Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91380
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 października 2012 , Komentarze (1)

wczorajsze atrakcje:
śniadanie: dwie małe kromki białego (niestety) chleba z pastą jajeczną.
drugie śniadanie: kubek kefiru o smaku owoców leśnych, grzanka z pieca.
obiad: 75g makaronu kokardki z sosem z pieczonej dyni, trzy cztery plasterki szynki.
poko: drugi kubek kefiru o smaku owoców leśnych, banan.

plany spożywcze na dziś: absolutnie niesprecyzowane.

*******

znudzona majtaniem nóżkami postanowiłam znaleźć jakieś bardziej sensowne ćwiczenia do wykonywania w ciasnym mieszkaniu (żeby się położyć na podłodze, muszę przesunąć stół i fotel). mam dużo płyt fitness z magazynu Vita, ale niestety zawarte tam ćwiczenia cholernie obciążają stawy. 

a co na to internet?
wujek Gógiel na hasło ćwiczenia dla otyłych odpowiada About 1,510,000 results (0.33 seconds).
wybrałam kilka stron, które wyświetliły się na samej górze.
w większości przypadków autorzy artykułów poszli na łatwiznę, każąc nam iść na siłownię lub wrzucając linki do zestawów ćwiczeń na YouTube. podejrzewam nawet, że nie oglądali tych filmików, ponieważ już w pierwszym znalazłam ćwiczenia, które nam, otyłym bardziej zaszkodzą niż pomogą oraz w pewnym sensie są niewykonalne. niedogodnością jest również język angielski, ponieważ leżąc na ziemi wolałabym się skupić na ćwiczeniach, a nie na wyginaniu szyi w celu dojrzenia tego, co się dzieje na monitorze.
co mam na myśli, pisząc szkodliwe 
podskoki, bieganie
lub niewykonalne?
pompki (również damskie), mostek.

większość wybranych przeze mnie stron odsyła też do materiału archiwalnego z programu "Pytanie na śniadanie", gdzie samych ćwiczeń jest niewiele, za to dużo gadania i zbliżeń na krocze pani ćwiczącej (nie mogłam się powstrzymać).

czyli nadal jestem skazana na majtanie nóżkami na leżąco.
nie mogę doczekać się, kiedy będę ważyć 80 kg (BMI poniżej 30),  gdyż wtedy będę mogła biegać. a naprawdę mnie ciągnie do biegania. już teraz wzdycham do butów w sklepie Intersport.

pozdrawiam pomarańczowo.

8 października 2012 , Komentarze (7)

112,5 kg - bez zmian. to źle.

od dwóch tygodni biorę Asystor Slim.
poranną żółtą tabletkę staram się brać mniej więcej o godzinie ósmej, podczas śniadania. ze względu na obowiązki związane z gremlinami częściej są to okolice godziny dziewiątej.
wieczorną tabletkę w kolorze niebieskim biorę w towarzystwie jogurtu naturalnego równo o godzinie osiemnastej. tylko dwa razy wzięłam później.
pierwsze wrażenia?
eee... nie zmieniłam diety, jem jak wcześniej (czyli dietetycznie). i wyłączając wahania wagi podczas okresu, schudłam zaledwie 0,4 kg (400 g). oprócz tego pojawiły się uporczywe zaparcia jak podczas romansu z protalem. nie czuję także zmniejszonego łaknienia wieczorem. ssie mnie w żołądku i najchętniej zjadłabym wielką kolację po kolacji.
ale...
to dopiero dwa tygodnie. kolejna relacja po wykończeniu opakowania lub mojej obłej osoby.

dzisiaj jem:
śniadanie: dwie małe kromki białego (niestety) chleba z pastą jajeczną.
drugie śniadanie: kubek kefiru o smaku owoców leśnych, grzanka z pieca.
obiad: 75g makaronu kokardki z sosem z pieczonej dyni, trzy plasterki szynki.
poko: drugi kubek kefiru o smaku owoców leśnych, banan.

nadal jestem przeziębiona i całą noc nie spałam, kaszląc jak ze studni. przeczytałam dwie książki na temat pielęgnacji urody, ale za "Grę o tron" się jakoś zabrać nie mogę. dzisiaj babcia zmusza mnie do picia syropu z cebuli i czosnku. kocham cebulę, ale nie aż tak...
pozdrawiam ciepluteńko i słonecznie, i pysznie.

5 października 2012 , Komentarze (1)

wczoraj zjadłam:
śniadanie: owsianka z orzechami włoskimi.
drugie śniadanie: resztka owsianki ze śniadania, pomidor.
obiad: zupa krem z dyni, grzanka czosnkowa.
poko: w końcu jogurt owocowy.
grzechy: kanapka z masłem, żółtym serem i keczupem.

nareszcie według planu, pomijając tę grzeszną "przekąskę".

dzisiaj chciałabym wrąbać elegancko skonsumować:
śniadanie: owsianka z dynią pieczoną.
drugie śniadanie: grahamka z żółtym serem.
obiad: zupa krem z dyni z grzanką czosnkową.
poko: butelka zsiadłego mleka.

jakoś nie mam weny na opowieści o życiu swoim i nieswoim.
pozdrawiam wyjątkowo ciepło.

