1 listopada- miał dla mnie zawsze znaczenie, ale od 4 lat szczególne......bo...... 4 lata temu zmarł mi ktoś, kogo szczególnie kochałam i który był dla mnie wszystkim ....... MÓJ TATA. Jemu zawdzięczam to, kim jestem. Nauczył mnie kochać ludzi, ufać im i dostrzegać w nich dobro,..... bo przecież w każdym człowieku jest dobro.
Sam był wspaniałym człowiekiem.....kochał ludzi, pomagał im w kazdej sytuacji.....był poprostu DOBRYM CZŁOWIEKIEM.
Całe życie ich leczył, niósł ukojenie, gdy cierpieli.......a potem sam cierpiał. Rak zjadał go kazdego dnia, cierpiał, ale miał tyle w sobie pokory i odszedł do Pana.
Byłam przy Nim, jak odchodził, patrzył mi w oczy z taka miłościa,jak tylko może patrzec tata na swoją ukochaną córkę a gdy oddawał ostatnie tchnienie, uśmiechał się......czułam, że jest szczęśliwy.
Nie płakałam, bo nie umiałam. Wiedziałm, gdzie odchodzi, bo rozmawialismy o tym w ostatnich dniach Jego życia. Miałam do końca nadzieję.......ale Tata mi ja rozwiewał, mówił mi o SREBRZYSTYM ANIELE, który obiecał Go zabrać do miejsca, gdzie już nie bedzie cierpiał... I tak sie stało. Obiecał mi , ze gdy przyjdzie kres moich dni przyjdzie osobiscie po mnie i pomoze z moim Aniołem przejść NA DRUGĄ STRONĘ....
W tydzień potem przyśnił mi się.....był bardzo szczęsliwy, kazał mi się nie martwic, bo ciągle jest przy mnie.....a na moje pytanie, jak Tam jest odpowiedział, że pięknie, ze spotkał tam Rodzine i Przyjaciół , a szczęśliwy jest dlatego, ze nadal leczy ludzi czyli robi to, co kochał robic na Ziemi.
Śni mi się nadal, przynajmniej 4-5 razy w roku.....zawsze jest szczęśliwy i czuje ciągle jego obecność......to niesamowite
Na pogrzeb przybyło mnóstwo osób, wszyscy gratulowali mi takiego Ojca....i do dziś spotykam ludzi, którzy Go wspominają.
DOBRANOC MOJE KOCHANE!!!!!!