Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jankaq

kobieta, 39 lat, Olsztyn

166 cm, 58.70 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

hej. Wczoraj przyjechałam do rodziców już na święta. Wszystko na spokojnie...radośnie, rodzinnie. Pieczemy ciasta, pasztety i inne takie;))) dziś rano posprzatalam swoje autko, jutro tradycyjnie pojadę z dzieciakami ze święconką... Z tata już lepiej, zaczął chodzić. Powoli wraca do zdrowia, mam nadzieje  ze będzie tylko lepiej. Aktualnie siedzę sobie z kawka, wysyłam życzenia świątecznie- emeilami, smsami i Facebookiem.... Hehe a gdzie tradycyjne kartki ??? Chyba to powoli odchodzi do lamusa, a szkoda bo bardzo lubię... Rodzice jeszcze dostają od rodziny...

Ten tydzień był ciężki, przygotowywaliśmy sie od dłuższego czasu do Konferencji, która organizowaliśmy. A tym tygodniu trzeba było wszystko dopiąć na przysłowiowy ostatni guzik, wiec było duzo pracy i bardzo duzo na mojej głowie....ale szczęśliwie wszystko sie udało. Wczoraj szef pare razy dziękował mi za świetna organiżacje, a dziś jeszcze wysłał e- maila z podziękowaniami...ponadto wymienił 3 osoby z naszej firmy, którym oficjalnie podziękował Nawet prosił zeby wstać i sie pokazać ludziom. No i mówi na cała sale - z ponad 130 osobami- dziękuje Małgosi za organizacje. Malgosiu - jestes na sali to proszę pokaz sie :)ale czad. Zaskoczył mnie bardzo. Były nawet brawa.  super, bardzo sie cieszę. No i Jest pretekst o podwyżkę hehehe :)))

Na konferencje ubrałam sie bardzo elegancko. Początkowo zaniepokoilam sie w co tu sie ubrać, ale rano przed wyjściem zdecydowałam, ze będzie to czarna sukieńka z brązowym paskiem w tali i biała marynarka... Jak dostanę zdjęcia od kolegi to wrzuce, bo podobno wyglądałem szalowo, z reszta wiele osób na czele różnymi szychami mi to mówili. 

Dieta, ćwiczenia-  chyba bez zmian. Wrzucam aktualne zdjęcie...

Życzę wesołych, zdrowych i rodzinnych świat Wielkanocnych!

Pozdrawiam

9 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

hej, u mnie jak zwykle wszystko w biegu, życie ucieka, czas goni...pisałam ostatnio jakis miesiąc temu i mnostwo rzeczy sie u mnie wydarzyło.

ale po kolei... moj tato cięzko zachorował. leżał kilka dni na Oiomie, potem na gastrologii, wypisali go choć czuł sie słabo i po kilku dniach przebywania w domu, znów wrócił na oddział, znów kolejna operacja...mama moja równiez chora, chwyciło ją zapalenie płuc. mówią, że nieszczęscia chodzą parami, a mi sie wydaje, że całymi legionami i jak sie już coś dzieje, to wali się na całego...

mój M. bardzo zadowolony z pracy, spotykamy się na weekendy, a ja w tygodniu wciąż się jakoś nie mogę ogarnąc. niby dużo do zrobienia popołudniami mam, to i tak zrobię troszkę, zaraz się zrobię senna i nic w końcu nie robię... nie wiem czy to przesilenie wiosenne czy cholera mnie jakaś bierze, ale wciąż bym spała, najchętniej 24/dobę. jakiś czas temu robiłam morfologię, nic nie wykazało.cukier w normie- bo to szczegolnie kazała zbadać lekarka.wiec zdrowa jestem. w ciązy nie jestem...zupełenie nie wiem jak się zmobilizować do roboty... 

dieta, ruch- wszystko w normie. jem jakos mało, bo po obiedzie ok 17 już mi się nic nie chce...za to ostatnio strasznie dużo piję- zaparzam mietę w dzbanuszku, do tego wkrajam cytryne...

waga paskowa, często przyglądam się w lustrzei poza udami, których szczerze nie nawidzę, to całkiem całkiem wyglądam...

znów na dworze zimno, wiosna jakoś nie chce przyjśc na dobre, na zmianę pada, rzadko świeci słońce...

