Teraflu okazał się skuteczny - wypiłam 4 saszetki i przeziębienie minęło. Wczoraj zabrałam się za porządki domowe, konkretnie rewolucja w szafach. Sama w domu. Śpiew Coena. Sielanka - nic dodać, nic ująć. W takiej scenerii mam w końcu czas dla siebie, mam czas na poukładanie myśli, na bezsłowną rozmowę z samą sobą. Za tym najbardziej tęskniłam: za towarzystwem wyłącznie własnej osoby, chociaż przez kilka godzin w ciągu dnia. Każdego dnia wokół mnie pełno ludzi - zmęczyłam się ich towarzystwem, chociaż ich kocham. Cisza bywa lekarstwem, samotność również. Rozmowa bywa lekarstwem, milczenie również. Odpoczynek bywa lekarstwem, praca również. Wszystko ma swoją niepowtarzalną moc. Dzisiaj gruntownie sprzątanie sypialni, łącznie z myciem okien, żyrandoli, obrazów i wszelkich "duperelek", praniem firanek i pastowaniem podłogi - 2,5 godzinki i sypialni lśni. Na taką rewolucję czeka jeszcze 5 pomieszczeń na parterze, a więc cały tydzień będę miała co robić: 1 pomieszczenie każdego dnia, by nie przemęczyć się zanadto, bo przecież mam w końcu urlop. Lubię sprzątać - odpoczywam przy tym nawet podczas urlopu (głównie psychicznie).