- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 17832 |
Komentarzy: | 407 |
Założony: | 29 października 2011 |
Ostatni wpis: | 5 grudnia 2018 |
kobieta, 44 lat, Warszawa
169 cm, 100.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
długa podróż zaczyna się od pierwszego kroku...
roczna przerwa, dużo się działo...
o rany, jak ja dawno tu nie byłam, ale tak już mam, że jak za dużo na głowie to z czegoś trzeba zrezygnować, zeby tego czasu starczyło na inne rzeczy
Wagowo niestety bez zmian, niestety albo stety bo mogło iść w góre... co by nie było trzeba coś z tym wszystkim zrobić żeby w końcu waga szła w dół. a motywacje od wczoraj mam sporą... właśnie zarezerwowałam domek nad morzem więc wyjazd i plażowanie w wakacje mnie czekają, a wielorybów na naszej plaży raczej nie spotyka się więc jak wyjde na plaże w dzisiejszym stanie to zoolodzy na pewno sie zbiegną i ci z kamerami z TV... to by była sensacja...
Jak na razie siedze na L4. Ja zdrowa, ale jeden mój szkrab ma szkarlatyne a drugi zapalenie oskrzeli
Sezon chorób u dzieci uważam za otwarty!!!
postaram się tutaj częściej pokazywać, a przede wszystkim biore sie za siebie i za te moje zwisy, parapety, oponki, fałdki i inne takie...
po tygodniu trzymania się w ryzach wczoraj po południu pofolgowałam sobie, i to bardzo! Strasznie ten mróz zaczyna mi dokuczać, do tego byłam bardzo zmęczona (zawsze są jakieś usprawiedliwienia...) więc, po powrocie z pracy najpierw zjadłam obiad, ziemniaki i kurczaka pieczonego z surówką, potem zaczęłam jeść kanapki, w sumie 4 (2 duże bułki),potem był jeszcze pączek, mały, ale jaki by nie był... i dużo soku jabłkowego, słodkiego jak diabli. Wieczorem ciężko mi było, bo brzuch pełny do granic możliwości. Oczywiście nie było żadnych ćwiczeń, nie chciało mi się po prostu.
W sumie to bardzo nie rozpaczam, kolejne ważenie dopiero za tydzień w środę, więc biore się w garść i będzie dobrze :)
Jak odchudzałam się rok temu (a nieźle mi szło bo w 1,5 miesiaca zgubiłam 10kg - które wróciły do mnie z wielkim hukiem!) to też co jakiś czas takie obżarstwa miałam i zauważyłam że to podkręcało mój metabolizm i źle na tym nie wychodziłam, oczywiście pod warunkiem że takie wpadki jedzeniowe nie zdarzały się za często... :)
Wczorajszy dzień był udany jeśli chodzi o dietę, jedynie nie zdążyłam poćwiczyć,trudno, dzisiaj wieczorem na pewno się uda. Nie wiem jak, ale już drugi dzień nie wchodzę na wagę, przy mojej niecierpliwości to naprawdę coś ;)
Zważę się jutro, bo właśnie będzie tydzień, jak zaczęłam się odchudzać, i chyba środa będzie dobrym dniem na ważenie - więc będę oficjalnie ważyła się raz w tygodniu w środy i takie wyniki będę zapisywała na pasku.
Wróciłam do pracy po urlopie, przyznam że troche ciężko jest wracać do rzeczywistości, ale kilka dni i będzie ok :)
Uwielbiam zimę, ale szczerze nie moge doczekać się już wiosny, chciałabym zacząć biegać, a w te mrozy to moge sobie tylko pomarzyć o bieganiu na dworzu...
kończę, idę szykować jedzonko do pracy i dzieci budzić :)
Wczoraj pojechaliśmy na spóźniony Dzień Babci, tydzień temu dzieci chorowały więc z domu się nie ruszaliśmy.
Oczywiście jak to w gościach babcia częstowała nas czym tylko mogła. Na początku piłam tylko herbatke i delikatnie odmawiałam ciasta, ale że widziałam że przykro babci się troche robiło jak kolejny raz opierałam się jej namowom żebym zjadła ciasta, więc wzięłam kawałek makowca i poprostu go zjadłam-odchudzanie, odchudzaniem ale między ludźmi też trzeba żyć. A babcia w końcu ma skończone 92 lata. I to była moja kolacja, bo po powrocie do domu napiłam się jeszcze herbatki zielonej z cytryną i troszke poćwiczyłam. Tak więc tragedii nie ma :)
Do sukcesów mogę zaliczyć to, że wczoraj oparłam się frytkom, jakie mąż z dziećmi sobie przygotowali. Pięknie pachniały i wyglądały, ale ja się nie dałam :)
dzisiaj muszę wieczorem przygotować sobie jedzenie na jutro do pracy, urlop się kończy, trzeba znowu wpaść w inny rytm dnia.
