Dzień szósty - jest super:) Moje pierwsze zdjęcia
tutaj
Noo i nie wytrzymałam, weszłam na wagę, tak tylko żeby zobaczyć, czy dobrze mi się wydaje, że schudłam. Powinnam w poniedziałek się ważyć, ale podejrzałam już dziś i spadek mam 900g w 6 dni licząc dziś rano :):):) I to w grubej bluzie hihi. Myślę że do poniedziałku spokojnie 1kg w tydzień będzie, albo więcej. NIE ODPUSZCZĘ! Wiem, że powtarzam to w prawie każdym poście, ale muszę sobie to wykrzyczeć co jakiś czas, żeby wiedzieć, że tym razem mi się UDA! :)
Woda i inne napoje - nadal ok 2l dziennie lub więcej - yeeaah!
Posiłki - odżywcze, co 2,5 lub 3h, zdrowe, smaczne. Brak podjadania - yeeeah!
Ćwiczenia prawie każdego dnia - Yeeaah!
Jestem na dobrym szlaku, nie zejdę z niego, aż będę wyglądać tak jak chcę!
Po raz pierwszy wrzucę moje zdjęcia, jeszcze bez twarzy, może kiedyś nadejdzie ten dzień:) Zależy mi, żebyście mi powiedziały, co myślicie o mojej figurze, czy wtglądam na tyle kg ile mam czy na więcej. Czy zgadzacie się ze mną, że najważniejsze w moim przypadku to zrzucić przede wszystkim brzuch i boczki? Lubię moje nogi i tyłek, może nie są idealne, ale wydaje mi się, że nie wymagają aż tyle pracy co brzuch i boczki - a może się mylę?
a tu z tyłu
Nie jestem aż tak opalona, zwiększyłam kontrast zdjęcia, żeby było wyraźniejsze.
Lecę poćwiczyć, póki dziecko śpi, dziś w planie :
MelB brzuch 10min,
Tiffany boczki 10min
squat dzień 3 - 60 szt
Pozdrawiam optymistycznie!
MCDDS
Dzień piąty - waga nadal nieznana, ćwicznia ponad
normę
Uhhuu, wczoraj dałam czadu, maxymalnie jak na moje możliwości czasowe. Jestem z siebie dumna, bo:
- wypiłam ponad 2 litry płynów (głównie wody);
- zjadłam 4 zdrowe, dośc małe posiłki;
- ćwiczyłam ponad godzinę.
Zaczęłam ćwiczenia dopiero po 21.00, wcześniej nie miałam czasu zrobić nic dla siebie (te z Was, które mają dzieci, wiedzą o czym mówię:). Zrobiłam:
- rozgrzewkę mel B. 5min
- Tiffany boczki 10min;
- Mel B. brzuch 10min;
- Skalpel Ewka 40 min;
- 50 przysiadów
( po rozmowie z Koleżanką Vitalijką, postanowiłam przysiady dołączyć do codziennego zestawau - wooow, czy jak robiłam przysiady w podstawówce, to też tak sapałam jak smok??? :)
Skończyłam ćwiczyć i byłam wykończona, ale mega szczęśliwa. Zmiana moich codziennych zachowań, trzymanie diety i ćwiczenia są dla mnie naprawdę wielką radością, mam wrażenie, że każdego dnia mam więcej siły i energii do tego, żeby to wyzwanie kontynuować. I do tego nie czuję już prawie głodu wieczorem, nie zaglądam co chwilę do lodówki, z myślą, : "nie, już nie można, jest za późno".
Oby tak dalej, trzymajcie kciuki, szczególnie żeby motywacja była u mnie wciąż na tym samym poziomie.
