który był w maju. Końcem lipca zostałam już sama, bo wszyscy z którymi spędzałam czas wyjechał do domu, albo powyjeżdżali gdzieś na wczasy. wtedy powiedziałam sobie, że jeśli teraz ze sobą nic nie zrobię, to więcej nie próbuję. Pierwsze, co zrobiłam, to usunęłam ze swojego jadłospisu białe pieczywo i wszelkie smażone, oraz zaczęłam wreszcie jeść mój przeulubiony posiłek ŚNIADANIE. Po około 2 tygodniach, kiedy zdążyłam się już do tego przyzwyczaić wprowadziłam 5 posiłków, które spożywam regularnie, codziennie o tej samej porze (do dziś te godziny stosuję, które ustaliłam wtedy), ewentualnie może się to różnić max do 1h, ale mój organizm tak się już do tego przyzwyczaił, że działa jak zegarek. Wtedy też zaczęłam wprowadzać ćwiczenia. Jednak te pierwsze treningi, to było coś strasznego. Nic nie było dopasowane i nie miało to większego sensu. Ćwiczenia trwały do połowy października, a później złapał mnie leń i się skończyła aktywność, ale nawyki zostały. Na początku września ważyłam 69.2 kg. -4.8kg! Był to dla mnie ogromny sukces, bo po tylu porażkach wreszcie się coś udało. To co zrobiłam we wrześniu, to wyeliminowałam wszelkie kolorowe, gazowane i niezdrowe napoje i zastąpiłam je wodą (żegnaj moja ukochana grappo, 7-upie, fanto). Próbowałam też przekonać się do picia 1.5l. wody, niestety to się udało dopiero w listopadzie, a do tej pory był 1l. rzeczy, które w międzyczasie zrobiłam, to wyeliminowałam wszelkie zupy zabielane śmietaną tzn. jem zupy każde, ale nie dodaję śmietany (moja porcja jest odlewana), dość znacząco ograniczyłam sosy, wprowadziłam więcej owoców i warzyw. Jeśli czekacie na wstawkę o słodyczach, kiedy to pożegnałam się z nimi, to niestety, ale się tego nie doczekacie, ponieważ ja słodycze nadal jem. Tak, jedząc słodycze też da się schudnąć to 10 kg, jakie do tej pory osiągnęłam. Także jeśli ktoś uwielbia słodycze i nie potrafi się z nimi rozstać, niech tego nie robi. Wystarczy, jeśli taka osoba je ograniczy. Myślę, że 2 razy w tygodniu, max 3 coś małego słodkiego nam nie zaszkodzi. Ja jestem zdania, że odchudzanie, to nie ma być katorga, którą codziennie musimy przeżywać, to nie ma być coś na chwilę, co jak osiągniemy cel porzucimy, ale ma to być zmiana nawyków, które mają już nam zawsze towarzyszyć. Po pierwsze będzie to dobre dla naszej sylwetki na stałe, a po drugie nasze zdrowie również nam za to podziękuje. W tym momencie stwierdziłam, że jednak nie potrzebuję tak często słodyczy, lub innych niezdrowych rzeczy i zadecydowałam, jak już Wam pisałam o cheat mealach co 3 tygodnie, ale oczywiście, jeśli coś zdarzy się częściej, to nie będę robić z tego tragedii. Wniosek z tego taki, że wszytko najlepiej małymi krokami, nie spieszcie się, bo chcecie wszystko na już. Niewiele Wam to da. lepiej coś robić długo, ale na stałe, niż szybko i na chwilę. I oczywiście nie poddawajcie się, jeśli Wam coś nie wyjdzie za pierwszym razem, bo wreszcie nadejdzie ten moment, kiedy zacznie się Wam układać, kiedy będzie już tylko lepiej i coraz łatwiej :)
Mam nadzieję, że nie zanudziliście się, bo i tak starałam się to w miarę skrócić, no ale wyszło jak zwykle. Mam również nadzieję, że komuś doda to przynajmniej trochę motywacji. Wszystkim życzę oczywiście powodzenia w osiągnięciu swojego celu :**
Co zjadłam ?
