Hej!
Dzisiaj stwierdziłam, że wieczór poświęcę w trochę inny sposób, aniżeli przed komputerem (spacer z rodziną w kierunku plaży), więc czas po całym dniu chodzenia przeznaczę na wpis i może opiszę Wam skąd tak naprawdę pomysł na zmianę zawartości talerza na wegański i czy żałuję tej decyzji.
Na wegetarianizm przeszłam w 2015 roku, jednak produkty, jak krowie mleko czy też żółty ser odrzuciłam ze względu na problemy trądzikowe, jako osoba obdarzona tymi problemami musiałam sobie jakoś radzić, więc szperając intensywnie w internecie znalazłam dietę wegetariańską, jako sposób na schudnięcie oraz piękna cerę. Tak, nie miało to nic w związku z krzywdą zwierząt.
Jednak z biegiem czasu zaczęłam wdrążać się w temat weganizmu, rodzina była przerażona moją decyzją, bo co ja będę jadła, czy nie będę mieć niedoborów, jednak podjęłam decyzję w lutym 2016 o 30 dniowym wyzwaniu na weganizmie. Nie było ciężko, jak się wydawało. Pokochałam gotowanie, zaczęłam mieć szacunek do jedzenia, zwierząt i innych ludzi, bo dziwnie to zabrzmi ale to właśnie weganizm sprawił, że zmieniłam swój pogląd na wiele spraw.
Czy żałuję, że jestem weganką? Nie. Weganizm to styl życia, nie hobby.
Śniadanie: omlet ze szpinaku i mąki z ciecierzycy, awokado, pomidor malinowy, garść migdałów i orzechów laskowych
Obiad: kasza gryczana, buraczki, gotowane warzywa (zdjęcie) - jedzenie w nadmorskiej restauracji
Kolacja: mix gotowanych warzyw z awokado