Do odchudzania na poważnie podchodzę po raz pierwszy. Zbliżam się do 40-tki i chyba nie do końca jestem w stanie pogodzić się z upływającą młodością. Poza tym ciągle jestem na rynku matrymonialnym ;) Pragnę zgrabnej szczupłej ale przede wszystkim wysportowanej sylwetki. Wiem, że lepiej działam w grupie. Potrzebuje trochę bata nad sobą, presji społecznej, kontroli. Chcę żeby ktoś powiedział "sprawdzam". Potrzebuje Was :)
od marca tego roku przestałam chodzić na siłownię, diety nie pilnowałam od dawna. Jadłam to co chciałam w ilości jakiej chciałam. Efekt: 3 kg do przodu.
Zapaliła mi się czerwona lampka.
Na szczęście przy 61 kilogramach, czyli tragedii jeszcze nie ma.
W tym tygodniu powróciłam na fitness i byłym 3 razy, ale co najważniejsze szłam zmobilizowana, w poniedziałek jadę w góry do Zakopanego. Planuje oczywiście dużo chodzić i jeść zdrowo i z umiarem.
Generalnie plan jest taki: jeść mało, zdrowo, dużo białka, warzyw mało węglowodanów. Trenować 4x w tygodniu, sztngi, ketlle, żadnego kardio.
Idę na przyjęcie weselne 23 lipca, mam piękną sukienkę, którą chciałabym włożyć ale żeby się w nią zmieścić muszę schudnąć minimum 4 kg. Oprócz tego chcę koniecznie pojechać we wrześniu na wczasy i czuć się świetnie w bikini. Dumna z efektów mojej pracy.
W pracy staram się słuchać jak najczęściej mądrych podcastów...generalnie czuję się swoją pracą coraz częściej sfrustrowana, nic złego się nie dzieję, ale czas wlecze mi się niemiłosiernie, mózg podczas pracy fizycznej nie ma stymulacji i może to dlatego. Odliczam tylko minuty do końca...
Ale nie chcę tu znowu marudzić ...
Jeżeli chodzi o walkę z prokrastynacją to obiecałam sobie, że każdy kolejny tydzień będzie o 5% lepszy od poprzedniego.
Mam też plan działania.
Dni pracujące: (3 dni w tygodniu, pracuje 6,5 h)
Rano: 15 minut: Niemiecki
10 minut: Dziennik wdzięczności
Po pracy: Wpis na Vitalii/Fitness/Czytanie książki z samorozwoju/Pisanie książki (zależy na co będę miała siły).
Czas na to przeznaczony: minimum 1,5 h
Reszta czasu: odpoczynek
Dni niepracujące (mam 4 takie w tygodniu)
Rano: 15 minut: Niemiecki
10 minut : Dziennik wdzięczności
W wyznaczonych godzinach: Fitness i Pisanie książki
Fitness czas 1,4 h (z dojazdem i przebraniem się, oprócz niedzieli)
Książka 1,5 h - 2 h
Godziny na pisanie książki będę miała w osobnym planerze, będą to żelazne godziny jak plan lekcji!
Wymyśliłam, też że książka będzie miała bardziej formę pamiętnika i będę ją pisała tutaj na Vitalii. Będzie to pamiętnik zamknięty. Jeżeli, któraś z Was będzie miała ochotę podjąć się roli pierwszego recenzenta to proszę o zgłaszanie się.😁 Wydaje mi się, że grupa np. 10 czytelników bardzo zmotywowałaby mnie do pisania.
W ogóle jestem bardzo zadowolona, że mam pamiętnik na Vitalii, bo też działa na mnie mobilizująco. Wiadomo czasem ktoś napiszę jakąś kąśliwą uwagę ale takie są uroki bycia w Internecie 🤪.
Pod ostatnim wpisem, jedna z Was mi poleciła urządzenie FOREO BEAR i stwierdzam, że kupuje! Po przeczytaniu opinii myślę, że będą to lepiej zainwestowane pieniądze niż mezoterapia czy stymulatory. Dziękuję Vitalijko !
