no i znowu ja. dzieje się u mnie, dzieje. już trochę rozgryzłam swój problem - we wszystkim chcę być najlepsza. a skąd mi się wzięła ta wiedza?
ostatnio w przypływie dobrego, wiosennego humoru ubrałam szpilki, sukienkę, umalowałam się starannie, delikatnie upięłam włosy - gdy spojrzałam w lustro byłam z siebie bardzo zadowolona. a uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy kilku facetów nie mogło oderwać ode mnie wzroku ;) w świetnym nastroju byłam cały dzień, do czasu gdy spotkałam się z moim kumplem. piwko, miła atmosfera. tematy potoczyły się w różne strony, jednym z nich była atrakcyjność pod względem wyglądu. chłopak szczery, miły, powiedział mi coś, co mi się wryło w psychikę "Anulka, Ty nie jesteś brzydka. Ty jesteś przeciętna, więc nie jest źle ;)".
wiem, że nie miał złych intencji, wiem, że to nie było obraźliwe, jednak mnie to zabolało.
zanim wróciłam do domu zrobiłam sobie dłuuugi wieczorny spacer.
i wtedy dotarło do mnie że mam kompleks - ludzie często mówili mi, że jestem najgorsza. z charakteru, z wyglądu (gdy się nie malowałam), że się nie uczę i jestem najgłupsza. teraz to się odbiło - chcę być we wszystkim najlepsza, i wkurza mnie gdy komuś coś lepiej wychodzi niż mi. jestem jak małe dziecko, ale nie umiem tego zwalczyć.
moje myślenie to mniej więcej:
- "ale ładna dziewczyna! chciałabym tak wyglądać! idę ćwiczyć, żeby być chuda i wyglądać lepiej niż ona!"
- "ale mądra dziewczyna! zabłysnęła wiedzą, imponuje mi to! idę się uczyć, bo chcę wiedzieć więcej niż ona. chcę być najmądrzejsza. chcę, by ludzie to widzieli i mnie doceniali!"
- "ta dziewczyna jest taka zabawna! jest duszą towarzystwa. też taka chcę być? dlaczego nie mogę? też staram się być dla wszystkich miła. jestem nikim, nikt mnie nie doceni, nic mi się nie uda. pieprzę to"
no i tak to wychodzi. dla większości dziewczyn wyjdę na próżną lalę, i chyba tak niestety jest :( chciałabym być piękną i mądrą kobietą, spełniać marzenia i zdać dobre studia, ale we mnie siedzi jeszcze dzieciak, którego nie mogę przepędzić..
poza tym u mnie wiosna, i miłość razem z wiosną. szkoda, że uczucia ulokowane są w największym palancie. już miałam z nim epizody, każdy kończył się nienawiścią, obustronną. teraz znowu mamy coś ku sobie, jednak chyba bardziej ja ku niemu. wydaje mi się że wyolbrzymiam, i że on jest po prostu miły, a ja to postrzegam jako zainteresowanie moją osobą. wchodzę do tej samej rzeki 4 raz! ale to zbyt często wraca.
podsumowując: patrząc na innych ludzi mam wiele motywacji, do ćwiczeń, do nauki, do wszystkiego. ale później wiem, że to nie na moje możliwości, że nie dam rady, bo nie jestem taka jak inni, bo ja jestem głupsza, bardziej oporna na wszystko. chcę coś zrobić, ale gdy widzę ile to wymaga wysiłku, czasami ponad moje siły to sobie odpuszczam. nikt mnie nie wspiera, nikt nie pomaga, więc mam marzenia, ale ich nie realizuję. a czas ucieka.
siedzi we mnie dzieciak. zazdrosny dzieciak, który potrzebuje atencji otoczenia. przecież czas dorosnąć, staję się kobietą, która powinna mieć głowę na karku!
mój psycholog stwierdził, że na moje warunki i tak jest ze mną dobrze. zważając na to, jakie mam problemu w domu i nie tylko, radzę sobie. żebym uwierzyła w siebie, zlecił mi masę testów, na predyspozycje zawodowe, na inteligencję. wyszły dobrze, i wmawia mi, że poradzę sobie ze wszystkim, tylko muszę UWIERZYĆ. a ja wierzę tylko w to, że on kłamie, bo nie dam rady. że wmawia mi, że jestem mądra tylko dlatego, żebym się całkiem nie załamała.
"chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy, chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei..."