MCDDS
Dzień czwarty - nie odpuszczam
Witam,
wszystkie moje założenia wypełniam jak dotąd, tak jak zakładałam. Od poniedziałku:
- piję dużo wody i herbat ( min. 2 litry);
- jem regularnie co 3h w pracy, lekkie zdrowe posiłki, w domu posiłek obiadowy, potem juz nic i daję radę
- każdego dnia ćwiczę, raz dłużej, raz krócej, jak czas pozwala. Wybieram ćwiczenia na te partie ciała, które najbardziej chcę odchudzić, czyli standardowo- boczki, brzuch i tyłek.
Resztę ciała, uważam nieskromnie, mam całkiem spoko. Najwyżej wyrzeźbię trochę mieśnie ud czy ramion w trakcie ćwiczeń dywanowych, nie zaszkodzi. Na pewno nie chcę mieć jakiś widocznych wyrzeźbionych ramion.
Wiele razy podejmowałam już wyzwanie zrzucenia zbędnego balastu,ale zawsze po dłuższym czy krótszym czasie wygrywało nagradzanie się za małe postępy, coraz częstsze posiadówki wieczorne z chipsami czy słodyczami, czy atak na szafkę ze słodyczami (niestety, nie mogę mieć w domu nic słodkiego, nie mogę przestać wtedy o tym myśleć i zawsze pochłaniam).
Dochodziło do tego moje usprawiedliwianie się i mówienie sobie
" Ej, no wcale tak źle nie wyglądasz, jak wciągniesz brzuch, założysz spodnie z wyższym stanem i tą luźniejszą bluzkę to nie jest wcale tak źle, po co się katować, jest tak wiele osób, które wyglądają gorzej"
I przez to głupie oszukiwanie samej siebie zamiast cieszyć się już dziś nową sylwetką, ciągle stoję w miejscu.
Znam już wszytskie swoje błędy. Nie popełnię ich tym razem. Połączę wszystkie dobre rady, jakie znajdę w Waszych pamiętnikach, będę trzymać się zdrowego jedzenia i ćwiczeń, aż w końcu osiągnę cel. Nie ma odwrotu. Muszę sobie udowodnić, że potrafię się zaprzeć i osiągnąć to.
Cel pierwszy - 6,5kg do 20 kwietnia.
Cel ostateczny 58kg,do wakacji.
Dam radę! A na koniec wrzucę Wam tu porcję soczystego porównania zdjęciowego.
Buźka !
MCDDS
Waga? Dzień trzeci
Hej, ho!
Wbrew moim poprzednim ustaleniom, tym razem postanowiłam ważyć się co tydzień. Wcześniej zakładałam, że codzienne ważenie mi nie zaszkodzi, ale teraz doszłam do wniosku, że chwilowe wzrosty wagi przed okresem, czy po słabym (pod względem diety) dniu, powodowały u mnie spadek motywacji. Biję się więc w pierś, przed Koleżankami Vitalijkami, które twierdzą, że lepiej ważyć się rzadziej. Nie mogę doczekać się następnego poniedziałku, czuję, że brzuch jest mniejszy, na pewno będzie spadek, muszę teraz walczyć przez najbliższe dni, żeby był jak największy :)
Wyznaczyłam sobie pierwszy etap, jaki chcę osiągnąć - 62kg (spadek o 6,5kg) do 20 kwietnia. Jeśli tylko utrzymam tempo ćwiczeń, zdrowe odżywianie (bez głodowania, ale też i bez obżarstwa) plus dużo wody, myślę, że jest to realne do osiągnięcia.
Od dwóch dni ćwiczę na orbim, po 40 min, do tego ćwiczenia z YT - Mel. B. brzuch i Tiffany boczki. Na orbim zwyczajnie mi się nudzi, kiedyś spędzałam na nim nawet 1,5h, ale teraz już po pół godz. zerkam na zegarek. Poza tym ćwiczenia konkretnie na brzuch czy boczki dają taki wycisk, że czuję, że ćwiczę. Powinnam chyba zmienić muzę w tel, żeby na orbim lecieć, a nie jechać :)
Jak narazie trzymam się całkiem nieźle, wodę piję w ilościach, jak na moje przyzwyczajenia kolosalnych, tzn ok 1,5l wody plus 4-5 herbat, więc w łazience spędzam 1/3 czasu pracy - czy to się jakoś wyreguluje później, czy przez cały ten czas będę, jak na początku ciąży sikać, siadać, sikać,siadać i sikać?
