Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Znalazłam się tutaj dlatego, że już mam dość "od jutra". OD tego "jutra" to mi więcej przybyło niż ubyło. Dlatego jestem tutaj aby znaleźć motywacje i trzymać się przy odchudzaniu a nie przy obżeraniu :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 63957
Komentarzy: 1349
Założony: 30 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 30 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agab2

kobieta, 36 lat, Poznań

163 cm, 57.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 maja 2016 , Komentarze (1)

jest troche lepiej  z dieta ale to jeszcze nie to co chce prowadzic. Co u mnie? W piatek przezywalam mega stres bo moja najwazniejsza milosc czyli moja psinka miala operacje (sterylizacje). Na szczescie juz dzis jest z nia w miare ok. Psinka chodzi w pizamce pacjenta i juz odzyskuje sily. W sobote nadrabialam zaleglosci w pracy, gotowalam i ogarnialam mieszka ie. Ze wzgledu na psinke nie wyszlam na miasto na impreze z kolezankami. W niedziele malowalam z moim T plot i tak w sumie na niczym uplynal dzien wolny. Dzis jak zawsze mialam syndrom poniedzialku. Dzien minal dosc intensywnie, naszczescie szefona nie dzwonila ale obawiam sie ze moze chciec sie spotkac w pt a chcialabym miec dzien wolny. Kurde...ale mi sie nie chce pracowac. Chcialabym pracowac ok 4-6h dziennie. Niestety zarabialabym wtedy ok polowe tego co teraz, ale z drugiej strony nie place juz wynajmu. Ehh czy wy tez tak macie? Ja sie czuje chronicznie zmeczona. 

A tak zyciowo, zaczynam odczuwac strach przed slubem szczegolnie dlatego ze jestem gruba. Moja mama bierze pieska, moja tesciowa adoptuje psa i niedlugo bedziemy mieli maly zwierzyniec. W lipcu jade na wakacje do grecji a tu nadal gruba dupa. No i chyba to tyle z moich przemyslen na dzis. Chyba se cos pocwicze ;)

20 maja 2016 , Komentarze (2)

tak! Od dzis! Nie od jutra. To juz jakis postęp. Poczulam ze musze cos ze soba zrobic bo zle sie czuje w wlasnej skorze. Dzis pojecham rano na silownir aby odswiezyc kontakt z trenerem. Nie jest to tania zabawa ale wiem ze przy nim efekty beda a ja potrzebuje pracy nad soba na 2-3 miesiace bo.juz niebem slub a ja w sukienke nie wejde :( nie mam lustra w domu wiec myslalam ze bedzie bardzo zle bo przedladalam sie do tej pory w szybach ale jak przejzalam sie.na silowni to stwierdzilam ze az takiej tragedii.nie ma alle dobrze tez nie jest. I tak rozpoczynam po prostu cwiczyc 2 razy w tygodniu z trenerem plus bede starac sie tez cos w domu lub bieganie i basem. Zaczynam przedewszystkim dbac o miche i liczyc kcal. Nie ograniczam sie do niczego (czyli nie ograniczam slodyczy) bo to na moja psychike zle dziala tylko ma byc 1500 kcal max 1800 kcal.

a praca? Nie wiem. Mialam potem jeszcze jedno spotkanie z szefowa i niby ok, ona po prostu ma taki zjebany charakter. Dziewczyna z ktora pracuje jest super i mysle ze bysmy mogly to fajnie rozkrecic ale ona tez ma dosc juz humorow szefowej wiec nie wiadomo czy sie nie zwolnii. Ja dostalam pochwaly od klientow co jest dla mnie najwieksza nagroda wiec chcialabym to robic dalej bo praca fajna. Szefowa na razie bede zlewac i zobaczymy, umowe mam do 10 czerwca i sie zastanawiam czy przedluzac czy probowac sil gdzie inndziel ale za mniejsze pieniadze.

18 maja 2016 , Komentarze (2)

Chyba powoli lokalizuje przyczynę mojego "niechcemisie". Wydaje mi się że praca w domu, choć ma swoje plusy to izolacja od ludzi, od rozmów w biurze jakoś mnie dobija.