4 października 2012 , Komentarze (3)

wczoraj menu wyglądało tak:
śniadanie: dwie kromki chleba à la pizza (czyli zapiekane z sosem pomidorowym i jubilerską ilością sera).
drugie śniadanie: na razie nie mam nic. i pomysłu brak. dwie muffinki dyniowe.
obiad: ziemniaczki pieczone i jajko sadzone oraz sałatka. nie potrafię sobie przypomnieć.śmieszne, co nie?
poko: jogurt owocowy. muffinka dyniowa.

muffinki wyszły boskie. niestety mam tylko jeden komplet foremek silikonowych i zrobiłam zaledwie dwanaście sztuk. wychodzi więc, że dla każdego były po dwie babeczki. Kopytko* powiedział, że dynia to zło i rozdał mnie oraz Skwarkowi*.
* Skwarek i Kopytko, 2/4 zbioru moich młodszych braci.

dzisiejsze planowane pyszności:
śniadanie: owsianka z orzechami włoskimi.
drugie śniadanie: resztka owsianki ze śniadania, pomidor.
obiad: zupa krem z dyni, grzanka czosnkowa.
poko: w końcu jogurt owocowy.

uwielbiam planować różne rzeczy. we wtorek planuję menu na następny tydzień, szczegóły przyjazdu Lubego planowałam miesiąc przed... oprócz tego tworzę piękne i dokładnie zaplanowane listy zakupów, rzeczy do spakowania, rzeczy do zrobienia. staram się uporządkować swoje życie, a mimo to jest ono niezwykle chaotyczne. 
coś robię źle...

3 października 2012 , Komentarze (4)

wczorajsze wchłanianie pyszności wyglądąło tak:
śniadanie: dwie kromki białego chleba z masłem.
drugie śniadanie: pasztecik z ciasta francuskiego z szynką.
obiad: zupa jarzynowa, gołąbek inaczej (w formie kotlecika) leń wybitny nie robił kotlecików, tylko całą masę mięsną wrzucił do foremki i wyszedł klops. zjadłam trzy plasterki bez dodatków.
poko: jogurt owocowy nie byłam głodna, więc nic.

dzisiejsze atrakcje kulinarne mogą wyglądać tak:
śniadanie: dwie kromki chleba à la pizza (czyli zapiekane z sosem pomidorowym i jubilerską ilością sera).
drugie śniadanie: na razie nie mam nic. i pomysłu brak.
obiad: ziemniaczki pieczone i jajko sadzone oraz sałatka.
poko: jogurt owocowy.

w planach mam również produkcję dwunastu ślicznych muffinek dyniowych. dynię uwielbiam, ale nie miałam okazji nic z niej robić. dlatego też nabyłam kilogram na i część trafi do wspomnianych już muffinek, a reszta zamieni się w cudowną zupę krem. 8D

idę oglądać Pingwiny z Madagaskaru.

2 października 2012 , Komentarze (8)

mama była zachwycona szarlotką, towarzystwo pyta się, kiedy następna, a ja marzę o czymś mniej pracochłonnym i brudogennym.

wczorajsze rozkosze podniebienia zapewniły:
śniadanie: nie pamiętam dokładnie, ale chyba kanapka z jajkiem.
drugie śniadanie: pasztecik z ciasta francuskiego z szynką.
obiad: zupa jarzynowa, kawałek szarlotki.
poko: dwa kawałki szarlotki.

dzisiaj planuję dostarczyć sobie kalorii w następującej postaci:
śniadanie: dwie kromki białego chleba z masłem (niestety pusta lodówka, na zakupy poszłam po dziewiątej).
drugie śniadanie: pasztecik z ciasta francuskiego z szynką.
obiad: zupa jarzynowa, gołąbek inaczej (w formie kotlecika).
poko: jogurt owocowy.

siedzę przeziębiona, niemówiąca z kubkiem gorącej herbaty i piszę, jak to zastanawiałam się, co kupić Lubemu z okazji urodzin. miał je na początku września, ale obiecałam Mu, że prezent wręczę osobiście, gdy przyjadę do Niego pod koniec października.
kobietom łatwiej się kupuje prezenty, bo taka zawsze się ucieszy z kolejnej szminki, apaszki czy durnostójki na gzyms nad kominkiem.
poszukiwania idealnego prezentu zaczęłam już w maju, podpytując się dyskretnie o marzenia materialne.
* serial "Robin z Sherwood" na dvd - niestety odpada, bo cały komplet 26 odcinków kosztuje około 500 zł.
* łuk refleksyjny - ten model, o którym marzy, kosztuje prawie 4000 zł.
* durnostójka przedstawiająca husarza na koniu - 300 zł.
a ja ze względu na napięty (przez wyjazd do Niego) budżet planowałam wydać góra 100 zł.
no to uderzyłam na gg do licznych znajomych płci męskiej i zapytałam ich, jakim prezentem można uszczęśliwić mężczyznę. odpowiedzi padały różne, wybrałam te najbardziej wyróżniające się, zachowałam pisownię oryginalną.
* Jack Daniels i dwa cygara. Najlepiej kubańskie.
* dupy mu daj
* kup mu rzeźbe Ramzesa naturalnej wielkości
* tysiąc pierogów ruskich?
* Kratę dobrego piwa i dizajnerski otwieracz.
czyli faceta najbardziej cieszy alkohol. Luby rzadko kiedy pije piwo i to jeszcze w ilości niemęskiej, czyli góra dwie butelki.