uciekam do robotki, 

pozdrowienia

miłego dnia

13 marca 2014 , Komentarze (6)

uśmiech od poniedzialku mi nie schodzi z ust ;)) rano pełna energii, pobudka o 5. mój prywatny budzik w postaci psa ;)) to cudowna-jedna z wielu- zalet posiadania psa- zmusza nas niejako do aktywnosci, do wyjscia z domu, do ruszenia po prostu 4 liter ;)))

od wczoraj tez wrocilam do brzuszków (na razie tylko 50, i dywanówek- takich zapożyczonych od Callan (kto ćwiczył, ten wie o jakie cwiczenia chodzi)potem szybki przejazd do pracy rowerem ;)))

przebranie się w miniowkę, buty na obcasie i super extra-ostatnio zakupione szare rajstopy- w połaczeniu  z czarną spódnicą i szarymi czółenkami- jak dla mnie bomba. ubieram się zazwyczaj klasycznie plus jakiś dodatek odjechany, coby zrobił wrażenie i przykuł uwagę ;)))a dziś to zostało przez wielu dostrzeżone, co mnie cieszy...

i dzis tryskałam humorkiem na prawo i lewo...poogarniałam różne zaległe rzeczy, a jak się dowiedziałam, że wpłacili 13-tkę i za prokjekt, to w ogole byłam happy ;)))

jutro powrót M. ;))) trzeba pomyśleć o jakimś jedzonku, może jakaś romantoco kolacja we dwoje (troje-bo jeszcze pies;)jednak życie w związku na odleglość też ma swoje plusy dodatnie-jak mawia mój szef- jest ten dreszczyk emocji przy powrotach ;)))

dziś zostałam ciocią ;)) narzeczona brata mojego M. dziś urodziła synka , zdrowy silnik chłopak- waga 3540g i 57 cm;)) rodzice szczęsliwi, a babcia (mama M.) przeszczęsliwa, bo to pierwszy wnuczek...

w niedzielę jesteśmy zaproszeni na spotkanie firmowe- taki profesor, nasz współpracownik robi imieniny, facet po 60, ale kompletnie nie wiemy co mu kupić. oczywiście zostałam wrobiona w kupno prezentu...my wszyscy jesteśmy tam młodymi pracownikami, ponad to nie znamy go na tyle. jutro wybiore sie do empiku po jakas ksiazke no i oczywiscie dobry alkohol do tego...

skocze jeszcze do sklepu, ogarnę mieszkanie, poczytam i spać;)

miłęgo wieczoru kochane!!!

12 marca 2014 , Komentarze (4)

szczęśliwie, szybko toczy się nasze zycie. wpadłam w pewnego rodzaju harmonię. wszystko niby w biegu, ale dopracowane i zgodnie z planem,. wiem że może to brzmi dziwnie, przesadnie, ale teraz tak wygląda moje życie. wcześniej żyłam na luzie z jakimś tam planem, realizowanym raz lepiej, raz gorzej...

M. pracuje, podoba mu się praca, ale narzeka troszkę, że firma dziwna, z wielkimi ambicjami i aspiracjami, to jak przychodzi do realizacji pomysłów, to prezes wykręca się brakiem kasy... u mnie podobnie. ambicje na miarę NASA co najmniej, a potem lecimy standardowo...

trochę tęsknimy za sobą...choć, ku mojemu zdziwieniu stwierdziliśmy, że człowiek jest strasznie elastyczny, że szybko się przyzwyczaja do nowej sytuacji. że zaczyna planować, myśleć inaczej pod wpływem nowego impulsu (w tym wypadku przeprowadzki M.) nie wiem, jak długo potrwa ta sytuacja, ja tu, on tam. Okazało się, że jego prezes, dojeżdza codziennie do pracy i też jest z Ol. Ale on dojeżdża służbowym , wygodnym autem i podejrzewam, że za paliwo nie płaci...nasze małe autko jest praktycznie "na wymarciu"...ale planuję zakup czegoś nowszego za pożyczkę remontową z pracy...  

wagowo: chyba w dół, bo czuję, że się zmiejszam

ćwiczeniowo: od poniedziałku jeżdzę rowerem do pracy. i dzięki temu rozpiera mnie energia. mam banana na twarzy jak mijam auta w korkach, dojazd zajmuje mi 10-13 minut, zalezy czy stoję na światłach...bardzo się cieszę, bo zaoszczędzam czas, pieniądze, a zyskuje młodośc i szczupłe nogi ;))

jedzeniowo: jeszcze nigdy nie jadłam tak smacznie i zdrowo... przepisy ściagam ze stronki:

https://vitalia.pl/przepisy/niski-ig.aspx?o_is=D...

