Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128080
Komentarzy: 2269
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 13 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 lipca 2014 , Komentarze (10)

Od jakiegoś czasu, chodząc do sklepu, mijam taką jedną po drodze. Umiejscowiona jest w takim mini parku, bardziej skwerku, w pobliżu jest fontanna, ładne alejki z drzew - jednym słowem, bardzo fajna miejscówka, żeby sobie usiąść, odpocząć, poplotkować z sąsiadką :D I wiecie kogo tam zawsze widzę? Bez względu na to, jaka jest pora dnia, urządzenia do ćwiczeń oblegane są przez... emerytów! (smiech) Za pierwszym razem myślałam, że klub seniora zrobił sobie jakąś akcję, ale nie.... Zawsze, ale to ZAWSZE, są tam co najmniej 3 osoby. W pobliżu jest plac zabaw, ale dzieciaki chyba czują, że nie mają prawa dostępu do tych dziwnych zabawek, które są oblegane przez starszych (smiech)

Jak tak sobie ich mijam zawsze mi się myśli, jakie to jest WOW, że im się chce, że się nie krępują, że mają siłę i w ogóle... Zazwyczaj też bardzo źle myślę o sobie.... :PP Człowiekowi robi się momentalnie głupio, jak sobie przypomni tą tonę wymówek, dlaczego coś nie zostało zrealizowane... no łyso, nooo..... ;)

14 lipca 2014 , Komentarze (4)

Zapewne jak co roku, w okolicach września/października, wybierzemy się na standardowy objazd rodziny i przyjaciół :p I tak do mnie dotarło, jak w zeszłym roku wszyscy wybałuszyli na mnie oczy - wiem, podwójna wersja mnie robiła wrażenie, i tak sobie pomyślałam, niech w tym roku też się gapią, ale z podziwem! :D

Mam połowę lipca, cały sierpień i jeżeli nie niecałą, to z pewnością większą część września.

Przez ten czas spokojnie i nienerwowo mogę zejść do rozmiaru 38 i go ustabilizować (wcześniej marzyłam o 36, ale to zobaczę, jak będę wyglądała) :)

38 to nie 44 ;) Czyli sukces murowany 8) Niech się gapią (smiech)

***

Wczoraj było piwko w "systemie". Nie powiem, jeszcze w sklepie miałam wątpliwości, czy oby na pewno to przejdzie, czy uda mi się wytrwać przy tym kieliszku, kiedy obok stoi kufel męża, ale udało mi się! :D Wcale nie czułam się poszkodowana, ochotę na piwo zdecydowanie udało mi się zaspokoić, a nie nabomboniłam się tak jak zazwyczaj. Wypiłam jakoś 0,7 litra? Coś koło tego :)

Może nie powinnam jeszcze chwalić nowej taktyki, bo to raptem jakiś tydzień, ale chyba działa :) Codziennie jem kanapki z żółtym serem, co dwa dni pozwalam sobie na porcję makaronu, no i to piwko w "systemie" - eksperyment też jak najbardziej udany. 

Po spodniach widzę, że powoli wracam do stanu sprzed miesiąca, kiedy to odpuściłam zupełnie i popłynęłam z kluchami :PP

***

Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, na wagę kuchenną z Biedronki. Wszystkie inne produkty z gazetki były wystawione poza wagą (szloch) I jest mi strasznie smutno z tego powodu...I jak nie robię codziennych zakupów, tak teraz będę łaziła i sprawdzała, czy ta waga dojechała, czy nie... (mysli)

12 lipca 2014 , Komentarze (7)

Ostatnie trzy dni pod względem ogarniania się były prerfect! :) Dlatego też bez większego skrępowania odwiedzam pamiętnik, bo wcześniej... cóż.. powiedzmy, że wracanie na dobre tory zajęło mi więcej czasu niż myślałam... ;)

Ogłaszam oficjalny zakaz mierzenia się i mierzenia przez najbliższy miesiąc ;) Nie ukrywam, że liczę na niższy wynik, niż przed popłynięciem (smiech)

Profilaktycznie wprowadzam do menu większą ilość żółtego sera i makaronu, niż poprzednio. Może nie większą ilość, raczej większą częstotliwość pojawiania się w posiłkach :D Mam nadzieję, że dzięki temu nie wpadnę w kolejny, makaronowy cug ]:>