Właśnie w trakcie pisania tego postu dostałam telefon od szefowej, że mam odbierać telefon nawet w kiblu, że niedopuszczalne jest to że nie odebrałam od niej w ciągu 15 min. Potem dostałam zjebe że listę zakupów jaką napisałam to chyba jestem nienormalna, co ja tam pisze, złe nazwy, ze pieczarka uprawna? Pieczarka jest zwykła a nie uprawna! Że sok winogronowy? Po co mi on? do czego? Czemu w następnym tygodniu kupuje szparagi a teraz nie? Ile jest klientów? Tylko 20? Dlaczego? Zaczynam się zastanawiać i chyba dochodzę do wniosku że wiem dlaczego dietetyczki w tej firmie zmieniały się po 1-2 miesiącach.

12 maja 2016 , Komentarze (6)

Od dłuższego czasu męczę się sama ze sobą. Na początku szukałam winy w niedoczynności mając nadzieje że jak będą dobre wyniki to będzie jak dawniej. Niby wyniki są teraz ok a jak nie było ochoty na nic tak jest nadal. Potem zwaliłam wszystko na brak wyjazdu zimą i remont mnie wykończył więc wzięłam tydzień wolnego (chociaż to nie to samo bo siedziałam w domu). Całe dnie nie robiłam nic, spacerowałam z psem, ogarnęłam trochę dom, generalnie po tygodniu nie czułam różnicy. Potem myślałam że może się wypaliłam w pracy, że to już nie to. Zmieniając pracę na pracę w zawodzie miałam nadzieje na zastrzyk energii. W efekcie dowaliłam sobie jeszcze więcej obowiązków i siły były przez pierwsze 2 dni, potem opadły. Na dzień dzisiejszy jestem od tygodnia w nowej pracy. Mam niezłe zaległości z innymi zobowiązaniami. Obiady nienagotowane, chata nie wysprzątana, brak zrobionego prania, zakupów nic. Zapisałam się na crossa i niestety już na 4 zajęciach nie byłam, kolejne omijam. Czuje się taka ... no nie wiem.. nieobecna. Sama siebie nie widzę w moim życiu. Wydaje mi się (a może tylko to takie błędne wspomnienie) że kiedyś miałam w sobie więcej życia. Powiem Wam, że zaczynam się martwić. Wyniki badań nie mam najlepszych, możliwy jakiś stan zapalny. Czuje ciągły niepokój i lęk. Nie ćwiczę prawie nic bo nie chce mi się strasznie, jadam trochę byle jak bo ciągle nie mam apetytu. Może się trochę nad sobą użalam, ale gdzieś muszę :D To wszystko zaczęło się mniej więcej w tym czasie jak zaczęłam brać nowe leki na tarczycę...zastanawiam się nad ich odstawieniem bo dzisiaj przeczytałam że jedna dziewczyna miała takie objawy jakby czuła że ona to nie ona, że stoi obok i na siebie patrzy, na swoje życie z boku. Dziwne to wszystko.

5 maja 2016 , Komentarze (1)

ELo!

Od wczoraj zmieniłam prace. Przez co mam zapiernicz. Zastanawiam się dziś czy dobrze zrobiłam hehe :)

Tak po krotce, pracuje teraz w cateringu dietetycznym :) Zapraszam wszystkich do podawania sugestii co mogłabym robić do jedzenia po pomysły mi siię kończą :(

28 kwietnia 2016 , Komentarze (1)

Wir pracy i obowiązków mnie ogarnął. Doba stała się dla mnie za krótka. Teraz każdy dzień będę popołudniu albo na crossa śmigać, albo na spotkania przedmałżeńskie. Miesiąc maj będzie zabiegany. Trochę przez to wszystko nie mam czasu dla mojego pieska i spacerki z nim oraz na gotowanie obiadu co spędza mi sen z powiek i to dosłownie :) Macie jakieś sprawdzone sposoby na gotowanie obiadu, sprzątanie itp żeby to wszystko zgrać? Od niecałego miesiąca jestem pełnoprawną gospodynią domową i ciężko mi się jeszcze w tym odnaleźć żeby to miało ręce i nogi, biegam z wywieszonym jęzorem tu i tam :)

27 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Elo laseczki!

Tak więc wczoraj w sumie pyknął już dzień 2. Niestety nie mam za bardzo czasu usiąść i podliczyć kcal (bo chciałabym to robić) ale na razie jestem w wiecznym niedoczasie. Tak czy siak, jem chyba trochę lepiej, nie jem przede wszystkim tyle słodyczy.

