Jak widać na pasku mam za sobą kolejny spadek - 1,1 kg! ;) A to oznacza, że poświąteczna dietka jest jaka miała być ;) Mam nadzieję, że do końca stycznia zobaczę 8 z przodu ;)
Pozdrawiam Wam cieplutko w ten mroźny i wietrzny dzień ;) Buziaki ;)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (145)
Grupy
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 30716 |
Komentarzy: | 1843 |
Założony: | 28 października 2011 |
Ostatni wpis: | 26 sierpnia 2017 |
kobieta, 31 lat, Katowice
168 cm, 101.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Jak widać na pasku mam za sobą kolejny spadek - 1,1 kg! ;) A to oznacza, że poświąteczna dietka jest jaka miała być ;) Mam nadzieję, że do końca stycznia zobaczę 8 z przodu ;)
Pozdrawiam Wam cieplutko w ten mroźny i wietrzny dzień ;) Buziaki ;)
Hejka wszystkim ;) Jak w tytule opowiem co dziś miałam za pyszności na śniadanko ;) Dieta od dietetyczki zakłada słone śniadania, a ja lubię zjeść coś słodkiego z rana do kawki ;) Dziś zrobiłam sobie pierwsze moje słodkie śniadanko na diecie ;)
Naleśniki owsiane z dżemorem jagodowym ;)
Około pół szklanki płatków owsianych zmieliłam na mąkę, dodałam jedno jajko i mleko (mleka według uznania, ja dałam więcej, bo wiedziałam, że owsianka troszkę wsiąknie ;)) smażyłam normalnie na oleju, jednak daję go kroplę na teflonową patelnię i zrobiłam sobie z tego 3 naleśniki i przekładałam je dżemem ;) Naleśniki wyszły konsystencji placków ziemniaczanych, więc nie było możliwości żeby ich zawijać, więc po prostu na talerz położyłam jeden, posmarowałam dżemem, położyłam drugi etc. ;)
Polecam takie naleśniczki, bo były pyszne ;) i zdrooowe ;)
Buziaki do wszystkich i do jutra, bo jutro moje ważenie! ;)
Nie wiem jak Wy, ale ja po tych świętach jestem tak rozleniwiona, że o pracy nie chce mi się myśleć :P Więc tak jak w tytule byle do piątku i będzie dobrze :P W piątek też wizyta u dietetyczki, więc zobaczymy jak odwzoruje się na wadze moja dietka po świętach :) W tym tygodniu mam dietę oczyszczającą wegetariańską, czyli generalnie to co wcześniej tylko bez mięsa. Dietetyczka powiedziała, że 2 dni wystarczą, ja zrobiłam sobie więcej, bo po świętach mam dość mięsa, więc nawet nie chce mi się go przyrządzać :P Warzywa to szybka robota, więc póki co to mięska nie będę jadła :P Ciekawa jestem co mi da w piątek i jakie będą rezultaty tej diety ;)
Powodzenia dla wszystkich ;) Buziaki ;)
Tak jak w tytule widać dziś będę się sobą chwalić :P. Wiele razy się odchudzałam. Czasem schudłam 2 kg, czasem 5, a najwięcej 8 kg. Szybko zawsze traciłam motywację, bo zaczynałam się odchudzać w wielkim szale i szczycie motywacji. Teraz do tego odchudzania podeszłam z kubłem zimnej wody w ręce, żeby w razie czego go na siebie wylać :). Moje odchudzanie zazwyczaj wcześniej trwało max. 3 tygodnie, chociaż to był mój największy chyba wynik, bo zwykle to tydzień - dwa i motywacja spadała i wracałam do starych nawyków i braku ćwiczeń. Teraz mogę z dumą powiedzieć, że dziś jest mój 46 dzień na diecie! To dla mnie wielki sukces i jestem niesamowicie dumna z siebie z tego powodu ;). Oczywiście wiadomo w święta nie było tak jak powinno, ale i tak schudłam ;). Nie mam postanowień noworocznych, bo póki co to wszystko jest tak jak chcę ;). Pomału i do celu ;)
Trzymajcie się ;) Buziaki! ;)
Szczerze mówiąc różnie to ze mną bywało przez święta. Jadałam dietetycznie, ale świąteczne potrawy też się pojawiały w moim jadłospisie i prawdę powiedziawszy to było ich dość sporo.. Niestety.. Były też ciasta i słodycze. Nie będę płakać nad tym, bo nikt mi na siłę nie wciskał jedzenia, tylko sama brałam i to był mój świadomy wybór i jak widać to zrobiłam dokładnie to samo o czym pisałam w poprzednim poście.. Ehh.. Przez całe święta myślałam o tym żeby tylko nie przytyć i nie przytyłam, wręcz przeciwnie, schudłam z czego bardzo się cieszę ;). Spadek niewielki, bo 0,6 kg, ale był, a to znaczy, że nie stoję w miejscu i że się nie cofnęłam w drodze do celu ;).