są to dania z niskim IG. bardzo słuzy mi ta "dieta", świetnie się czuję po tych posiłkach...polecam!!!

wracam do robotki,

miłego dzionka ;)))

3 marca 2014 , Komentarze (5)

hej,

siedzę i troszkę mi smutno, bo dziś M. rano sie spakował i pojechał do pracy do innego miasta.
weekend spędzony bardzo dynamicznie, bowiem wynajęliśmy mu mieszkanie, odwiedziliśmy rodziców i wczoraj wróciliśmy do domu, by się spakować. duzo tego wyszło, choć to na razie na tydzień, ale większośc potrzebnych rzeczy włożyłam...
to się zaczęlo dziać...
zobaczymy co będzie dalej....

dieta ok! spacery w sobotę i wczoraj zaliczone. waga bez zmian...
wracam do robotki.

miłego dzionka ;)

26 lutego 2014 , Komentarze (2)

hej ;)

doba jest za krótka na to wszystko...
już zaniedbałam pamiętnik, nie piszę, ale często czytam...
 u mnie względnie. praca, doktorat, projekty, ale w odwrotnej kolejności niestety, bo zaniedbuje doktorat na korzyść projektów, z której mam realną kasę...to chyba normalne, ale złudne troszkę...no nic to trzeba dalej pchać ten wózek zwany życiem...

od poniedziałku bardzo żeśmy szczęśliwi, bo M. dostał pracę. w tym tygodniu musi pojechac i umowić warunki, początkowo chcą go na 4 miesiące, na okres próbny.
Bardzo się cieszymy, ale zmienia nam to zupełnie nasz rozkład jazdy. rozpieprza nasz poukładane kochane życie. Firma, bowiem znajduje się 80 km od nas i M. musi sie tam przeprowadzić...wczoraj mniej więcej orientowaliśmy sie w cenach wynajęcia kawalerki, mieszkania czy jakiego pokoju. ceny bardzo przystępne, bo to małe miasto z dużym bezrobociem-normalne na Warmii Mazurach. Miasto bez perspektyw, taka pipiduwa. trudno. zobaczymy jak to dalej się ułoży. Na razie nie ma co dramatyzować, ani też zbytnio się podniecać. już obgadaliśmy, że weekendy są nasze i będziemy do siebie przyjeżdzać...
tylko nie wyobrażam sobie tych wieczorów i nocy bez niego, tych poranków...smutno mi ogromnie, ale takie jest życie, brutalnie!/

Dieta? ćwiczenia?wciąż tak samo. nogi mi bardzo schudły od tego łażenia do pracy. w udzie 53 cm ;)


uciekam do roboty, miłego dnia ;))

11 lutego 2014 , Komentarze (2)

hej,
wypada się wytłumaczyć, odezwać. wpadłam w wir pracy, totalny chaos , nad którym próbuje zapanować. już spieszę z wyjaśnieniami...
ostatni tydzień stycznia był straszny, mnóstwo zamówień, projekt mamy skończyć do 28.02. więc gonimy jak szaleni, ten tydzień i następny będzie straszny, bo będą spływać wyniki, które trzeba będzie opracować...oj będzie się działo...
po tym strasznym tygodniu wszystko puściło i zachorowałam. zatoki, kaszel, gardło, z nosa leciało, katar straszny.przeleżałam cały tydzień, ale tak jakbym prawie nie leżała i jakoś nei wyzdrowiałam do końca. w sobotę miałam atak migrenowy aż trafiłam na SOR, zastrzyk w dupke i po godzinie mi przestało, ale cały dzień się męczyłam. kto wie co to prawdziwa migrena, ten na pewno mnie zrozumie. a ten tydzien znów na pełnych obrotach.... nie wiem ile jeszcze tak pociągnę...

