Po 8 dniach spędzonych w szpitalu pod kroplówką, poddawaniu niezliczonej ilości badań i konsultacji lekarskiej, wracam do domu. Czas ten skłonił mnie do wielu refleksji, a także był nauczką na przyszłość, abym przystanęła i przemyślała sposób w jaki przeżywam swoje życie...
Cóż, wydawało mi się, że skoro setki tysięcy osób mogą prowadzić życie na najwyższych obrotach, to i ja dam sobie radę. Od ponad 3 miesięcy nie miałam czasu dla siebie - dużo pracowałam, wolne dni spędzałam na siłowni, wieczorami umawiałam sie ze znajomymi, a w nocy nie mogłam spać. Mój organizm od dłuższego czasu wysyłał mi sygnały, że dostarczam mu za mało kalorii, że jest zmęczony i powinnam zmienić swój tryb, ale owładnięta jakąś obsesją i brakiem samoakceptacji, zapadałam w stany depresyjne i psychicznie czułam się coraz gorzej... Stosowałam środki przeczyszczające i wspomagacze odchudzania. Kilkakrotnie wsadzałam palec w gardło, ale nie miałam odwagi wymiotować.Wszyscy, włącznie z rodziną i przyjaciółmi mówili, że zaczynam wyglądać, jak wrak człowieka, a ja pomimo braku sił, dalej brałam na plecy sztangi i zasuwałam i uśmiechałam się tworząc jakąś maskaradę.
Przed ośmioma dniami dostałam potężnych bóli brzucha, skurczu jelit, biegunki i wszystkich innych nieprzyjemnych dolegliwości żołądkowych. Najprostsze czynności, jak ubieranie się, mycie, czy siadanie na krześle stały się katorgą i mordęgą. Nie mogłam wytrzymać bólu, z powodu którego zaczął się płacz, a w głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze. Lekarze z POZ nie widzieli "nic niepokojącego", mimo moich łez i jęków. W końcu trafiłam do szpitala na izbę przyjęć. Kroplówki, usg, tomografia brzucha. Diagnoz było wiele - poprzez zapalenie wyrostka robaczkowego, przez torbiel jajników, po chorobę leśniowskiego-crohna. Pomyślałam sobie "Boże, jeśli będę zdrowa, zacznę się szanować, obiecuję". Nocą przewieziono mnie karetką na ginekologię. Lekarz był okropnie niedelikatny. Popołudniu znowu skierowano mnie do innego szpitala, podano mocne środki przeciwbólowe, zrobione miliard różnych badań, jednak każde z nich było w normie. Ginekolodzy, gastrolodzy i interniści rozkładali ręce. Przez parę dni byłam na diecie kleikowej. Jadłam papki dla dzieci i suchary. Płakałam już z bezsilności i bezradności, bo każdy kęs wzmagał ból i biegunkę. Myślałam sobie wtedy, że teraz to się odchudzę! Będę tyczką i może w końcu czegoś się nauczę..I nauczyłam się..
Dolegliwości z dnia na dzień ustępowały. W końcu mogła przewrócić się na drugi bok i spokojnie usnąć w nocy. Ból minął. Stopniowo zaczęłam jeść więcej, a lekarze zdiagnozowali u mnie:
a) stan zapalny jelit
b) ostrą biegunkę infekcyjną
Teraz bardzo doceniam to, co mam, co daje mi każdy dzień, a kromka chleba z masłem jest jak królewski posiłek. Zaprzestaję treningów siłowych - dzięki temu zyskam spokój, większą ilość czasu i energię. Będę ćwiczyć w domu. Zwiększę liczbę węglowodanów i nie będę wszystkiego odmierzać na wadze z aptekarską dokładnością. A kiedy znów będę chciała wyglądać, jak anorektyczka, spojrzę na swoją dokumentację szpitalną i ten wpis i puknę się w głowę!
Jednak rację mieli ci, którzy mówili, że na 1400 kcal mięśni nie wyrobię. Dziś patrzę na mój zmasakrowany brzuch, który pozbawiony jest resztek mięśni, które wyrabiałam przez ostatnie tygodnie. Została sama skóra i kości i w sumie.. Mam to, czego chciałam, ale nie czuję się z tego powodu jakaś szczęśliwa i mega zadowolona. Pora przewartościować życie. I bardziej je szanować...