Założyłam się z mężem, że mi się uda tym razem. Tyle razy już mówiłam mu, że tym razem to mnie po odchudzaniu nie pozna, że on raczej średnio wierzy w moją determinację. Ale ja wiem, że wszystko siedzi w mojej głowie, jestem w stanie zmienić w końcu swoją wagę i czuć się idealnie. Zaskoczę go niedługo:) Ale, żeby nie było, głównie chcę się odchudzić dla siebie, nie żeby komuś coś udowodnić. Utarcie nosy mojemu TZ to tylko taka wisienka na torcie mojego przyszłego sukcesu.
Dużo mam w niedługim czasie wydarzeń motywujących do działania - ślub Przyjaciółki, urodziny dziecka, ślub kuzyna, kolejne święta, no i perspektywa wakacji, jak pewnie wielu z Was, też mi gdzieś po głowie chodzi - w zeszłym roku nie było dobrze, zasłanianie się jakimiś kocami przy siedzeniu na piasku, bleeeh, nigdy więcej. Chcę w końcu, nawet siedząc, nie wstydzić się, że wylewa mi się brzuch i odstają boczki. Czasu do wakacji akurat starczy, żeby świetnie wyrzeźbić ciałko.
Tak trochę bez ładu i składu, ale cóź, musicie mi wybaczyć, często mam 100 myśli na minutę :) Pozdrawiam, wszystkie walczące!
MCDDS
68,5kg - zaczynam walkę o nową siebie. Dzień
pierwszy
Witam,
nie było mnie tu już dość długo, tzn bywałam, czytałam o Waszych sukcesach i upadkach, nie mogłam się zmobilizować, żeby znów zacząć walczyć o siebie i udowodnić sobie, że potrafię. Przepraszam te osoby, które pytały, jak moja dieta czy ćwiczenia, a ja nie odpisałam, byłam zła na siebie, że okazałam się takim słabiakiem...Wczoraj uznałam, że koniec z oszukiwaniem samej siebie, chcę w końcu wyglądać i czuć się świetnie, i tylko ode mnie zależy czy to osiągnę. Zatem zaczynam! Dzisiaj jest dzień pierwszy.
Moje założenia co do wagi - osiągnąć do końca kwietnia minimum wagę 62kg. To cel pierwszy, a ostateczny to 58. Przy wzroście 170 wydaje się to być waga odpowiednia, kiedyś tyle ważyłam i czułam się świetnie, chcę do tego wrócić.
Założenia co do ćwiczeń - 6 dni w tygodniu orbitrek, w tygodniach gdy to niemożliwe dywanówki, min 40min. Najczęściej ćwiczyć będę późnym wieczorem, takie życie, nic z tym zrobić nie mogę.
Woda - dużo wody, minimum 1,5l dziennie plus herbatki w pracy. Chyba podpiszę sobie butelki dniami tygodnia:)
Dieta - zero słodyczy, ZERO. NIC. Nawet kosteczki czekolady. Podejrzewam, że moje problemy skórne są też tym moim objadaniem się czekoladą spowodowane. Dość tego! Chcę mieć ładną cerę i zgrabny brzuch. Czekolada mi odbiera moje wymarzone cele, więc won!
Jedzenie będę się starała komponować zdrowiej po prostu. Dla całej rodziny. Warzywa, ryby, sałatki, zdrowe zupy.
Powinnam się jeszcze zmierzyć, zrobię to wieczorem.
Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało tym razem. Tak zmotywowana nie byłam już dawno. I to mi nie minie! Pół kg na tydzień, dam radę, może i więcej zleci, zobaczymy. Pozdrawiam!
