Tak się wczoraj pochwaliłam brakiem ochoty na słodycze że wczoraj wieczorem mnie ssało. Zauważyłam że największy problem mam tuż po zjedzeniu obiadu, ale jak odczekam 30 min to już mi przechodzi. Wczoraj dostałam catering na cały dzień mojego brata bo wyjechał do warszawy i nie mógł już zrezygnować. Dostałam na śniadanie kanapki z serkiem i avocado, na 2 śniadanie placki ziemniaczane z porzeczką, które zjadłam wczoraj na kolacje, na obiad kaszę z selerem na który jestem akurat uczulona wiec nie zjem, jakieś jabłko z czymś tam i na kolacje zupa kalafiorowa. Nie jestem jednak zwolennikiem jedzenia z pudełek bo hymm..no wydaje mi się to mało apetyczne, ale muszę przyznać jedno. Jadąc dzisiaj do pracy nie miałam problemu żeby myśleć, co ja tu zjem, co kupić, na co mam ochotę itp. Mam pudełka, biorę, jem i nie dyskutuje :) Jest to dość dobry sposób, bo tak samo przeczytałam kiedyś odpowiedź jednej z zawodniczek fitness, która na pytanie "skąd bierze motywacje do codziennych treningów, ćwiczeń itp" odpowiedziała "decyzja została już podjęta, więc nie myślę o tym co robię tylko to robię". I powiem wam że zaczęłam to stosować na treningach, nie myślę o tym ile serii, powtórzeń, tylko skupiam się na ćwiczeniu, czasami staram się myśleć o czymś innym, a jak się nie udaje to wtedy myślę o technice i napięciach mięśni, o tym jakbym miała zrobić to jedno dane powtórzenie tak idealnie technicznie jakbym pozowała do gazety :) Może wydaje się to śmieszne, ale zwalcza to moje myśli w czasie treningu "o boże jak mi się nie chce", "nie, chyba idę do domu, nie chce mi się"
No to tyle z dzisiejszych moich przemyśleń :D