Jak zwykle w przypadku niepowodzeń, nie chcę tu zaglądać. Wstyd przyznawać się do porażki, a to co dzieje się ze mną od ostatnich paru dni inaczej się nazwać nie da - porażka na całej linii. Z 65,2kg w zeszły piątek wskoczyłam na 67,1kg dziś rano. Od paru dni nie mam czasu na ćwiczenia (to nie wymówka, naprawdę go nie mam), w weekend wypadła impreza i się nie ograniczałam i w sumie od tej soboty co chwilę jem coś zakazanego z nastawieniem - "a i tak już zaczęłam znów jeść jak kiedyś, ta kolejna kostka czekolady nic nie zmieni". Czuję się z tym źle, cofam się w osiągnięciach, straciłam motywację. I nie wiem gdzie jej szukać. Czuję niechęć do samej siebie, że pozwalam sobie na to obżarstwo, mimo, że znam tego skutki.
Zeszły tydzień szedł zaczął się tak ładnie, 3 dni orbitreka po 70 - 80 min, nawet A6W zaczęłam, dietka i były efekty. A teraz... żal po prostu.
........
MCDDS
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.