Nic mi się nie chce. Nie chce mi się odchudzać. Nie chce mi się nic robić w domu, w pracy. Lenia mam okropnego
Wszystko mnie denerwuje. Nie jestem przed miesiączką. Zmęczona chyba jestem natłokiem spraw - do załatwienia... do załatwienia... do załatwienia...
Chyba chciała bym być już na emeryturze. A tu chyba jeszcze przede mną 100 lat pracy. Dom, dzieci, praca, dom, dzieci, praca...
Kwiatki kolorowe bym sobie posadziła krzaczki jakieś zieloniutkie. Chyba potrzebuję urlopu. Podobno lato ma być kiepskie - chłodne, mało upałów, deszcze i burze.
Kiedy najlepiej zaplanować urlop? Lipiec? Sierpień mnie już kilka razy zawiódł. A może wrzesień?
Może zacznę od długiego majowego weekendu. Gdzie by tu pojechać na dwie - trzy spokojne nocki? Może nacie jakieś sprawdzone fajne miejsca?
Pozdrowionka :-)