Skusiłam się ostatnio na lody, kupiłam duże opakowanie (bo przecież nie tylko dla mnie, ale i dla męża :p), przynoszę do domu, patrzę na opakowanie, a tam data ważności do... października 2016! Ja dziękuję bardzo, za takie delicje.... Nigdy więcej :< Nauczyłam się piec chleb, to mogę nauczyć się też zrobić deser typu lody. Od kiedy prowadzę zdrową kuchnię, takie rzeczy strasznie mnie drażnią. Wiem, że żyjemy w jednym wielkim konserwancie, ale wiem też, nie wielka ilość wysiłku może uczynić nasze życie zdrowszym i lepszym 8) Pewnie, że znajdą się w mojej kuchni rzeczy o "wątpliwej reputacji" (chociażby ten nieszczęsny żółty ser), ale nie ma w niej już gotowych potraw (np. instant), przypraw typu kostka rosołowa, nie ma kupnych wędlin, ani chleba. To co mogę i czuję się na siłach to robię sama, a różnica w jakości (składzie), jest nieporównywalna ;) No i ten smak....(slina)

2 lipca 2014 , Komentarze (10)

zjeść pizzę na śniadanie... (smiech) Oj tak... Została po wczorajszym żegnaniu się z "niedozwolonym" jedzonkiem (też tak macie? od jutra ma być dieta, więc dziś zjem jeszcze coś pysznego? :p)

Dobra, wiem. To nie było ani mądre, ani potrzebne. 

Dobra wiadomość jest taka, że pożaliłam się Swojemu i będzie mnie dopingował :) W ogóle zaskoczył mnie bardzo przypominając, że kiedyś mieliśmy system picia piwa :D Z jednej butelki odlewaliśmy dla mnie niecały kieliszek do wina, reszta była jego ]:> I dopóki on nie dopił swojej doli, ja nie mogłam otworzyć nowej butelki ;) Może i śmiesznie to wszystko brzmi, ale działało :) W ten sposób wypijałam jedno piwko na wieczór, a nie pięć! A teraz lato, jeszcze niech się zaczną upały to już w ogóle...Będzie się chciało napić chłodnego pilsa, oj będzie.... ;)

A z innych spożywczych to pokochałam pewien napój orzeźwiający - starty ogórek, trochę soku z cytryny i woda - pycha!! :D

I nauczyłam się piec chleb... Na razie zwykły na drożdżach (stąd też się wzięła ta pizza, bo jak już bawiłam się ciastem drożdżowym, to czemu by nie?.... ), a zakwas się dopiero robi. Śmiejemy się, że trzeba go hodować jak małe zwierzątko (smiech)   

I tak to wygląda mój powrót na dobre tory... taa....;)

1 lipca 2014 , Komentarze (6)

Chociaż nie tak szybko, bo po miesiącu luzu waga wskazuje ponad kilogram i kilka centymetrów w brzuchu więcej (przez to drugie cierpię bardziej... :().

Jak to się stało, że zaczęłam oddalać się od Montagnica? :? Ani mi nie było źle na tej diecie, ani nie brakowało pomysłów na posiłki, więc co? Ano chyba samobój.... A już tak niewiele brakowało do pożegnania nadwagi...

Nie wiem czemu, ale wyszłam z założenia, że makaron będzie okazjonalnie, a w rezultacie chyba przez miesiąc nie miałam go w ustach... To był błąd. Jak się w końcu do niego dorwałam to pooooszłłłoooo... (impreza) I tak trwa. Wróciłam do żarcia przy którym zawsze puszczały mi hamulce.... W końcu wpadłam w cykl - 2 dni ok., 3 dni zapiekanki i pasty rządzą... najczęściej popite piwem....

I teraz tak się zastanawiam.... Skoro system "okazjonalności" zawiódł może powinnam planować menu z garścią makaronu co drugi dzień? (smiech) Może wtedy faktycznie na jednej porcji się skończy, nie będę dopychała się pod sam nos?

Jak zaczęłam MM wszystko szło bardzo ładnie, bezboleśnie wręcz. Potrafiłam zjeść makaronik z warzywkami, nie fantazjowałam o pomidorowym sosie z mięchem do tego. Dlaczego to się zmieniło? ;(

Dla przypomnienia - w ciągu niecałych dwóch miesięcy schudłam jakieś 6 kg 8) A moje jedzonko przedstawiało się w następującym schemacie:

- owsianka,

- ryż/kasza/makaron z warzywami

- jakieś mięcho z surówkami

- jajka lub zupa

Od standardowego menu różni się jedynie obiadem, w którym brakuje "wypełniacza" ;) A okazało się niesamowicie skutecznym sposobem na redukcję :)

Czemu, więc czemu tak pokpiłam?? (szloch)

Chciałabym napisać, że wracam na dobre tory, ale ja tak wracam na nie od 3 tygodni...