*śniadanie
owsianka na wodzie z połową banana, msłem orzechowym i otrębami żytnimi + zielona herbata
*II śniadanie
kanapka z szynką, sałatą i serem żółtym + zielona herbata z cytryną (dzisiaj dzień herbaty, więc rozdawali w szkole)
*przekąska
5 krakersów (?)
*obiad
3 ziemniaczki, wątróbka z cebulką, 2 ogórki konserwowe + herbata mango i cytryna
*kolacja
miska zupy jarzynowej + herbata czarna
*woda
1.5l.
*ćwiczenia
105 przysiadów
MelB nogi
MelB pośladki
MelB brzuch
plank 1min
Na dzisiaj to już wszytko. Życzę Wam udanego wieczoru i do kolejnego wpisu :)
Buziaczki :*
CherryTea
16 grudnia 2015, 17:05Bardzo mądry wpis :) mi zajęło dużo czasu, żeby mądrze podejść do odchudzania, w Twoim wieku kombinowałam z dietami w stylu "Amerykanskich astronautów" :)
Minionslover
16 grudnia 2015, 17:10Mi na szczęście udało się już teraz w miarę zacząć ogarniać ten temat :) Dziękuje :**
angelisia69
16 grudnia 2015, 14:35taka mloda a nie jedna starsza osoba moglaby sie od ciebie uczyc.Fajnie ze nie postawilas jak wiekszosc na 900kcal i jeszcze jakies ograniczenia.a zdrowo,rozsadnie i raz na jakis czas grzeszek.O to w tym chodzi,bo to zmiana na cale zycie a nie tylko na chwile.Powodzonka
Minionslover
16 grudnia 2015, 14:56Dziękuje za miłe słowa :*
wiolla89
16 grudnia 2015, 11:41życze Ci powodzenia!!! może przeoczyłam, ale ile teraz ważysz??
Minionslover
16 grudnia 2015, 12:3064.5 kg taka waga była w tamtym tygodniu. Jutro zważ się jeszcze raz, żeby zobaczyć czy są jakieś efekty po tygodniu ćwiczeń, bo jak patrzę w lustro to widzę że coś aię zmieniło. Dziękuję bardzo :**
wiolla89
16 grudnia 2015, 14:56o masz. może warto zacząć ćwiczyć? :) musze mieć motywację!! trzymaj się!!
Minionslover
16 grudnia 2015, 15:05Warto warto warto ! Polecam, bo efekty są widoczne bardzo szybko, a poza tym na początku może być ciężko, ale z czasem to bedzie czysta przyjemność ;D
Minionslover
16 grudnia 2015, 15:06Ale oczywiście odżywianie też jest niesamowicie ważne.
wiolla89
16 grudnia 2015, 15:43wiem wiem. ćwiczę trochę, ale widac za mało. totalnie nie mam czasu przy małym bąblu :))
Minionslover
16 grudnia 2015, 15:45:)
Nualka
16 grudnia 2015, 10:21I takie mądre słowa napisała 16latka, ja do tego wszystkiego doszłam dopiero po 20tsce, wcześniej nie przekroczylam 70tki i jakoś nigdy nie zwracałam uwagi. I moje "od nowa" było milion razy, ale po tylu latach odzwyczaiłam się zupelnie od białego chleba i "Grappy" :D
Minionslover
16 grudnia 2015, 10:23Jej. Dziękuje bardzo :** Tych od nowa może być nawet milion, ale ten milion pierwszy raz się zacznie udawać ;)
Nualka
16 grudnia 2015, 12:01Nawet i 2 miliony może być, ale lepsze to niż w ogóle się nie obudzić z tego snu, nie ogarnąć, wydaje mi się, że osoba,która się wkręciła w temat żywienia, która postanowiła schudnąć, nawet jak jej się nie chce to i tak już zawsze będzie inaczej na wszystko patrzeć :)
Minionslover
16 grudnia 2015, 12:28Dokladnie :D
createmyself
16 grudnia 2015, 09:22swego czasu też potrafiłam schudnąć jedząc praktycznie to wszystko co lubię, z małymi modyfikacjami- jogurt zamiast śmietany, albo rezygnacja z sera do makaronu i tak małymi kroczkami osiągałam dobre wyniki, teraz czas wprowadzić to nie tylko na nowo ale i na stałe. Gratuluje tych 10 kg-super wynik i z tego co widzę racjonalnie i zdrowo!
