Podjęłam wyzwanie, że nie jem słodyczy przez cały post, no i wczoraj poległam.
Moje dziecko miało urodziny i po prostu zwariowałam. Nie jem słodyczy od połowy stycznia, a tu wczoraj taki klops. Wszystko było takie apetyczne - dwa kawałki tortu :-( Ale powiem Wam, że wieczorem było mi niedobrze.
Zero kolacji. Jeszcze dziś rano nie mam na nic ochoty. Poczekam aż mi zaburczy w brzuszku - wtedy poczuję, że "poszło". Kawa, herbata, herbata.
A przeziębienie mi minęło. Jednak zwolnienie i kuracja w domku - i o wiele szybciej się zdrowieje.
W piątek się ważyłam... -0,9 kg. Nie za wiele, ale ważne że w dół.
Zaczynam mieć wątpliwości czy do świąt uda się zbić wagę na te 75 kg. Chociaż do świąt 5 tygodni - 1 kg tygodniowo... to może by się udało.
Będę walczyć. Pozdrawiam :-)