pod poprzednim wpisem pojawiło się kilka sugestii, do których się ustosunkuję.
sugestia pierwsza.
żebym uszyła sukienkę sobie sama.
odpowiedź.
nie potrafię szyć; nie mam znajomych, którzy to potrafią; sukienka u okolicznych krawców (dzwoniłam z pytaniem o cenę) kosztuje co najmniej 150 zł, czyli tyle, co taka ze sklepu.
sugestia druga.
żebym zobaczyła w F&F.
odpowiedź.
patrzyłam. na stronie. rozmiar sukienek, które mnie interesują kończy się na 44. poza tym kosztują więcej niż 100 zł.
sugestia trzecia.
żebym poszukała w ciucholandach.
odpowiedź.
napisałam, że w SH (second handach) w rozmiarze 50 są tylko kiecki, które robią ze mnie Magdę Gessler. i tak nie lubię chodzić po szmateksach.
sugestia czwarta.
allegro.
odpowiedź.
no ba. i tam znalazłam sukienki w moim rozmiarze, tanie, ale obcisłe (bodycony są hitem nadchodzącej wiosny). i z tej okazji postanowiłam wykonać rysunek, który najlepiej wytłumaczy, czego poszukuję. i od razu proszę o niekrytykowanie moich wątpliwych zdolności plastycznych. już i tak się skapnęłam, że na jednym rysunku mam za krótka rękę, na drugim za długą, a na innym głęboką lordozę i różną długość nóg. a, co tam. to nie podręcznik anatomii dla studentów ASP.
postać po lewej - ja w bieliźnie.
środkowa - ja w sukience idealnej.
po prawej - ja w sukience obcisłej.
no.
w każdym razie dziękuję Wam za pomoc. ubawiłam się rysując swoją okrągłą osobę. i nadal będę szukać sukienki idealnej, która:
- jest dopasowana w talii i rozkloszowana na dole
- kosztuje mniej niż 100 zł (nie mogę sobie pozwolić na kupowanie drogich rzeczy na jeden sezon)
- występuje w innym kolorze niż biały, łososiowy i beżowy.
dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.