W zasadzie nic się nie zmieniło. Oduczyłam się totalnej obsesji na punkcie swojego ciała, choć czasem zdarzają się chwile, gdy nie mogę na siebie patrzeć. Nieraz jem jam napadowa bulimiczka, nieraz pilnuję zbilansowanej dietki, ale tak kołysze się nie wiedząc za bardzo, co ze sobą zrobić :)
Miałam kilka powrotów na siłownię, ale czułam jakąś wewnętrzną blokadę.
Zaczęłam chodzić na basen, ale ogranicza się to do 1x w tygodniu.
Czasem poćwiczę w domu, ale ciężko mi z motywacją.
Czyli wielkie babskie niezdecydowanie :)
Na razie czekam na multisporta z pracy, chcę robić coś dla siebie, dla zdrowia i urody, niż dla chorego wrzucenia fotki na instagrama.. Jedynym moim największym problemem jest to, że kompletnie nie wiem, co zrobić ze swoim życiem zawodowym. I myślę, że dopóki nie ułożę sobie tego sektora, nie ruszę z niczym innym.
P.S.: Waga na moim pasku pokazuje 54 kg. Teraz, mimo spadku mięśni, utrzymuję ją, więc jak widać, wszystko zaczyna się w głowie..
angelisia69
17 marca 2016, 03:54zmiana podejsci/myslenia duzo daje!!Mam nadzieje ze dojdziesz do tego co chcesz osiagnac,nie za wszelka cene a powoli bez spiec.Bo slepe nadazanie za idealem zawsze sie zle konczy gdyz idealow nie ma ;-)