Wczoraj dzień wyglądał tak. Rano praca, po pracy grzałam na rowerze do kosmetyczki na zrobienie żeli. Pierwszy raz to zrobiłam. Pomijając fakt że akurat w tym czasie jak jechałam do niej na rowerze musiała zerwać się ulew i do tego pomyliłam adres że błądziłam po osiedlu i w efekcie dotarłam do niej tak zmoczona że odechciało mi się wszystkiego to ogólnie jestem dość zadowolona. Czuje się teraz trochę dziwnie bo to jednak nie moje paznokcie i jakoś tak muszę się przyzwyczaić :) Potem grzałam do domu, przygotować obiad dla mojego T, sama musiałam coś zjeść przed treningiem i od razu pognałam żeby się nie spóźnić. 

Wygląd całego pomieszczenia dość spartański, ale jakoś mnie to tam nie razi w oczy, bo byłam harcerką, przywykłam do "gorszego standardu". Początkowo mieliśmy burpress - 40! Ja jako z natury osoba marudna już miałam ochotę jęczeć i mówić, no jak to tak, ale że co, a nie można mniej? No ale wszyscy w kółku robili to i ja robiłam, bez zająknięcia. Potem było trochę techniki, nawet było mi już potem z lekka zimno na tym treningu, a potem test. Do samego testu wzięłam lekką sztangę 7,5kg i było to dla mnie za mało, ale myślę ze na początek wystarczająco. Trochę się zmęczyłam, ale jakoś nic wielkiego. 

Jest to miesiąc ćwiczeń, po tym muszą stwierdzić czy nadaje się na kolejny etap czy mam powtarzać. Kurde...nie chciałam bym tego powtarzać, wiec staram się wszystko robić dokładnie i tak jak trzeba.

Jeszcze co do samego crossa to nie wiem co mam myśleć, ale widzę że nie będzie lekko. Masz zrobić 100 padnij-powstań i nikt w sumie nie interesuje się twoim zdaniem na ten temat. Czy cię boli, czy już nie możesz, że nie jest fajnie. Głupio też tak się wyłamać czy obijać. Myślę że dla mnie to będzie dobra szkoła, bo ja jestem taka maruda właśnie. Na pewno na plus tez jest atmosfera i takie poczucie jedności z tymi ludźmi. Tak więc myślę że będzie to fajne doświadczenie, idealne dla mnie teraz przy tym moim stękaniu, szukaniu wymówek i braku motywacji. Bo tak sobie myślę że ten cross to fakt  rozwija ciało, ale na pewno tez umysł.

26 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

...jeśli zamierzasz czekać to wieczność" No właśnie! To jest moje słowo na dziś. Nie ma czasu na czekanie. Trzeba włączyć działanie. 

Tak więc od wczoraj zaczęłam z grubej rury. Po pierwsze zapisałam się na cross fit. Dzisiaj idę na pierwsze zajęcia wprowadzające które będą trwały miesiąc. Zobaczymy co i jak. Dzięki temu mam nadzieje że będę chodzić regularnie 3 razy w tygodniu (bo tak się odbywają).  Po drugie zaczęłam trochę lepiej jeść. Nie narzucam sobie reżimu dietetycznego bo wiem że ciężko będzie mi to utrzymać. Mam plan jeść - nie mniej niż 1800 kcal!! I mam tez w planie nie odmawiać sobie słodyczy, tylko starać się wybierać te zdrowsze wersje, sama gotować itp. (bo takie domowe wypieki wiadomo są i tak najsmaczniejsze :) )

Wczorajszy dzień był nade aktywny.

Śniadanie: chlebek bananowy z dżemem, kawa z mlekiem

TRENING: na bazie crossa: 4 ćwiczenia - 5 rund (burpress, martwy ciąg, skakanka, wskoki na box)

II Śniadanie: koktajl z soku jabłkowego z bananem i szpinakiem

Lunch: bułka grahamka z szynką i sałatką jarzynową, jogurt activia

Lunch II: bułka grahamka z szynką i sałatką jarzynową, pare kawałków sushi

BASEN i ROWER (ok. 45 min)

Kolacja: stek z bagietką z masłem czosnkowym z serem żółtym i sałatką warzywną (było pyszne :) ), sok jabłkowy