MCDDS
Czas ucieka, a ja stoję w miejscu ...
... ale dość tego.Wykupiłam karnet na świetną siłownię i zamierzam korzystać z niej minimum 10 razy w miesiącu. Oczywiście powinnam zakładać, ze uda się częściej, ale nie łudzę się, że przy małym dziecku będzie to możliwe. No chyba, że zapakowałabym córcię do mei taja i pobiegła na ćwiczonka z nią na plecach :D Mogę więc tylko wtedy, gdy zajmie się nią mój TŻ.
Ostatnio mam jakieś nieciekawe odczucia w stosunku do orbitreka. Ciężko mi zmobilizować się do ćwiczeń, chociaż wiem, że "robią mi dobrze" i czuję się po nich świetnie, to samo zebranie się w sobie jest baaardzo ciężkie. Może jak ruszę już z tą siłownią, to będzie mi łatwiej na nowo go polubić.
Zeszły tydzień nie należał do udanych pod względem diety i ćwiczeń, nawet pod względem picia wody. Ale zaczął się nowy, mam nadzieję, że lepszy. E tam, nadzieję, to ode mnie zależy czy lepszy będzie, trzeba więc wziąć dupę w troku i nareszcie przestać gadać a zacząć robić.
Jestem bardzo ciekawa tej siłowni, podobno jest całkiem nieźle wyposażona, mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania. Na dodatek jest bardzo blisko mojego domu. Same plusy, tylko chodzić!
Waga idzie mi kosmicznie w górę po orzeszkach na wieczór. Taaak, wiem, orzeszki, jeszcze na wieczór, no grzech maksymalny. Ale jakoś tak wyszło:) Jestem zadowolona, że doszłam do wagi sprzed ciąży, ale nie powinnam osiadać na laurach, bo przecież jeszcze te 5kg i czułabym się idealnie, a tak to niby czuję się dużo lepiej niż np w grudniu czy styczniu, ale nie na tyle dobrze, żeby z przyjemnością oglądać siebie w stroju kąpielowym.
Poza tym wielkimi krokami zbliżają się wesela, pierwsze już w maju, a mi brakuje min 5kg to wymarzonej wagi. Jak myślicie, jest szansa zrzucić tyle w miesiąc?
Pozdrawiam serdecznie,
MCDDS
Wróciłam na szlak :)
Jakimś cudem waga wróciła do tej sprzed weekendu obżarstwa:) Nie wiem, czy kiedyś jeszcze powtórzę to bezmyślne zachowanie i obżeranie się bez pamięci przez 2 dni. To była dla mnie nauczka i nie chcę znów przeżyć podobnego załamania. Cieszę się, że znów ważę tyle co wcześniej i teraz muszę się postarać, żeby było tylko mniej. Nowy cel- do końca marca zobaczyć za 6tką trójeczkę....
Takiego załamania jeszcze nie miałam...
Jak zwykle w przypadku niepowodzeń, nie chcę tu zaglądać. Wstyd przyznawać się do porażki, a to co dzieje się ze mną od ostatnich paru dni inaczej się nazwać nie da - porażka na całej linii. Z 65,2kg w zeszły piątek wskoczyłam na 67,1kg dziś rano. Od paru dni nie mam czasu na ćwiczenia (to nie wymówka, naprawdę go nie mam), w weekend wypadła impreza i się nie ograniczałam i w sumie od tej soboty co chwilę jem coś zakazanego z nastawieniem - "a i tak już zaczęłam znów jeść jak kiedyś, ta kolejna kostka czekolady nic nie zmieni". Czuję się z tym źle, cofam się w osiągnięciach, straciłam motywację. I nie wiem gdzie jej szukać. Czuję niechęć do samej siebie, że pozwalam sobie na to obżarstwo, mimo, że znam tego skutki.
Zeszły tydzień szedł zaczął się tak ładnie, 3 dni orbitreka po 70 - 80 min, nawet A6W zaczęłam, dietka i były efekty. A teraz... żal po prostu.
