Mój brzuch zawsze był moim największym kompleksem. Postrzegałam go jako wielki, niejędrny wał tłuszczu nie dostrzegając tego, że wygląda on zupełnie dobrze. Szkoda, że pobyt w szpitalu dopiero uświadomił mi, jak bardzo się myliłam i wpadłam w jakąś pułapkę własnej obsesji. Myślę, że walczyłam z pewnego rodzaju zaburzeniami odżywiania, bo myśl o tym, że mam być szczupła znacząco wpłynęła np. na moje kontakty z facetami (oczywiście nikt nie chciał zakompleksionej laski), czy ogólne samopoczucie. Teraz znów drżę, bo dostałam skierowanie do szpitala na badania, bo moje jelita nie pracują jeszcze tak, jak powinny..
Cóż, brakuje mi siłowni, jak cholera. Staram się wykonywać jakieś lekkie ćwiczenia w domu, ale to nie to samo :(
Głupota nie boli..
i trochę napięty:
Sam instruktor mówił mi żebym przestała sugerować się zdjęciami z instagrama, czy znalezionymi w sieci, bo są sprytnie wyretuszowane, albo światła robią swoje. Mam też inny rozstaw kości, inne predyspozycje genetyczne i nigdy nie będę miała w talii 60 cm. Czemu musiałam zrozumieć to dopiero, gdy stało się coś złego??
aska5527
5 października 2014, 10:52Idealny! Też bym taki chciała ;)
Sensamilla
5 października 2014, 09:27Musisz się trzymać a wszystko na pewno będzie dobrze... A tak apropo- twój brzuch jest dla mnie jak MARZENIE :)