Zdaję sobie sprawę, że krytyka ze strony mojej terapeutki wynikała z jej bezradności. Jednak nie zmienia to faktu, że krytyka w ogóle na mnie nie działa motywująco, ani rozwojowo 🤷♀️
Tak na prawdę za zmiany w nas samych odpowiadamy tylko i wyłącznie my. Dotyczy to absolutnie wszystkiego. Jako stara baba nie zrobię nic dlatego, że ktoś mi powiedział: zrób tak i tak, masz tak zrobić. Wszystkie nasze działania wychodzą z motywacji wewnętrznej. Moja terapeutka ma żelazne zasady etyczne, moralne jest to osoba bardzo wierząca a ja, no cóż staram się żyć dobrze ale czasami troszkę naciągam te zasady ... zgodnie z powiedzeniem "Jak nie można ale bardzo się chce to jednak można." Staram się żyć lepiej niż kiedyś, brać rzeczy prosto, natomiast wprowadzanie nowych zasad też wymaga czasu i też musi iść z naszego środka a nie na zasadzie "Nie zrobię tak bo terapeutka mi zabroniła." To się nie uda. Poza tym uważam, że doświadczanie i popełnianie błędów jest najbardziej rozwojowe i uczące.
Bardzo się cieszę, że na nią trafiłam i na prawdę dzięki niej dużo w swoim życiu zmieniłam, ale czuję że to jest dokładnie ten moment że więcej od niej "nie wyciągnę".
Zainwestowałam natomiast w książki i jedną z nich jest "Reguła 5 sekund" Mel Robbins. Jestem na początku ale powiem szczerzę, że jak na razie to kupuję, że to może zadziałać 😁 Może jest dla mnie jeszcze nadzieja. 🤪
Dla ciekawych tej metody wystąpienie Pani Robbins na TED:
Z "małych" sukcesów to na poważnie zabrałam się za stan swojej skóry i rozpoczynam misję : porcelanowa cera. Też zaczęłam oczywiście od zrobienia research-u i wszyscy mówią, że król jest jeden: Retinol.
No więc wprowadziłam retinol do pielęgnacji i nie obyło się bez potknięcia. Kupiłam serum o najniższym stężeniu - 0,25% a i tak czułam, że skóra jest jakby delikatnie podrażniona mimo to rano zrobiłam sobie zabieg kwasami. Blizny miałam jak po poparzeniu. Na szczęście po kilku dniach stan skóry wrócił do normy. Mam natomiast nauczkę, że z chemią nie ma żartów. Dalej będę używała kwasów, retinolu i mam zamiar jeszcze stosować regularnie Witaminę C. Będę jednak wprowadzała retinol bardzo stopniowo i nie bagatelizowała tego co skóra sama mi podpowiada a wtedy już podpowiadała, że za dużo...
Dla zainteresowanych wklejam dwa filmiki, które mnie zainspirowały do takiej rutyny pielęgnacyjnej:
A Wy jaką macie rutynę pielęgnacyjną ? Może jest jakiś zabieg lub kosmetyk który Was zachwycił?
Pisałam Wam kiedyś, że mam terapeutkę/coacha mamy sesje co tydzień online. Czułam z nią bardzo silną więź, wydaje mi się, że bardzo dużo jej zawdzięczam. Dużo rzeczy mi uzmysłowiła i chyba dzięki niej stanęłam trochę na nogi. Tylko, że ciągle jest to "trochę". Miałam pisać książkę a nie piszę, miałam nie pić alkoholu sama wieczorami a piję... i parę jeszcze rzeczy które powinnam robić a nie robię. Bo jakaś magiczna siła mnie powstrzymuje... w sumie wiem co to za siła; to złe nawyki.
Wracając do tematu mojego coacha to chyba postawiła na mnie krzyżyk, coraz częściej nic od niej nie słyszę oprócz krytyki, i powiem że krytyka też na mnie nie działa i nie mobilizuje mnie. W tym tygodniu przegięła bo wysłała mi długiego smsa, który nie był zbyt fajny. Wiem, że mówił prawdę ale krytyka z jej strony wywołała u mnie reakcję: broń się. Doszłam więc do wniosku, że kończę współpracę i szukam pomocy gdzie indziej.