........
MCDDS
Nie jest najlepiej ale jestem ciągle dobrej myśli
Po ostatniej radości z wielkiego spadku wagi pozostało już niewiele, w porównaniu do tamtej wagi przytyłam cały kilogram. Wszystko przez weekendową wpadkę - 3 karmi wieczorem i chipsy. Ale co tam, w tym tyg. mogę chodzić już na siłownię, zdrowo jem i nie planuję kolejnych wieczornych mini-imprez, więc powinnam niedługo stracić na wadze, przynajmniej do tych 65,8, które niedawno widziałam.
Do diety już na stałe włączyłam suszone owoce, bo bardzo je lubię. Chociaż nie umiałabym całkowicie zastąpić nimi np czekolady.
Z wodą ciągle na bakier (ktoś tak jeszcze mówi? :)
Wyznaczyłam sobie nowe małe cele - do końca lutego waga 64kg, do końca marca 62kg a do końca kwietnia 60 kg. Chciałabym na urodzinach mojego Bączka wyglądać super, no a do tego od maja zaczyna się korowód wesel i przy tej wymarzonej wadze chciałabym zostać.
Widzę już dużą różnicę w obwodzie brzucha, a na tym zależało mi najbardziej. Moim zdaniem, gdy brzuch jest szczupły całe ciało prezentuje się lepiej, biodra i biust dodają tylko kobiecości. Ale gruby brzuch seksowny nie jest i nigdy nie będzie, no chyba że ciążowy.
Poza tym dzięki ćwiczeniom nogi i tyłek stały się bardziej ....napięte? Tak, to chyba dobre słowo. I takie jędrniejsze bardziej. Muszę zrobić pomiary, żeby przekonać się czy coś tam mi może już ubyło.
Dziś, jutro i w środę siłownia. Przez te trzy dni mam zamiar ćwiczyć na maxa, czyli godzina rowerku i pół godziny na vacu activ. W sobotę zrobiłam sobie taki zestaw i nie czułam nóg:) ale nie miałam zakwasów na drugi dzień, więc chyba już trochę wytrenowałam ciało siłownią i orbitrekiem.
Zabieram się za śliwki z płatkami i otrębami zalane jogurtem naturalnym. Mniaaam
MCDDS
:):):) Szczęście moje nie zna granic:):):)
1,3kg mniej na wadze w ciągu doby:) Aż się zaczęłam śmiać do siebie stając rano na wadze. Ja wiem, że powinno się niby ważyć co tydzień lub rzadziej ale ja postanowiłam robić to inaczej, żeby sprawdzić jak moje zachowania żywieniowe czy ćwiczeniowe wpływają na moją wagę każdego dnia.
Wiem dlaczego schudłam. Po pierwsze:
- skończył mi się @ parę dni temu
- wczoraj ćwiczyłam 2h na orbitreku
- nie jadłam za dużo po południu
- jem same zdrowe rzeczy i uzupełniłam ostatnio dietę o suszone śliwki
Spodziewałam się, że parę gram spadnę, ale żeby aż 1,3kg? :)
Nadal powinnam pić więcej wody i jeść bardziej regularnie, ale moje dni są tak zapracowane, że zapominam o takich oczywistościach.
bardzo cieszy mnie, że udało mi się przekroczyć połowę mojego paska wagi i zostało mi już mniej do zrzucenia w porównaniu do tego co już zrzuciłam.
Mam zamiar ćwiczyć w domu lub na siłowni przynajmniej 4 razy w tygodniu, w zeszłym się udało, w tym zaczęłam dopiero wczoraj. Rozwiesiłam sobie też w mieszkaniu zdjęcia z dobrych, szczupłych czasów jako motywację. Czym oczywiście rozbawiłam mojego TŻ (a tak obiecywał, że będzie wspierał mnie i motywował, mądrala jeden). Powoli do przodu, jest dobrze.
MCDDS