Chciałabym Wam wszystkim życzyć, aby Wasze Noworoczne postanowienia się spełniły i wszystkiego dobrego w tym roku ;).
A jak to z Wami było w te święta? ;) Buziaki! ;)
Chyba przestanę tu zaglądać.. Vitalia została założona z misją wspierania się, wspólnego motywowania i w ogóle (przynajmniej według mnie). Niedawno jedna z Was poruszyła także ten temat i ja się do niej podłączam. Wchodzę na Vitalię teraz dość często, bo jestem cały czas w domu i mam na to czas. Czytam różne pamiętniki, grupy wsparcia i ręce mi opadają. Najczęściej w pamiętnikach piszecie tak, że macie meega motywacje i ćwiczycie i że mega zdrowo jecie i że tak świetnie się czujecie i że jest ogółem zajefajnie. Okej, takie wpisy się nawet spoko czyta, bo też motywują, ale wchodzę dni później na ten pamiętnik, a tam wpis typu "A pozwoliłam dziś sobie na słoik Nutelli i 4 czekolady, ale to przecież normalne, bo zbliża mi się/mam @ a poza tym, to od sąsiadki wnuka dziewczyny szwagra kuzyn miał imieniny no i tak się złożyło, bo była impreza, ale od jutra biorę się za siebie!'' Później znowu mega motywacja i za dwa dni zaś to samo. Ludzie piszą w komentarzach (ja też tak pisałam, bo myślałam, że to jednorazowy wybryk, ale później już sobie komentarze darowałam), że spoko, ale ma się nie poddawać, że grunt, to wrócić na właściwy tor etc. Pieprzenie! Albo się jest na diecie, albo się wpieprza tyle słodyczy ile dusza zapragnie. Piszę to dlatego, że zazwyczaj u tych osób są później wpisy, że są załamani, bo waga nie leci, centymetry też. A jak mają lecieć? Biały makaron z sosem na śmietanie i tłustym mięsem (ale zjadłam tylko 2 talerze) na obiad, a potem się dziwić, że się nie chudnie. Po to my tu jesteśmy, żeby się wspierać, wzajemnie motywować, ale tu nie ma czego motywować, bo albo ludzie są skrajnie zmotywowani, albo skrajnie załamani, a i tak już zdążyli opierdzielić pudełko czekoladek, więc musztarda po obiedzie. Nie mówię, że jestem idealna, chociaż od prawie miesiąca miałam 1 wpadkę, więc statystycznie to i tak mało porównując do innych Vitalian. Było mi z tym bardzo źle, na serio tak fatalnie się czułam po tej wpadce, że aż wstyd mi było tu o tym pisać. Ale całe szczęście dostałam od Was takie komentarze (nie wszystkie oczywiście), że po prostu chciałam się nażreć jeszcze raz, bo tak mi było dobrze po czytaniu tych komentów. ''Każdemu się zdarza'', ''Ile ja bym za takie grzechy dała'', ''I tak świetnie Ci idzie''. No kurczę, to ma być moja motywacja, żebym nie żarła więcej? Niektóre komentarze były milsze od tych gdzie pisałam, że znowu schudłam. Masakra jakaś. Kończę swój wywód, bo temat rzeka. Dla sprostowania, żebyście wszyscy mnie nie uznali za wymądrzającą się dziunię, która gówno wie. Ten post nie jest o wszystkich. Znalazłam dużo osób, które poważnie traktują odchudzanie i bardzo dobrze, bo osiągną swój cel a o to w tym chodzi. Jeśli myślicie też, że bardzo trudno jest się odchudzać, bo wszystko kusi etc. to się mylicie. Odchudzam się od 4-5 lat. Bezskutecznie, bo podchodziłam do tego nie tak jak trzeba. Teraz wzięłam sprawy w swoje ręce. Mam dietetyka i wiedziałam, że decydując się na taki sposób odchudzania nie będzie odwrotu. Dietetyczka waży mnie co tydzień, więc jest motywacja stała. Postanowiłam sobie: zero słodyczy, ruch i przestrzeganie diety. Tylko tyle, ale aż tyle. Trzymam