Dziś zmiana czasu na zimowy, mój ukochany i taki na którym czuję się najlepiej. Naturalnie nie przestawiam się na niego w związku z czym mam dodatkową godzinę dnia, którą zamierzam przez te pół roku wykorzystać na ruch. Zawsze zastanawiało mnie który z czasów jest czasem właściwym. Wiele osób mylnie wskazuje czas letni na którym przyznam szczerze nie czuję się najlepiej. Ciężko mi się wstaje wcześniej aby np pojeździć rowerem, a przez pierwsze miesiące (co najmniej dwa) jestem jakby wyjęta z życia. Okazuje się jednak, ze to czas zimowy jest tym właściwym i tu muszę przyznać mój organizm inteligentnie mi to pokazuje.
Dziś obudziłam się tak jak zwykle a teraz cieszę się słońcem za oknem które od rana pozytywnie mnie nastraja. Wiadomo, że teraz zaczną się długie wieczory które z radością poświęcę na dobrą książkę czy film. Zaszyję się z zimową herbatką pod kocem i będę oddawać się lekturze, na którą w okresie letnim nie mam tyle czasu i też jakoś wolę z wiadomych przyczyn wykorzystać je na ruch na świeżym powietrzu.
Najwyższa pora także na zmianę aranżacji tarasu na opcję jesienno - zimową. Co prawda kwiaty nadal kwitną, jednak to już chyba nie potrwa bardzo długo. Chociaż kto wie, poziomki nadal kwitną i młody swobodnie sobie je zrywa każdego ranka. Oczywiście po dwie czy trzy sztuki, ale jaka przy tym jest radość.
Dzisiejsze menu analizowałam stosunkowo długo z uwagi na to, że ostatnio mam ciągoty na słodkie więc wolę je wprowadzić w owsiance a nie w postaci batonika czy czekolady. Na śniadanie zjem tosty z awokado, pomidorem i jajkiem w koszulce (takie pyszne śniadanie dla całej rodziny), później będzie czekoladowa pieczona owsianka z malinami a la brownie. Zrobię od razu więcej żeby dzieciaki zjadły. A na obiad poleci tradycyjnie rosół i pół porcji wieprzowiny pieczonej z serem pleśniowym i pieczarkami. Na kolację lekkie kanapki z rzodkiewką i serem twarogowym, gdyż wczoraj udało mi się dostać naprawdę ładne w sklepie.
Uznałam także, że warto zacząć gotować dietetyczne dania w opcji dwóch porcji i mrozić, tak aby gotować sobie co drugi tydzień bądź mieć dwa dni tego samego obiadu pod rząd. Choć niektóre z potraw spokojnie mogę wprowadzać całej rodzinie to jednak czasem część z nich są strikte tylko i wyłącznie pode mnie a męczy mnie gotowanie kilka dni pod rząd dwóch obiadów. Szczerze mówiąc próbowałam ograniczać kalorie i jeść ze wszystkimi na zasadzie ważenia posiłku obiadowego i stosowania go w wielkości do zapotrzebowania kalorycznego na podstawie tych podanych od dietetyka, jednak okazywało się, ze porcje są zbyt małe i po prostu się nimi nie najadam. Te od dietetyka są tak fajnie skomponowane, że nie dość że jestem najedzona to mam możliwość zjadania większej liczby warzyw które kocham. Mąż woli mięcho więc nie chcę mu zabierać tej radości. A jestem zdeterminowana ,żeby przed zakończeniem tego roku zrzucić coś jeszcze.