No cóż.. postaram się ;)

25 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Miałam trochę "rozluźnienia" w diecie, ale już wracam. Nie przybyło mnie jakoś dużo, co jest dobra wiadomością ;)

Znowu jestem grzeczna, trzymam się zasad MM, liczę na dalsze sukcesy :D

21 maja 2014 , Komentarze (10)

.... a raczej potwierdzenia wniosków własnych ;) Za miesiąc przedłużamy umowę na wynajem mieszkania i chcemy właścicieli naciągnąć na nowe łóżko :D Jak to brzmi...:D

I teraz nie bardzo wiemy jak to rozegrać, bo tak właściwie łóżko moglibyśmy wymienić sami, ale wtedy dochodzi kwestia taka, że skoro ich stare wyrzucamy, to te, które kupimy zostanie na mieszkaniu, jak się będziemy wyprowadzać (niby można się dogadywać o zwrot części kosztów, ale to tak trochę śmiesznie...no bo jak się rozliczyć z zakupu łóżka powiedzmy po dwóch latach użytkowania?)

Najlepiej byłoby, gdyby właściciele sami się tym zajęli, ale wcale nie jest powiedziane, że się zgodzą... Tutaj problemem zasadniczym jest sam sposób uformowania prośby. No bo jak? "Mogliby Państwo wymienić nam łóżko? Bylibyśmy bardzo wdzięczni"? (smiech)

A jak się nie zgodzą to co? Nalegać na podział kosztów nowego mebla? Żeby było uczciwie dla obu stron, to po połowie?

Eh... no problem, jak nie problem, ale zagwozdkę mam ;)

***

A dieta? Chyba ok.

Tzn. znowu jem za mało :( Zwalam to jednak na @, bo jest znowu jakaś nietypowa.... często mnie mdli, nie mam na nic apetytu... Na szczęście to tylko kilka dni.... niedługo wszystko wróci do normy :)

16 maja 2014 , Komentarze (3)

Który to już dzień jest tak ciemno, brzydko, wietrznie....?

Ostatnio wychodząc na spacero - zakupy załapałam się na grad, ulewę i piękne, parzące majowe słońce.... Do domu wróciłam cała mokra, wszystko miałam mokre, albo od deszczu, albo od potu :< A wczoraj? Wczoraj myślałam, że łeb mi urwie, a włosy tak szalały, że i mnie doprowadziły do szału....

Najgorszy jest ten wiatr..... Też jesteście takie podminowane, jak wieje? Ja jestem strasznie niespokojna. Mały niespodziewany bodziec sprawia, że dostaję małego ataku paniki (przyspieszone bicie serca, skok ciśnienia, drżenie rąk...). Radzę sobie z tym szybko, co nie zmienia faktu, że dzieje się to ostatnio za często. Te wiatrzysko powoduje, że siedzę w ciągłym stresie, jakby przed jakimś ważnym wydarzeniem... Już mam dość tego stanu ciągłego napięcia... :(

Natomiast dietka idzie dobrze. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że chudnę(smiech) Jestem świadoma, a uwierzyć nie umiem.... ;) ale to dobrze, bardzo dobrze... :)

14 maja 2014 , Komentarze (13)

I znowu spadek :) Jest mnie 65 kg :D W brzuchu 103 cm :)

Czasem odnoszę się do starych notatek, co bywa demotywujące...przykładowo w zeszłym roku z tak wagą byłam mniejsza... Dopiero po dłuższej chwili przychodzi refleksja, że przecież to nie jest ważne. 

Ważne jest to, że z dnia na dzień jestem coraz mniejsza ;)

11 maja 2014 , Komentarze (7)

...chciałabym być gdzieś indziej..

... albo gdzieś się schować...

Z nikim nie idzie porozmawiać :( Wszystko toto jakieś rozdrażnione :| A teraz to i mi się udzieliło....

Miał być bigos, wyszedł kapuśniak :| Okazuje się, że kupiłam spleśniałą kapustę kiszoną :< I zamiast sympatycznego bigosiku, będę żarła przez tydzień kapuśniaka... :|

Jest ciemno, brzydko... może nie zimno, ale tak jakoś fuj....

Już dawno po chorobie, a ja ciągle jakaś taka rozciamciana.

Ciężko mi się myśli, ciężko mi się działa... Obezwładniający niechciej i brak dobrego humoru...

A dieta?

Nawet ok.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.