W ostatnim tygodniu zaliczyłam trzy różne warszawskie "suszarnie": "Kwitnącą wiśnię", "Shushi 77" i "Shillę". Najprzyjemniej, najsmaczniej (i najtaniej w dodatku!) było w tej ostatniej.
Wyjście na sushi, a nie na grilla, minimalizuje otyłościowe efekty letnich spotkań towarzyskich. Pałeczkami trudno się nawpierdzielać jak morświn, słone ceny zestawów ograniczają apetyty, ryż i owoce morza (które kocham) nawet zjedzone na kolację, nie tworzą wielotonowych hałd w żołądku. Lato, lekkie jedzenie, lekkie drinki, lekkie pogawędki:
- Kiedyś moja mama z ciocią Stasią popiły sobie młodego winka u cioci Danusi. W pewnym momencie imprezki ciocia Stasia zdezerterowała i poszła do domu. Za jakiś czas moja mama także postanowiła wrócić do siebie. Zaczęła zakładać buty, ale za cholerę nie mogła ich wcisnąć. Najpierw pomyślała, że spuchły jej nogi. Po chwili jednak zorientowała się, że ciocia Stasia wskoczyła w jej czarne kozaczki. Cwaniara, buty mamy były o dwa numery większe!
- Eeeee, to jeszcze nic! Przyjaciółka babci Luci, adwokatowa, jest strasznie odpicowaną strojnisią. Mimo że posiada kupę kasy, lubi odwiedzać second handy, bo umie sobie zawsze wygrzebać coś fantazyjnego, oryginalnego. Pewnego dnia zobaczyła na szybie napis: "wszystkie kurtki po 20 zł". Weszła do sklepu i zaczęła przymierzać. Kiedy chciała z powrotem założyć swoje okrycie za parę stówek, zorientowała się, że położyła je za blisko sterty przecenionych kurtek. Ktoś zrobił niezły interes za swoje dwie dychy.
- Eeeeeee tam, ja znam jeszcze lepszą opowieść o zamianie ...
[tu wpisz swoją opowieść i poczuj się, jakbyś była wczoraj z Robem35 na sushi]