No dobra, koniec o mojej otyłej rodzince:)
MENU:
7:30 ŚNIADANIE! naleśnik z serem, cynamonem i cukrem (to jeden z tych, które zamroziłam. Męczyłam się smażąc go na wodzie - nigdy więcej. Następnym razem podgrzeję w piecu albo przymknę oko na odrobinę masła, oleju czy oliwy;p) + jabłko + kawa:) (ten naleśnik dziwnie wyszedł na zdjęciu;p tak, to to w prawym dolnym rogu;p)
10:30 DRUGIE ŚNIADANIE! dwie kromki chleba z białym serem:)
14:30 OBIAD! 1/2 woreczka ryżu pełnoziarnistego (był niedogotowany -.-) + filet rybny z nie pamiętam czego + trochę groszku + micha zupy krem z cukinii:)
18:30 KOLACJA! taki twist kawowy:D czyli jogurt naturalny, ser biały (gładki), 1/3 łyżeczki kawy, łyżeczka kakao i łyżeczka cukru pudru. SMAKUJE IDENTYCZNIE JAK TWIST KAWOWY. IDENTYCZNIE:D
(na tym zdjęciu nie wygląda to apetycznie, ani w ogóle nie wygląda, ale smakuje dokładnie jak twist! No i oczywiście na początku był cały kubek - na zdjęciu macie porcję trochę przeze mnie nadwyrężoną)
I to tyle jeżeli chodzi o jedzenie:)
A, zaglądając dzisiaj do zamrażarki (szukałam tego naleśnika;p) znalazłam lody, które przywiozła wczoraj mama. O dziwo na patyczku. Big Milki! Kiedyś byłam w nich szaleńczo zakochana;p Ale tylko głupio się do siebie uśmiechnęłam i zamknęłam zamrażarkę:D Jakoś jest mi coraz łatwiej. Zresztą mam motywację - w końcu zostały tylko 3 tygodnie do rozpoczęcia!!! Ciekawe czy ktokolwiek zauważy różnicę;p
A tak do sportu (tak, ostatnio non stop o tym) to jutro gramy z Rosją. Dla mnie to jest proste. Zagramy tak, jak na polaków przystało, czyli świetnie - wygramy. Olejemy sobie tak jak mecz z Wielką Brytanią czy Australią - przegramy i to w dodatku słusznie. Mam nadzieję, że opcja nr 1:D:D
I chyba zafunduję sobie dzisiaj 20km na stacjonarnym:) Tylko potrzebuję książki... może coś Kinga? nie wiem, jeszcze zobaczę:) Ale rowerek na bank:D:D