Prokrastynacja według mnie to bardziej złożony problem i żeby zwyciężyć wroga muszę go najpierw poznać i zrozumieć, skąd to się u mnie bierze. Nie wierzę w lenistwo.
Biorę pod uwagę:
- uzależnienie od szybkiej dopaminy
- złe nawyki !!!
- wygodnictwo
- lęk przed porażką
- perfekcjonizm ( więc lepiej nie działać)
Pewnie wszystko z tych rzeczy. Uciekam w internet, Instagram, facebooka, przeglądam obrazki bo one odwracają uwagę od prawdziwego życia, lampka wina mnie rozluźnia, jest dobrze.
Jednak nie realizowanie celów sprawia, że spada moje poczucie własnej wartości.
Dzisiaj na YouTubie natknęłam się na tego Pana, przyjemnie się na niego patrzy ale też miło słucha.
Potwierdził to o czym rozmyślałam, że może mi pomóc. Tak więc ogłaszam:
- stosując metodę małych kroków będę wprowadzała dobre nawyki, te nawyki stopniowo będą zastępowały złe nawyki ( podobno nawyk potrzebuje 28 dni żeby się "zakorzenić", a nasz umysł nie lubi próżni więc nie da się wyplenić złych nawyków jeśli nie damy mu nic w zamian)
- wprowadzam kalendarz, grafik, jeden dzień w tygodniu jest przeznaczony całkowicie na odpoczynek, pozostałe dni są zaplanowane, jest czas przeznaczony na pisanie, ćwiczenia fizyczne, naukę niemieckiego.
Jest to nadwyżka uzbierana w okresie Świąteczno-Noworocznym.
Pofolgowałam sobie.
Zaczynam jednak nowy 2022 rok z wielką motywacją i będzie to rok tworzenia najlepszej wersji siebie.
Główny cel to najlepsze możliwe ciało. Zakupiłam już karnet open na fitness i staram się wybierać ćwiczenia na budowanie tkanki mięśniowej. Zakupię też gumy żeby móc ćwiczyć w domu. Znacie jakieś fajne filmiki z ćwiczeniami (z gumami!) na YT?
Mam też oczywiście opracowane postanowienia noworoczne, te związane z wyglądem i te nie związane:
Fizyczność:
- Ćwiczyć 4-5 x w tygodniu
- Schudnąć 3-4 kg
- Blefaroplastyka
- Szkolenie Make-upu
- Zadbać o włosy i cerę (mezoterapia igłowa i mikroigłowa, wypełniacze, regularne oczyszczanie twarzy)
- Naprawić zęby
- Wkładka hormonalna
- Zdrowe nawyki żywieniowe
- Zrobić wyniki z krwi i Rezonans
- Umówić się na operację nosa
Pozostałe:
- Prowadzić dziennik wdzięczności
- Walczyć z negatywnymi emocjami, stosować zasady prawa przyciągania
- Pisać książkę !!!!
- Październik : rozpocząć studia z Psychoterapii uzależnień
- Wyjechać na 2 wycieczki zagraniczne do ciepłych krajów
- Czytać mądre książki związane z rozwojem osobistym i prawem przyciągania
- Szukać ludzi, grup, które będą motywowały mnie do pracy i rozwoju osobistego
- Poprawić swoją znajomość języków obcych, zwłaszcza niemieckiego
- Racjonalnie wydawać pieniądze (ograniczyć vinted, nie marnować jedzenia)
- Randkować i poznawać nowych ludzi
- Zdecydowanie ograniczyć Facebooka i Instagrama
Najważniejsze z moich celów to: Napisanie książki i super ciało.
Kochani ! W nowym roku życzę Wam aby wszystkie Wasza cele te związane z wymarzoną wagą i te pozostałe zostały zrealizowane, ale najważniejsze jest to żeby ten rok był po prostu lepszy od poprzedniego... każdy postęp nawet ten drobny i powolny jest dobry !
Ja wiele celów w 2021 nie zrealizowałam, ale 2021 był dużo lepszy od 2020. W ten rok wkraczam z dużo większą motywacją, w lepszej kondycji psychicznej i z większym porządkiem w głowie, więc wiem że w tym roku moje najważniejsze cele zrealizuję !!! Muszę ! Chcę! Zrobię to !