no i po bardzo długim namyśle, postanowiłam, że kupię Lubemu:
* szalik na zimę w najmodniejszym kolorze burgundowym
* kawę Jacobs Millicano
* książkę o starożytnym Egipcie

jeśli dotrwałyście do tego miejsca, gratuluję, tulam ciepło i pozdrawiam.

1 października 2012 , Komentarze (6)

zdjęć nie będzie, bo aparat zostawiłam w domu.

więc. szarlotka wyszła bardzo dobra. dziękuję Wam za wsparcie duchowe. jestem pewna, że to dzięki Wam się udała. co prawda spód jest trochę za cienki i się kruszy, ale w smaku jest bajeczna. blacha wielkości 36x36 [cm] została już opędzlowana do połowy przez rodzeństwo. muszę lecieć uratować resztkę dla mamy.

korzystałam z TEGO przepisu. oczywiście musiałam go zmodyfikować na większą blachę. i dosypałam do jabłek 100g rodzynek (rodzynków?).

chyba dziecinnieję, bo od trzech dni oglądam namiętnie serial Monster High. i co bardziej przerażające, ogarnęła mnie nieodparta chęć nabycia co najmniej jednej lalki.

1 października 2012 , Komentarze (3)

112,5 kg.
czyli zeszłotygodniowy wynik został zafałszowany przez okres. niby o tym pamiętam, ale ciągle wpadam w panikę.
zaczęłam też dokonywać pomiarów swych obłości. 

mama jest już po operacji, ale nadal musi być w szpitalu, więc aby jej poprawić humor, postanowiłam upiec szarlotkę. jabłka zbierałam osobiście z mojej jabłonki na działce.
jest to moje pierwsze kruche ciasto w karierze. i boję się, że je zepsuję, zwłaszcza, że użyłam prawdziwego masła.
początek był nawet niezły, schody zaczęły się, gdy miałam wyrobić ciasto. okruchy latały po całej stolnicy i nie chciały się zlepić w jedną kulę.
absolutny horror się pojawił, gdy miałam wylepić blachę ciastem. niestety. w końcu zebrałam ciasto na środek i rozwałkowałam. teraz się chłodzi, a ja już wariuję z przerażenia przed kolejnym etapem, czyli podpiekaniem.
wraz z jabłkami, poszatkowałam kawałek palca. smacznego.

dzisiejsze menu opiszę jutro. relacja z degustacji gotowego ciasta koło szesnastej.

28 września 2012 , Komentarze (6)

zjedzone:
śniadanie: obwarzanek z sezamem.
drugie śniadanie: pseudotzatziki z dwiema małymi grzankami.
planowane:
obiad: pieczone ziemniaczki w folii, pieczona pierś kurczaka w ziołach, mizeria.
poko: jogurt naturalny, jabłko.

-----------------------------------------------------------

mój mały sukces to to, że przełamałam swój lęk i zjadłam precla przy obcych ludziach, idąc do matki do szpitala. może to głupie, ale wstydziłam się jeść przy innych, bo od razu w mojej głowie pojawiały się myśli, że ludzie patrzą na mnie z obrzydzeniem i sobie myślą, że taka gruba i jeszcze wpieprza. kiedy szłam jeść na mieście, zawsze szukałam takiego zacisznego miejsca, by inni nie widzieli, że jem. a kiedy byłam głodna, kupowałam sobie coś dobrego i leciałam do domu, by zjeść w samotności i nie narażać się na pogardliwe spojrzenia innych. nawet kiedy jadłam przy Lubym, lekko się odwracałam, by nie patrzył na mnie w tym momencie.

27 września 2012 , Komentarze (2)

ojciec kupił 50 kilogramów ziemniaków, więc od dzisiaj Kartoffelfest.
dlatego też na obiad przygotowałam pieczone ziemniaki w ziołowej "marynacie". cała duża blacha zniknęła w kilka minut. a ja się bałam, że za dużo zrobiłam.

dzisiaj pożarłam bułkę fińską z jajecznicą z dwóch jajek, kanapkę z dżemem truskawkowym, ziemniaki obiadowe.
oczywiście jajecznica smażona bez tłuszczu na patelni z powłoką ceramiczną.

nie mam weny do jedzenia, długich opisów swego menu, pisania powieści. i w ogóle jakoś tak mi smutno.
pozdrawiam.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.