Dzień 266
Dzień wypisu. W końcu . Wypis dostalam juz po 10 a w domciu znalazlam się w południe. 😊 Po drodze córkę zostawilismy u dziadków a ja z mezem pojechalam do domu. Wypakowalam plecaki i wyrwalam na szybkie zakupy oraz zajrzalam do przedszkola po dokumenty. Młoda jak mnie zobaczyla to pare razy zlapala się za glowe śmiejac sie przy tym i potem się we mnie wtuliła i przez pewien czas nie chciala zejść. Tego dnia oczywiscie jak bylam na zakupach nabila sobie guza na czole bo sie przewrócila i walneła glową o segment u dziadkow. A na dodatek zdawalo mi sie że ma zaczatki kataru , bo w nosie troche glutkow bylo, ale stwierdzilam potem ze jak sie walnela to i z tąd pelno tego w nosie. Poza tym mama mowila ze kataru nie ma . Pare razy kichnęła ale nic wyciągnac jej nie mozna było. Dobra pomyslalam sobie ze jest ok.
I nie stety sie mylilam. Wrocilysmy do domu i po pewnym czasie zauważyłam ze mloda jak oddycha to jednoczesnie wydawala odglos jakby miala coś wciagnać. Probowalam jej wyciagnać ale nie szlo i za chwile znow to specyficzne wciagniecie. Spryskalam jej porzadnie nosa wodą morską i po jakiś 10 min wyciagnęlam jej stare miodowe az nawet pod brąz podchodzące gluciochy zbite w kulkę. A potem........sie zaczeło!! Co chwila wyciągalam jej nosa. N a poczatku szedl jeszcze miodowy katar a potem już woda z przezroczystym żelem. Oczywiscie noc nie przespana bo nie dosć że nos non stop zapchany to przy kazdym przebudzeniu mloda bez mojego dotyku nie chciala zasnąć. Wiec po 2 w nocy po prostu wzięłam ją na lóżko, bo juz miałam dość stwrczenia prawie caly czas przy lóżeczku aby mloda mogla sie przytulic do mojej reki.
Taka wkurzona na meża chodzilam , ze normalnie mialam go ochote rozniesc. Bo zamiast od razu jak tylko poczoł że bierze go katar stosowac krople to nic z tym nie robil a dzis juz tak nos mial rozwalony w srodku ze przyslowiowego palca nie mogl do niego wsadzić i do okola rownież caly czerwony. Mloda od niego zalapala.
Zas starsza po wyjsciu ze szpitala jeszcze przez dwa tygodnie powinna trzymac sie zdala od infekcji. Normalnie we mnie sie zagotowało.
Posilki dzis troche zaszalalam.
Śniadanie: 2 kromki angielki z maslem i pół jajka na twardo
Śniadanie2: banan
Obiad: mloda kapusta ( pojemniczek po maśle 500g) i gotowane udko
Podwieczorek : dwa kawalki ciasta
Kolacja: dwa kawalki pizzy wlasnej roboty z salami szynka papryką, pomidorkami koktajlowymi i rukolą z sosem pomidorowym wlasnej roboty.
Aktywność: zerowa
Dzień 267
Dziś ciąg rozrywki z katarem mlodej , nic nie ustąpił. Non stop sie leje z nosa no i nocka tez bedzie nie przespana normalnie nie moge odejsc bo co sie rusze to ciagle sie przebudza + przebudzenia przez katar.
Do poludnia odwiedzila mnie mama wiec skorzystalam i wyrwalam sie aby odreagowac tą buzującą w we mnie złość na męża i jego bezmyślność. I sama nie wiem jak poszlam do fryzjera. Zcielam wlosy , ktore mialam do tylka i strzelilam sobie farbke. Mial być sredni brąz ale wyszedl fryzjerce za mocny. Ale umyje pare razy włosy i bedzie dobry. Obecnie wygladam tak:
Jak po nieprzespanej nocy to i tak nieźle wygladałam dzisiaj i to bez tapety tylko podkreslone oko. 😁Zachaczylam jeszcze o sklep i kupilam sobie kurteczke. 😄
Niestety poprawiony chumor od razu znikl jak wrocilam do domu. Mama powiedziala mi ze byla u swojego lekarza rodzinnego i powiedziala chistoryjke o problemach z przebudzaniem. A lekarz powiedzial jej bym jak najszybciej wybrala sie z corka do neurologa i szukala przyczyny , bo cos zlego dzieje sie z nią . Za przeproszeniem bądź tu k....wa mądry czlowieku. No az mi rece opadły.
Poza tym starsza na dodatek dzisiaj tez niemrawo po poludniu zaczela wyglądać i z trzy razy wyciagnęlam jej minimalnie wode z nosa. Na dodatek zaczela narzekać ze boli ją stylu glowa. A przed 16 polozyla sie pod koldrę i lezała bo źle sie czuła.
A mi po glowie krążą tylko same czarne mysli. I meżowi jeszcze raz sie dzisiaj oberwalo za jego bezmyslnosć. Zdążyl mi jeszcze tekstem rzucić że kupil sobie dzisiaj krople do nosa. A ja mu powiedzialam zeby teraz je sobie w cztery litery wsadzil , bo teraz to juz za poźno. - ujme to tu w cenzuralnych slowach.
Wiec chodze dzisiaj struta po całości. Musze sie z tym wszystkim przespać ( jesli mloda pozwoli). Normalnie dziś mnie roznosi od środka.
Menu:
Śniadanie: owsianka z bananem , jagodami i migdalami ( mleko szklana, płatki owsiane 4 łyżki, banan 1 szt nie duży, jagody 45g, migdaly 6 szt)
Śniadanie2: jablko
Obiad: kurczak w sosie malinowym z ryżem ( ryz brązowy 1/2 saszetki, pierś z kurczaka 120g, maliny 150g, ziola prowansalskie, orzechy 3 szt)
Podwieczorek: rurka z bitą śmietaną
Kolacja: kanapka z maslem czosnkowym z pomidorem i szczypiorkiem, ziola prowansalskie
Aktywność:
- rowerek stacjonarny 9km ( późnym wieczorem), bo na wiecej mloda nie pozwolila. Jak sie obudzila to ponad godzinę przy niej spedzilam i poszlam sie myc. Nie zdążylam się umyć a ona juz z powrotem płakała. Ciężka noc przede mną. 😫
Kończę smęcić. Troche ze mnie zeszlo przez to pisanie. Oraz wybaczcie ale juz nie będę poprawiać tekstu pod wzgledem gramatyki, polskich znaków, przecinków itp. , bo po prostu już nie mam na to siły. Mloda wlasnie zasnęła to moze uda mi się troche zdrzemnąc.
Uciekam. Pa