Moja piosenką od dzisiaj będzie " Not afraid" Eminem .. Nie przepadam za rapem notabene. Ale jak tu się nie zgodzić
"Nie boję się postawić na swoim
Niech wszyscy
Wezmą mnie za rękę
Przejdziemy tą drogę razem,
Poprzez burzę
Nieważna pogoda, zimno lub ciepło
Po prostu wiedz o tym że nie jesteś sam
Krzycz, jeśli jesteś w takiej sytuacji, jak ja."
Do boju dziewczyny , nie jesteśmy w tym same!!! Wiecie co ja ostatnio zrobiłam? Tzn nie ostatnio , w marcu jak miałam urodziny...
Powiedziałam sobie, że będę jak Rocky Balboa , zdeterminowana, zdyscyplinowana i bede walczyć. Zamówiłam sobie nawet koszulkę motywacyjną z napisem Rocky 46! :D Takie rzeczy naprawdę działają. Przynajmniej na mnie. Im więcej znajduję sobie takich " osobistych " motywatorów tym lepiej mi idzie.
Mam naprawdę powera. I niech tak zostanie.
Miałam wam napisać o dolinie rozczarowań. Otóż podejmując się jakiegoś wyzwania, wchodząc w proces zmiany bardzo chcemy żeby wszytko zadziałało bardzo prostolinijnie . Rach, ciach kg w dól, sylwetka super, i bieg na zakupy po nowe ciuchy. Niestety wiemy już chyba wszyscy, że tak nie jest. Jak odkryłam dolinę rozczarowań to jest mi mega łatwiej. Po prostu uzbroiłam się w cierpliwość i czekam. Oczywiście nie z założonymi rękami. Działam. Dietka, ćwiczenia ale nie ważę się już codziennie, nie mierzę się codziennie. Po prostu zmieniam swój styl życia. Otóż dolina rozczarowań to jest taki jakby magazyn całej naszej dotychczasowej pracy. Wszystkich ćwiczeń, picia wody, trzymania diety, prób i wysiłków. Te wszystkie drobne kroczki magazynują się w jeden wielki ogrom pracy. Wygląda to mniej więcej tak.
Jak widzicie proces ten trwa w czasie , długo trwa. I przez ten czas wszystkie nasze działania, jak już wyżej napisałam kumulują się w dolinie rozczarowań. Tam się mieści każde wejście na wagę, które nie wskazało tyle ile chciałyśmy, każdy zmierzony centymetr, każde zjedzone i nie zjedzone ciastko, każdy krok, każda łza. każda kropla potu... I tak zapełnia nam się ta dolina rozczarowań do momentu, w którym osiągamy swój punkt ukrytego potencjału, w którym wszystko zaczyna ruszać, w którym wreszcie zaczynają być widoczne efekty naszych wielotygodniowych, wielomiesięcznych a czasem i wieloletnich starań..
Starajcie się wytrzymać do momentu kiedy same osiągniecie plateau ukrytego potencjału, kiedy nadejdzie TEN WŁAŚNIE moment kiedy wyjdziemy już z doliny rozczarowań i zobaczymy pierwsze efekty.
Ja miałam jeden z takich momentów wczoraj. Ci, którzy czytają mnie na bieżąco zapewne pamiętają, że dwa miesiące temu nie mogłam wyjść na raz ze stacji metra na przystanek. Schody pokonywałam z trzema przystankami jak nic. Wczoraj przetruchtałam w 30 min , bez zatrzymania - 5km. A pierwszego dnia, jak wyszłam biegać to w zasadzie szłam bo płuca mi rozerwało już po pierwszych trzech metrach... Ale wychodziłam codziennie, codziennie 5:45 pobudka i marsz do parku. Zatrzymała mnie dopiero pandemia ( i to tez nie do końca).
Dobrze jest znać takie mechanizmy, które kierują nami w procesie zmiany, Łatwiej jest wtedy czekać na ten moment ... Ich może być oczywiście wiele. W różnych dziedzinach naszego życia. Ale warto wiedzieć, że zamiast na celu lepiej jest skupić się na procesie... Osiągniety cel jest jedynie efektem naszego działania ... dowodem na to, że wybrałyśmy właściwy, spójny z nami system zmiany, który dla każdej z nas może być inny, ba na pewno jest .
A z pamiętnika odchudzania... zjadłam dzisiaj nadprogramowo wafelek ryżowy i się tak zakrztusiłam, że prawie sie udusiłam. Karma wraca:D:D:D
Życzę wam jak najpłytszych dolinek rozczarowań...