Szósty dzień z rzędu , waga bez zmian. Jak się przykleiło to 68,9kg, tak nie chce odkleić. Nawet o dziwo, wczorajsza pizza, nie zmieniła wskazań wagi. To mnie dziwi bardzo, bo zawsze był po pizzy nawet kilogramowy ,chwilowy wzrost. Najwidoczniej poza pizzą, jadłam wczoraj w limicie kalorii, a nie liczyłam. Na żywioł poszłam z truskawkami, czereśniami, jogurtem i rzodkiewkami. No widać od tego się przytyć nie da :) zapamiętam.
Dziś od rana też truskawkowo, potem niestety gotowiec. Byłam poza domem i nie dało się inaczej, niż wszamać kupny batonik musli. 132kcal
Przewidziane miałam na drugie śniadanie 200kcal i zmieściłam się w limicie z zapasem, więc spoko. Muszę sobie chyba upiec zapas ciasteczek owsianych, żeby były awaryjnie.
Dziś nietypowa, niedzielna stylizacja, bo ja nigdy w kieckach nie chodzę :) taki wyjątek bez okazji, ale wypadało ją przewietrzyć, bo od roku wisiała w szafie nówka, jeszcze nie używana
no i obiadek... makaron w sosie śmietanowym z serem żółtym, czosnkiem, bazylią i orzechami. Czyli to co tygryski lubią najbardziej ;) mogłabym jeść makaron na okrągło.
Podwieczorek- koktajl truskawkowy ;)
kolacja- kanapka z serkiem białym i dżemem
Spacer zaliczony, kibelek niestety nie, picie wody marniutko.
U mnie jest problem z ułożeniem różnorodnego menu, bo ja się bronie jak mogę przed nowymi smakami. Lubie to co znane i sprawdzone. Nie lubię w ogóle kanapek, poza tą moją jedną dżemową ;) Mięsa mogłabym w zasadzie nie jeść, warzywa, wiadomo, samo zło ;) zwłaszcza te gotowane. Cukinia, papryka czy pomidor na ciepło są jakieś ble. Brokuł, szpinak i włoszczyzna to samo. Jak już, to ewentualnie kalafior, żółta fasolka od biedy wejdą. Ogórki i rzodkiewki jak najbardziej, bo to ma pierwotny smak i na ciepło się nie robi. Surówek do dań z makaronem nie ma, a same to nie to. Ciężki przypadek jestem :)
=====================================================
Gadżet na dziś, to zgrzewarka do torebek foliowych. Kupiłam z myślą o zgrzewaniu otwartych opakowań makaronu i sprawdza się rewelacyjnie