19 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Ehh..Ciężko mi wrócić na właściwe tory, ale zaczynam zauważać że robię się pełniejsza. Ogólnie nie przeszkadzało by mi to gdyby nie piersi i drugi podbródek. Jak to zaczyna rosnąć to ja zaczynam się denerwować :) I tak oto wczoraj widząc swoje odbicie w szybie, stwierdziłam, że już koniec tego bałaganu z dietą. Najgorsze jest to, że ja na nic nie mam ochoty. Na myśl rano o owsiance czy omlecie lub kanapce robi mi się nie dobrze. Mogłabym nic nie jeść, tylko słodkie od czasu do czasu, ew. drożdżówkę :) Straszne to, ale muszę coś z tym zrobić. Nie tyle że wyglądam gorzej to i czuje się taka bez energii i bez życia. Cera się pogorszyła i w ogóle, w ogóle zaniedbana jestem a tak być nie może. Może nie mam takiego parcia bo chcemy się starać o dziecko i to jakoś na mnie działa, że po co mam teraz się odchudzać jak zaraz mogę być w ciąży. Ale tez w ciąży nie chce być wielorybem ;p

Tak więc jak widać z dietą jest tragicznie. Jeśli chodzi o ćwiczenia, jest trochę lepiej, nie chce mi się może ćwiczyć w domu, ale na siłownie raz lub dwa na tydzień wyskoczę, rower, spacer są. Jest to za mało ale też jakoś nie mam póki co na więcej ochoty.

Tak wiec podjęłam że będzie codziennie Wam tu pisać co jem i ćwiczę. Wtedy to jakoś działało. 

19.04.2016

Śniadania: póki co kawa z mlekiem i zastanawiam się co dalej ale w planach są:

kasza jaglana z owocem, orzechami i suszonymi owocami z mlekiem ryżowym

II Śniadanie: koktajl z mleka ryżowego z bananem i malinami mrożonymi z nasionami słonecznika

Lunch: chleb ziarnisty z pastą z zielonej soczewicy z żurawiną

Obiad: fasolka po bretońsku z kromką chleba, herbata

Podwieczorek: kawa z mlekiem, kawałek piernika na piwie z własnego wypieku z bakaliami 

Trening: bieg z marszem ok. 5 km, 4 ćwiczenia w domu po 3 serie po 15 powtórzeń

- burpress

- wspinaczka górska

- komandos

- pompki

11 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

no właśnie...ale to już kwiecień, ale to już tylko 3 miesiące do wakacji i ale to już tylko 5 miesięcy do ślubu. Dziewczyno! Ogarnij się bo będziesz gruba! Na wagę nie wchodzę bo się boję. Wiem, że przytyłam, może nie dużo bo 2-3 kg ale przez brak ćwiczeń też mięśni mam mniej, stałam się galaretą. Tylko najgorsze w tym że same w sobie mi to nie przeszkadza jakoś :) Ale zdaje sobie sprawę jednak że ogólnie źle się odżywiam, przez to mam gorszą cerę, gorzej się czuje, nic mi się nie chce, jestem jakaś taka...ble..kupa :p Przez brak aktywności tez mam mniej energii, nic mi się nie chce, bym spała, leżała i nic nie robiła....hymm...chyba jakaś wiosenna depresja. 

Prawda jest taka, że sytuacja w pracy jaką teraz mam jest nieciekawa. Źle mi się pracuje. Niby wszystko ok, niby o co mi chodzi, ale ATMOSFERA to chyba jest to co mnie męczy. Czuje się przygaszona, nie mam na nic ochoty, w niedziele na myśl o pracy robi mi się niedobrze. Coś bym zmienia, ale w tym problem że niestety mam trochę związane ręce. Jest to dość skomplikowana sprawa żebym miała o tym pisać, ale każde wyjście z tej sytuacja wiąże się z duuużym brakiem finansowym, szczególnie że planowałabym ciąże za jakiś czas. Czasami czuje się tak przytłoczona że bym zaryzykowała, zadziałałabym spontanicznie. Nie fajne jest tez to że nie mam za bardzo się komu zwierzyć i pójść po radę, a ci co mi radzą, każą zacisnąć zęby i wytrać jeszcze trochę do tej ciąży chociaż, albo uważają że przesadzam.

To tyle, a jeśli chodzi o dietę i ćwiczenia to mam w planach coś zmienić , nic nie obiecuje bo nie wiem jak to będzie :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.