Minionslover
16 grudnia 2015, 10:09Wszystko ma być racjonalnoe i zdrowo. Nie chce nawet slyszec o jakis "dietach cud", bo moim zdaniem jedyny cud jaki moze sie przy nich wydarzyc, to jesli poczatkowa waga nie wroci z gratisem :) Czasami wystarczy wprowadzić niewielkie zmiany, żeby było lepiej ;) Dziękuję :*
asiaxg
16 grudnia 2015, 08:51Ah, dieta "od nowa", znam podobną, którą stosowałam ale nazywała się " od jutra" :D. Zmiana przyzwyczajeń i naszej "rutyny" to fundamentalna sprawa w dbaniu o siebie :) Pozdrawiam
Minionslover
16 grudnia 2015, 10:03A to jest jeszcze masa innych diet "od poniedziałku", "od nowego roku" :D Tylko żadna z nich nie chce działać :)
Antonika
16 grudnia 2015, 07:12Ty miałabyś tu kogoś zanudzić? Bo zacznę krzyczeć zaraz :) Im dłużej tym lepiej. Czytam to jedząc śniadanie - również mój ulubiony posiłek XD Momentami czułam się jakbym kontemplowała autobiografię z kilku ostatnich miesięcy mojego życia. Też badałam sobie tarczycę, tyle że ja byłam na 99% pewna o swojej niedoczynnści ze względu na to, że moja mama to ma. Jednak okazało się, że jestem w pełni zdrowa. Też miałam dni udane na przemian z nieudanymi oraz ciągi dni nieudanych. Różnica jest taka, że ja nie mogę sobie pozwolić na drobną słodycz, bo skończy się to od razu napadem. Albo wcale, albo w nadmiarze. A mam pytanie: używasz jakiś wspomagaczy odchudzania jak np. zielona herbata?
Minionslover
16 grudnia 2015, 07:17Dziękuje za tak miłe słowa ;* U mnie w rodzinie dużo osób ma chorą tarczycę, więc też to spowodowało moją chęć przepadania. Piję zieloną herbatę, czerwoną (ale aktualnie się skończyła), a nawet zdarzała się taka przepyszna grejpfrutowa wspomagająca odchudzanie z BigActive. Jednak ja po prostu kocham herbatki i nie traktuje tego, jak wspomagacze, bo bez tego bie wyobrażam sobie po prostu mojego dnia :D
makowe.pole
15 grudnia 2015, 22:26Myślę że fajnie i rozsądnie ale i na luzie podeszłaś do tematu odchudzania. Powoli zaczęłaś zmieniać nawyki i wprowadzać zdrowy tryb życia. Gratuluję Ci takiego podejścia! :) i życzę abyś dalej tak pięknie dawała sobie radę :)
Minionslover
16 grudnia 2015, 05:53Stwierdziłam, że skoro ma to być ostatnia próba, to nie mogę się tym bardzo stresować :) Dziękuję <3
metr68
15 grudnia 2015, 22:21No to gratuluję wytrwałości naprawdę ;) Ile ja już przeżyłam tych ostatni raz mi się nie udało... ohohoho :) Zgodzę się z Tobą najbardziej w tym, że nie wszystko na raz. Ja np. piję wodę, wcześniej nie mogłam jej nawet przełknąć. To na plus i na wagę i na skórę. Powodzenia :)
Minionslover
16 grudnia 2015, 05:57Dziękuję :* Ja akurat tak się zmotywowałam, że ten ostatni raz tym oatatnim razem jest :) Ja, kiedy wcześniej piłam wodę, miałam odruch wymiotny a teraz jeśli napiję się czehoś innego to zazwyczaj mi nie smakuje, albo jest za slodkie :)
kellislaw
15 grudnia 2015, 22:19Idealnie! Tak właśnie powinno się zmieniać nawyki! Stopniowo i rozłożone w czasie! Dzięki wysiłkowi i cierpliwości osiągnęłas sukces! Brawo! :****
Minionslover
16 grudnia 2015, 06:22Dziękuję bardzo bardzo :** Co prawda celu jeszcze nie osiągnęłam, ale małymi kroczkami dam radę ;D