No cóż z odchudzania wyszło wielkie nic, waga bez zmian bo diety nie było żadnej.
Jadłam co chciałam i ile chciałam.
Waga nie poszła w górę bo pracuje fizycznie, więc też dużo kalorii spalam.
Pojutrze ruszam na wakacje, kierunek: Egipt, mam zamiar brać udział codziennie w gimnastykach, aquaareobikach i co tam tylko będzie.
Absolutnie się nie poddaję, mam zamiar walczyć dalej.
Chcę na koniec roku wkleić tutaj zdjęcie przed i zdjęcie po. Mam jeszcze 2 miesiące. Wiadomo 10 dni na allinclusive nie sprzyja diecie, ale po powrocie pierwsze kroki kieruję na fitness.
Nie ma zmiłuj, zajęcia mam super, trenerki fajne, codziennie jest coś innego, do tego mam taką wagę, że efekty będzie widać w miarę szybko.
Chcę się wylaszczyć na stare lata.
Byłam już na zabiegu mezoterapii igłowej, na 7 grudnia mam umówiony kolejny. Planuje 3 mezoterapie i 1 x stymulatory tkankowe.
Znalazłam lekarkę do wykonania zabiegu befaroplastyki powiek - niestety najbliższy wolny termin może być w kwietniu.
Ciągle zastanawiam się czy operować nos, tego powiem Wam że się obawiam. Operacja poważna, często zdarzają się komplikacje, lekarze odradzają.
aaa i jeszcze zabieram się za włosy ... myślę o zabiegu botoxu na włosy ... miała któraś z Was?
Chcę być najlepszą wersją siebie.
Wiem, że w mojej duszy też trzeba zrobić porządek ale za to co na zewnątrz najłatwiej się zabrać.
Wiem co chcę, wiem co robić, potrzebna tylko kasa.
Cel jest ten sam : 55 kg ale ma ramy czasowe. Na zgubienie tych 2 kg daje sobie równo miesiąc.
Miesiąc, bo 4 listopada lecę na upragnione wakacje do słonecznego Egiptu, więc ogłaszam misję: Bikini.
Cel do osiągnięcia bardzo realny bo po pierwsze jutro zaczynam nową pracę, która będzie fizyczna (tzn. będzie dużo chodzenia) a po drugie wróciłam pełną parą do ćwiczeń. We wrześniu biegałam na fitness prawie już co wieczór, niestety w zeszłym tygodniu się rozchorowałam i przeleżałam w domu. Dzisiaj czuję się jeszcze średnio ale mam zamiar od jutra zacząć. Motywacja po sufit... przyczynił się do jej powstania również pewien młody człowiek o boskim ciele. Mój piękny pan jest już niestety przeszłością i miłym wspomnieniem, ale zmotywował mnie do ćwiczeń i większego dbania o siebie. On kończył pracą o 22.00 i chodził na siłownię o 22.00 a ja trzeba się przyznać żadnych wymówek nie mam 😉.
W końcu jest zmieniony pasek i dzisiaj świętuje utratę 10 kg. Do celu zostały 2 kg. Ostatni spadek wynikał z zapierniczu w pracy i stresu. Praca została przeze mnie rzucona i znowu jestem bezrobotna. Będę się tym martwić po weekendzie. 🙂
Jest niewielki spadek, ale bardzo cieszy bo zleciało samo 😁 oby już samo nie wróciło. Ananas znowu przełożony na przyszły tydzień i tak przekładam i przekładam. Ćwiczyć też zaczynam od jutra...
Do końca miesiąca został tydzień, miałam cel 57 kg. Będzie ciężko... chyba, że spróbowałabym z tą anansową. Na pewno w grę nie wchodzi już 1300. Pracuje, jestem między ludźmi a na 1300 byłam wiecznie zła, wręcz taka nabuzowana. Boje się, że mój nastrój odbiłyby się na innych. Myślę, że kontrola, 1600 kcal i ten ananas i pyknie ? Zobaczymy...