Ehh, od dziś się nie ważę. Nie wiem gdzie szukać przyczyn braku spadku. Jem 5 posiłków, co 3 godz kolacja 19.30 idę spać ok 22-22.30, kręcę hh, marszobiegiem pokonuję ok 40 minut, rozciągam się, spaceruje z dzieckiem i ogólnie jestem w ciągłym ruchu. Zaczęłam masować uda, stosuje naprzemienne prysznice.Nie podjadam, piję tą zasraną wodę której nienawidzę. Nie jem słodyczy.
Menu
wstaję ok godz 7.30 śniadanie jem o 8
szklanka wody na czczo
śniadanie: 2 kromki chleba, plaster sera, wędliny, sałata, pomidor, ogórek, rzodkiewka
2 śniadanie aktivia plus nektarynka
obiad :warzywa na patelnie po grecku plus 200 gram piersi z kurczaka smażonej na łyżce oliwy
pod: kubek kawy plus 3 ciastka zbożowe
kolacja: 150 gram białego sera z rzodkiewką, porem szczypiorkiem, pół bułki razowej z dynią i ziarnami
Nie jest tego mało, bo czasami nie mogę tego przejeść. Piję 30 minut po posiłku kubek wody.
ćwiczę godz dziennie.
I krew mnie zalewa jak od pon do pt na wadzę widzę 73,1 w niedzielę 72,8 a w pon znów 73,1 mam ochotę rozbić tą wagę młotkiem w drobny mak!
Nie schudnę 8 kg boję się że nie schudnę nawet 6 :(
Bite 2 tyg jestem w ryzach a tu dupa.
Patrze na zdj kiedy ważyłam więcej i ciągle mam wrażenie że teraz jestem grubsza.
Do dupy z tym wszystkim.