się, bo dieta bez tych postanowień nie miałaby sensu. Próbowałam już, ale się nie udało. Nie jest to proste, ale jestem idealnym przykładem na to, że słodyczomaniak może zrezygnować ze słodyczy jak tylko tego na prawdę chce. Dietetyczka powiedziała, że w pół roku schudnę tyle ile chcę, więc bez zastanowienia odstawiłam to wszystko i teraz się cieszę. Po pół roku będę mogła cieszyć się piękną sylwetką, mam nadzieję, że i ciążą, bo do tego dążę i jedzeniem wszystkiego czego na diecie nie wolno, oczywiście z umiarem, żeby znowu nie przytyć. Przykłady poruszone w moim poście są oczywiście przesadzone, ale chyba wszyscy wiedzą o co mi chodzi. Powodzenia dla tych co chcą i wytrwają, a dla tych, którzy się ''odchudzają'' polecam przemyśleć czy warto się męczyć, skoro i tak nie macie rezultatów. Mam nadzieję, że ten wpis dał Wam do myślenia, a może nawet kogoś zmotywował do walki ;). To jest oczywiście tylko moje zdanie i nie chciałam nikogo urazić tym postem, chciałam tylko dać do myślenia co niektórym. Pozdrawiam Was wszystkich i być może jeszcze się tu spotkamy ;).
Hejka wszystkim ;) Dziś wrzucam przepis na Wigilię light, żebyśmy nawet przez święta mogli dążyć do celu ;D. Nie umiałam ogarnąć jak dodać przepis, dlatego wrzucam to jako post ;).
To czego u mnie na wigilijnym stole musi być to barszcz z pierogami ;) Nie lubię uszek ze względu na małą zawartość farszu :P. Więc pierwszy przepis to pełnoziarniste pierogi ;).
4 porcje
Składniki:
Mąkę łączymy z jajkiem, olejem oraz solą. Stopniowo dodając wodę ugniatamy ciasto. Wałkujemy, robimy sobie kółeczka i dodajemy farsz ;)
Farsz:
Rozmrozić szpinak na patelni pod przykryciem, dodając sól. Gdy szpinak będzie miękki, odkryć pokrywę i poczekać aż woda odparuje. Dodać pieprz, przeciśnięty przez praskę czosnek i jogurt. Na koniec dodać twaróg i wszystko wymieszać, doprawić do smaku i wystudzić przed robieniem pierogów.
Pierogi gotować normalnie ;) 4-5 minut od wypłynięcia ;).
Teraz przepis na coś na pierwszy dzień świąt, czyli kaczka z jabłkami i żurawiną ;)
2 porcje
Składniki:
Kaczkę wiadomo myjemy, wycinamy wszystkie tłuste kawałki i skórę na filecie nacinamy w kratkę. Wszystkie zioła wraz z czosnkiem należy wymieszać z olejem i natrzeć nimi kaczkę i wstawić do lodówki na minimum 1 godzinę. Filety umieścić w naczyniu żaroodpornym i , zalać sokiem jabłkowym, poukładać dookoła ćwiartki jabłek i posypać żurawiną i liśćmi laurowymi. Piec w temperaturze 180 st. C przez około 20-25 minut pod przykryciem. Następnie zdjąć pokrywę i piec jeszcze około 5 minut dla zarumienienia się skórki.
A teraz coś na słodko, czyli dietetyczne ciasto korzenne ;)
Składniki:
Do przesianej mąki dodajemy przyprawy i proszek do pieczenia. Osobno miksujemy jajka i serek homogenizowany. Połączyć razem wszystkie składniki. Stopniowo dodawać maślankę mieszając masę łyżką. Całość pieczemy w temperaturze 170 st. C przez około 40-45 minut. Ciastko posypać prażonymi migdałami.
To na tyle jeśli chodzi o przepisy ;). Moja opinia jest taka, że pierogi spoko, ale ten farsz w ogóle mi nie odpowiada, więc ciasto zrobię z tym przepisem, ale farsz standardowy, czyli kapusta z grzybami ;). Jeśli chodzi o kaczkę, to może to być pyszne. Na pewno spróbuję ;). A jeśli chodzi o ciasto, to bardzo jestem ciekawa ;). Lubię ciasto korzenne, więc myślę, że będzie dobre ;).