Ale wszyscy wiemy ze pierwsze dwa kilogramy traci się najszybciej, bo mniej jemy, bo pozbywamy się wody z organizmu...
Dzisiaj znowu nie mogłam się powstrzymać i stanęłam na wadze, stawałam trzy razy bo wynik naprawdę mnie zaskoczył: 76,1kg, a wczoraj rano było 77kg z kawałkiem. Ale jak pisałam wcześniej, mój organizm teraz pozbywa się wody po @ no i pierwsze dni diety takie są. Mimo że mam tą świadomość, i tak się cieszę i to mnie bardzo motywuje :))
Rano zjadłam pół puszki rybki w sosie pomidorowym + 2 kromki Wasy + zielona herbata z cytryną, zaraz trochę poćwiczę, na ile dzieci mi pozwolą, bo już wstały.
Mimo że urlop mi się kończy to z chęcią pójdę do pracy, tam przynajmniej nie ma mowy o podjadaniu, nic mnie nie będzie kusiło, w domu przygotuję sobie jedzenie i będę się tego trzymała :) chyba powinno być dobrze z tym moim odchudzaniem :) na razie optymistką jestem...
Znowu nie mogłam się powstrzymać i stanęłam na wadze, tym razem spadek spory w porównaniu z dniem poprzednim, super :)) do wagi z paska brakuje mi zgubienie 0,3kg, do niedzieli powinno się udać :) a potem powoli, powoli i oby tylko w dół z wagą ;)
Należę do osób niecierpliwych, tak więc strasznie mi trudno wytrzymać to powolne tempo odchudzania, ale wiem, że przytyłam też nie w jeden dzień więc też i w jeden nie schudne tyle ile chce... :)
wczorajszy dzień zaliczam do udanych, dieta była, ćwiczenia były, jedynie perspektywa kończącego się urlopu zakłuca mój optymizm.
na śniadanie zjadłam Vitallę z niewielką ilością mleka, dietetycy różnie się wypowiadają o takich płatkach, mi one smakują, więc je jem. Będąc na urlopie troche o innych godzinach wstaje i wogóle inaczej dzień wygląda, tak więc od poniedziałku musze na nowo ułożyć sobie plan dnia, pory posiłków no i wcześniej je szykować, ale wierze ze sie uda :)
średnio - ale może tak ma być?...
wczoraj trzy razy wpisywałam się na Vitalii, a że net przerywał to się nie zapisywało!! odbuściłam sobie wczorajsze wpisy, może dzisiaj w końcu uda się...
Wczoraj z dietą było średnio,ale właśnie może tak ma być. Im bardziej restrykcyjna dieta, tym krócej w niej trwam, a chodzi o to, żebym wogóle styl odżywiania i życia zmieniła. Miałam ważyć się dopiero w niedziele ale chciałam sprawdzić co i jak, więc różnica do wczorajszego ważenia była, waga lekko w dół. To mnie motywuje ale oczywiście mam świadomość że małe różnice przy codziennym ważeniu nic nie znaczą, tym bardziej że żegnam się właśnie z @ i woda ze mnie schodzi. Ale motywacja jest-a o to właśnie chodzi :)
Znalazłam dzisiaj czas na ćwiczenia, 15min na rowerku, brzuszki, twister - na razie w niewielkich ilościach ale od czegoś trzeba zacząć. I tak mam zakwasy od brzuszków, bo brzuszki zaczęłam robić kilka dni temu. Miałam już tak nie raz, więc wiem że to po kilku dniach minie i będzie ok :)
A na wiosne rower kupuje, no i marzy mi się żebym codziennie rano biegała. Nie wiem czy znajdę czas rano przed pracą, ale kto wie? może jak będę wstawała ok 5.30, bieg do godz 6.30, a potem budzenie, szykowanie i rozwożenie dzieci do przedszkola i szkoły, a ja na godz 8 do pracy... podobno wszystko jest możliwe, 'trzeba tylko chcieć...' ?!
;)