dzięki za trzymanie kciuków. moj M. stara się o pracę w bardzo poważnej firmie, teraz się przygotowuje na czwarty etap, a ciągnie się to już od 3 stycznia. Były już dwie rozmowy po angielsku. a teraz ma przygotować bardzo trudną prezentację. Przyszłam z pracy i pomagam mu trochę szukac w necie, ale wiem, że nade mną też wisi dużo spraw...
nie wiem, co to będzie dalej. ta praca jest w innym mieście, oddalonym o 80 km od nas. jak dostanie tą pracę, to będziemy się zastanawiać nad naszym życiem, teraz nie ma co gdybać....

hula-hop wybrałam i już zamówiłam, jak dojdzie to się pochwalę...

wczoraj się zważyłam- 61,2 kg. moze to jakos nie powala, ale dobrze się czuję, dobrze wyglądam.
czekam aż się to wszytsko uspokoi i na poważnie wezmę się za siebie, póki co tylko chodzenie do pracy w dwie strony 6,5 km i spacery z psem po 2 godziny dziennie.

jedzeniowo- bez zmian. nie mam czasu na podjadanie...

idę zrobić kawkę i do roboty ;))
miłego wieczoru kochane!!!




29 stycznia 2014 , Komentarze (7)

hej ;)

u mnie wszytsko oki, dzisiaj troszkę spokojniej, bo szef wyjechał. zajmuję się swoimi sprawami ;) a mianowicie szukam dobrego hula-hop. zamierzam kręcić ;)) jak kręcicie i coś fajnego polecacie, to z góry dziękuję za jakieś linki! ;)
nakręciła mnie na to znajoma, po tym jak wstawiła zdjęcie na fejsbuka, piszę do niej po tym, że super wygląda i czy wróciła na siłownię? a ona mi mówi, że tylko dieta i kręci hula hop...
a druga sprawa, to dziś mó M. ma ważną rozmowę i 3-mam od samego rana kciukasy za niego. stara się o nową pracę. mam nadzieję, że się uda!!!


wracam do szukania.
miłego i pozdrawiam ;))

23 stycznia 2014 , Komentarze (3)

hej ;)
humorek przedni, choć mnóstwo spraw. ciężko mi się zabrać do jednej konkretnej i wciąż zaczynam jedną, to myślę o drugiej...ale do 15 się wyrobię heheh ;))

dziś miałam iść na badania, ale zaspałam. myślałam że zdążę przed pracą ale jak zobaczyłam te tłumy w laboratorium, to mi się odechciało...jutro stawiam sobie ostateczny termin!!!

wczorajszy dzień zaliczam do udanych.dużo udało mi się zrobic po pracy i jedzonko nawet w miarę oki:
owsianka
serek wiejski
mandarynka. jabłko, banan
sałatka (rukola, pomidor, seler naciowy, kurczak wędzony, kasza gryczana)
jogurt naturalny
ciasteczko z ciasta francuskiego ze szpinakiem (Uwielbiam!)
hektolitry herbaty i dwie kawy. 1litr wody

marsz do pracy i 2 wyjscia z psem po pół godziny.

Proszę Państwa!!! zbilansujemy Państwa dietę!!! hehehe ta przeróbka jest super!!!
Pomidory wsuwaj całe!!!

miłego dzionka ;)))






22 stycznia 2014 , Komentarze (4)

hej ;)
u mnie wszystko w biegu, trochę mam czasu dla siebie wieczorem, jak juz uporam się ze wszystkim.

jutro zaplanowane badanie krwi i moczu
dziś chcę wieczorkiem zrobić przegląd szafy z ubraniami i kosmetyków (od dawna się zbieram i zebrać nie mogę)
zakupiona niedawno komoda, stoi całkiem pusta, bo nie mam kiedy zrobić porządków.
a dziś nieodwołalnie się za to zabieram.

jedzeniowo bardzo ładnie, choć do kawki strzelam czasem coś słodkiego
ograniczam kawę do jednej, porannej dziennie, co niestety skutkuje tym, że ok 16 jestem mega śpiąca, ale staram się nie usnąć, chociaż M. przykrywa mnie i tuli, żebym sobie chwilkę odpoczęła...;)) kochany...

wczorajsze menu:
owsianka z bananem
serek wiejski
sałatka z makrelą i jajkiem
jogurt naturalny
surówka z marchewki

ćwiczeniowo:
robię brzuszki
spacery 3 x dziennie z psem
6,5 km marsz do pracy
wiem, że mało ale jakoś ciężko mi się póki co zmusić

uciekam do robotki ;)

miłego dzionka

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.