Jak Wam się podobają te przepisy? Co sądzicie? W następnych postach podam Wam jakie wytyczne na święta dostałam od dietetyczki odnośnie całokształtu ;) Pozdrawiam Was cieplutko! Buziaki ;)
Hej Misiaki;). Jak widzicie humorek dobry jest, bo i spadek był i to niemały, bo 1,5 kg! Zważając na fakt iż cały tydzień nic nie robiłam, tylko siedziałam w domu, ale i tak głównie leżałam, bo byłam chora. Nie ćwiczyłam ani razu, tylko czasem napinałam sobie po prostu mięśnie jak czytałam książkę, czy siedziałam przy komputerze, ale oprócz tego nic. Także jestem z siebie dumna ;). Jednak niepokoi mnie fakt, że z tygodnia na tydzień chudnę coraz mniej.. Pierwszy tydzień: 2,2 kg, drugi: 1,9, a trzeci to już 1,5 kg. Nie wiem od czego to zależy, ale mam nadzieję, że spadek utrzyma się minimalnie na tym 1,2-1,5 kg tygodniowo i że nie będzie mniejszy ;). Co do tego jak wyglądam, to bardzo się cieszę, bo chudnę miarowo z całego ciała. Nie jest tak, że np chudnie mi tylko brzuch albo nogi, tylko chudnę z całego ciała. Nie mam porównania w cm, bo nie mierzyłam się wcale, ale cm nie mają dla mnie znaczenia, bo widzę efekt. Niby niecałe 6 kg, ale widzę po brzuchu, piersiach (całe szczęście!!) i nogach, że jest mnie mniej ;). Także Miśki bardzo się cieszę z mojego efektu i powodzenia życzę wszystkim czytelnikom, no i oczywiście pięknych efektów ;) Buziaki! ;)
P.S. Jak chcecie, to mogę Wam napisać kilka przepisów na Wigilię light, które dostałam od dietetyczki ;) Napiszcie w komentarzach, czy chcecie ;) Pozdrawiam cieplutko ;).
Hejka wszystkim ;). Dziękuję Wam za komentarze pod ostatnim wpisem, jak tylko odbiorę komputer z serwisu, to Wam odpiszę ;) na tablecie mogę jedynie pisać posty ;). Jutro rano wizyta u dietetyczki, ciekawe jak mi poszło :P. A tymczasem choroba nie mija i będę musiała iść dziś do lekarza po antybiotyk, bo nadal czuję się fatalnie.. Trzymajcie jutro za mnie kciuki :P napiszę jutro jak było :)
Jak to było ze mną w minionym tygodniu..
Powiem tak, że był grzech, nie grzeszek, ale grzech! Jestem zła na siebie z tego powodu, załamana, bo szło tak dobrze. Czuję się na prawdę źle psychicznie, aż wstyd mi tu o tym pisać, ale stwierdziłam, że nie będę Was okłamywać. Moim grzechem był napad na sucharki z dżemem. Miałam taką ochotę, że nie mogłam się powstrzymać.. Mam zachcianki związane z @ i do tej pory szło mi dobrze, nie skusiłam się na nic, jednak wczoraj jakby mnie opętało. Musiałam po prostu.. Pewnie dużo z Was pomyśli, że co tam takie sucharki z dżemem, że mogłam się najeść czekolady czy czegoś tam, ale tych sucharków zjadłam 120 g, czyli całą paczkę tych malutkich suchareczków z biedronki i prawie pół słoika dżemu niskosłodzonego z Łowicza. Ja się czuję mega źle z tym faktem, ale trudno, stało się i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba jechać dalej. Pierwsza potyczka na diecie, ale czuję się tak źle z nią, że nad następną potyczką zastanowię się milion razy ;). Oprócz tego występku wszystko szło zgodnie z planem dietetycznym. Nie ćwiczę od piątku niestety, bo chora jestem, całe szczęście że @ się kończy :P
Nie wiem dlaczego czuję się jakbym tyła.. Cały tydzień tak mam. Chwila prawdy będzie w piątek u dietetyczki, więc trzymajcie za mnie kciuki ;)
Powodzenia wszystkim życzę i jak najmniej grzeszków w drodze do celu ;). Pozdrawiam cieplutko, buziaki ;)