Hej, ho!
Wbrew moim poprzednim ustaleniom, tym razem postanowiłam ważyć się co tydzień. Wcześniej zakładałam, że codzienne ważenie mi nie zaszkodzi, ale teraz doszłam do wniosku, że chwilowe wzrosty wagi przed okresem, czy po słabym (pod względem diety) dniu, powodowały u mnie spadek motywacji. Biję się więc w pierś, przed Koleżankami Vitalijkami, które twierdzą, że lepiej ważyć się rzadziej. Nie mogę doczekać się następnego poniedziałku, czuję, że brzuch jest mniejszy, na pewno będzie spadek, muszę teraz walczyć przez najbliższe dni, żeby był jak największy :)
Wyznaczyłam sobie pierwszy etap, jaki chcę osiągnąć - 62kg (spadek o 6,5kg) do 20 kwietnia. Jeśli tylko utrzymam tempo ćwiczeń, zdrowe odżywianie (bez głodowania, ale też i bez obżarstwa) plus dużo wody, myślę, że jest to realne do osiągnięcia.
Od dwóch dni ćwiczę na orbim, po 40 min, do tego ćwiczenia z YT - Mel. B. brzuch i Tiffany boczki. Na orbim zwyczajnie mi się nudzi, kiedyś spędzałam na nim nawet 1,5h, ale teraz już po pół godz. zerkam na zegarek. Poza tym ćwiczenia konkretnie na brzuch czy boczki dają taki wycisk, że czuję, że ćwiczę. Powinnam chyba zmienić muzę w tel, żeby na orbim lecieć, a nie jechać :)
Jak narazie trzymam się całkiem nieźle, wodę piję w ilościach, jak na moje przyzwyczajenia kolosalnych, tzn ok 1,5l wody plus 4-5 herbat, więc w łazience spędzam 1/3 czasu pracy - czy to się jakoś wyreguluje później, czy przez cały ten czas będę, jak na początku ciąży sikać, siadać, sikać,siadać i sikać?
Założyłam się z mężem, że mi się uda tym razem. Tyle razy już mówiłam mu, że tym razem to mnie po odchudzaniu nie pozna, że on raczej średnio wierzy w moją determinację. Ale ja wiem, że wszystko siedzi w mojej głowie, jestem w stanie zmienić w końcu swoją wagę i czuć się idealnie. Zaskoczę go niedługo:) Ale, żeby nie było, głównie chcę się odchudzić dla siebie, nie żeby komuś coś udowodnić. Utarcie nosy mojemu TZ to tylko taka wisienka na torcie mojego przyszłego sukcesu.
Dużo mam w niedługim czasie wydarzeń motywujących do działania - ślub Przyjaciółki, urodziny dziecka, ślub kuzyna, kolejne święta, no i perspektywa wakacji, jak pewnie wielu z Was, też mi gdzieś po głowie chodzi - w zeszłym roku nie było dobrze, zasłanianie się jakimiś kocami przy siedzeniu na piasku, bleeeh, nigdy więcej. Chcę w końcu, nawet siedząc, nie wstydzić się, że wylewa mi się brzuch i odstają boczki. Czasu do wakacji akurat starczy, żeby świetnie wyrzeźbić ciałko.
Tak trochę bez ładu i składu, ale cóź, musicie mi wybaczyć, często mam 100 myśli na minutę :) Pozdrawiam, wszystkie walczące!
MCDDS
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
pollla
23 stycznia 2014, 10:00No właśnie, dlatego wiele osób nie skupia się na tym co piszę, choć to prawda,tylko jaka to jestem zła.Potrafią nawet skrytykować moją wagę mimo 7 miesiaca ciąży.Gdybym nie była twardzielem to bym sobie nie pozwoliła na taki wpis.
MojCelDobicDoSzescdziesiatki
22 stycznia 2014, 15:11może moje tempo jest wolniejsze, niż powinno być? Chyba wgram sobie w tel jakąś muzykę typu dubstep, to może będę się szybciej ruszać. Podejrzewam, że Ty po prostu jeździsz w odpowiednim tempie, a ja chyba w zbyt wolnym... Dzisiaj dam czadu, tętno ok 130 i zobaczę po ilu minutach wysiądę:)
Agnieszka313
22 stycznia 2014, 13:54Ja tez trzeci dzień nie jest zle ale ppwiedz jak Ty to robisz ze wytrzymujesz na orbim 40 min ja bez odpoczynku 10min i mam dosc:(