Cześć, mam na imię Kasia i jestem żarcioholikiem.
Odchudzam się niemal całe życie. Wiem wszystko o zdrowym żywieniu. Umiem i zawsze umiałam zrzucić sporą liczbę kilogramów, czego dowód macie na Vitalii: od początku lipca do połowy grudnia ubyło mi 20 kg. Do celu brakowało mi tylko czterech! Przyszły święta - byłam dzielna: do lutego ciągle "odchudzając się" utrzymywałam osiągniętą wagę. W lutym zaczął się w moim życiu stres i kołowrót. Wiecie doskonale, że kontrolowanie się zajmuje sporą część myślenia. Gdy mózg jest potrzebny w całości do innych celów niż planowanie posiłków, silna wola wyjeżdża na wakacje. Moja nie może do dziś wrócić z urlopu. A oto efekty: przez cztery miesiące przytyłam 10 kg i wyglądam dziś tak:
Każdy ma takiego diabła za uchem, jakiego sobie wyhodował. Mój po latach walki z kilogramami już ma na mnie wyrafinowane sposoby. Mówi na przykład tak:
- Przecież doskonale wiesz, że od zmiany wagi nie zmieni się ani twoje powodzenie w życiu, ani twoje myślenie o sobie. Masz fajną rodzinę, męża, który lubi grube , pracę, która jest twoją pasją i pasję, która daje ci odpoczynek. A więc motywacje typu "znajdę faceta, nowych przyjaciół, wyjdę z domu, poprawię samoocenę" odpadają. Młode dziewczyny na Vitalii nakręcają się fotkami umięśnionych brzuszków i pięknych ud - nie oszukujmy się: twój brzuch po trzech ciążach i czterdziestoletnie uda z celulitem i rozstępami już nie są zbyt fotografowalne. Zresztą dokładnie ci to zwisa, bo gardzisz kultem powierzchowności, gardzisz pińdziami bardziej zamartwiającymi się wyimaginowaną fałdką na plecach niż brakiem fałdek w mózgu. Gardzisz nawet sobą, gdy czytasz tu durnowate posty o tym, co kto dziś wszamał.
Diabeł, aby być skutecznym, musi walić prawdę. Mówi zatem jeszcze:
- Doskonale się czujesz, jesteś zdrowa, sprawna, więc po co Ci to odchudzanie? Pamiętasz zresztą, jak utrzymywałaś wagę: jadłaś tylko chude i nie tykałaś słodyczy, jedynie ilości już nie kontrolowałaś przy pomocy wagi. Nie jesteś głupia, rozumiesz zatem, że jeśli chcesz zachować wymiary, do końca życia musisz zrezygnować z żeberek i karkówki, a ze słodyczy to już na pewno. DO KOŃCA ŻYCIA! Przecież to niewykonalne. Jesteś żarcioholiczką: albo wcale, albo płyyyyyyyniesz. Masz siłę na "wcale" do końca życia? Walka z wiatrakami!
Diabeł mówi prawdę. Więc po co ja tu dzisiaj do Was przyszłam?!
kameleon1973
19 lipca 2012, 08:34Skąd ja to znam. Ledwo zaczęłam się odchudzać a tu wiadomość o choróbsku zbiła mnie z nóg, więc po co mi to całe odchudzanie - myślę sobie. Dziś po długiej przerwie zajrzałam do Vitalii z postanowieniem powrotu do walki z bezlitosną wagą, ale motywacji jakoś brak... Pozdrawiam. Iza.
MARCELAAAA
18 lipca 2012, 16:45W końcu znalazłam jeden z nielicznych prawdziwych wpisów -takie życie:)
Byczyca
3 lipca 2012, 11:35Czyżby najsympatyczniejsza Vitalijka zaliczała kryzys? o nieładnie :) Ale tak szczerze, zgadzam się z Tobą, trzeba zmienić nawyki żywieniowe, jak tylko diabłowi popuszczamy, on natychmiast daje nam "garba" w postaci dodatkowych kilogramów, jak żyć? Bez słodyczy jakoś się obchodzę, ale żeberko, karkówka i piwko.. echh
Bedol
27 czerwca 2012, 21:55Cześć. Mam na imię Beata. Jestem jedzeniocholikiem. Napisałaś całą prawdę również o mnie:-(((( w a l k a z w i a t r a k a m i ...
dytkosia
22 czerwca 2012, 22:43wiem coś na ten temat, bierzemy się więc razem do roboty
malgorzatalub48
22 czerwca 2012, 11:28No niestety z tłustymi, wieprzowymi potrawami trzeba się na zawsze pożegnać, ale...ja przynajmniej...raz na święty czas serwuje sobie odrobinę tego "szczęścia", ale jeśli jem kawałek mięska nie bardzo chudego to staram się już nie jeść absolutnie razem z nim jakichś węglowodanów (dobrze, że napisałam "staram się"...hihihi), no i sporo płynów w postaci zielonej i czerwonej herbaty, a jeszcze lepiej jeśli można to jakoś spalić, np. długim marszem na drugi koniec miasta... Moja siostrzyczka też nabyła ok. 5 kg (po schudnięciu ponad 26 kg) i jest w rozpaczy, ale wierzę, że jej się uda to jeszcze zgubić. Ja myślę, że jednak warto poszukać od razu na wstępie jakichś smacznych, ale nietuczących zamienników tych dawnych smakołyków. To może zadziałać.
Wisienkawlikierze
22 czerwca 2012, 10:41E tam, gadanie! To nie tak, że do końca życia wcale! Byle z głową i umiarem, wszystko można, co nie można, byle z wolna i ostrożna;) A jak popłyniesz, to se potańcz, kobieto! I proszę mnie nie demotywować, wystarczy mi mój diabeł, Twojego nie będę słuchać, he he he...
Bombon
21 czerwca 2012, 10:01Zycze Ci powodzenia! Ja tez mam trojeczke dzieciaczkow i nie wiem jakim cudem udalo mi sie schudnac do wagi sprzed ciazy :O tylko cialo jak cialo-masz racje nie takie jak kiedys, te rozstepy i ta skora nie ta sama, ale sam fakt sie liczy, ze cos robimy dla siebie i dla swojego zdrowia :) Zycze Ci powodzenia- ja tez przytylam przez rok 6-7kg. Spalimy wszystko!!!!
karola0212
20 czerwca 2012, 16:52Miała Pani racje!!! zaliczyłam!!:))))
niunia555
20 czerwca 2012, 09:37Święte słowa!!! Nic dodac i nic ując!!! Ja też jak tylko schudnę, to za jakiś czas waga mi wraca. Czasami to już patrzec na siebie nie mogę, że znowu tak wyglądam wrrr:( Życzę Tobie, sobie i Wszystkim na Vitalii powodzenia i wytrwałości w odchudzaniu!!!
niejaleczona
20 czerwca 2012, 07:50wg mnie odchudzi należy umysł , dosłownie ... racjonalne podejście jest tu konieczne , owszem jak utuczyłyśmy się i mamy po 20 , 30 zbędnych kilogramów to co teraz ? Wiadomo dieta , skoro tak ochoczo wciągałyśmy karkówki , tłuste schabowe , pizzę i ciasta z kremami to teraz niestety na co dzień trzeba z tego zrezygnowac. To proste i oczywiste ale ... jest jedno ale . Nie prawdą jest że do konca życia . Nagradzac też się trzeba, kawałek pizzy , ulubione mięsko pieczone lub cokolwiek co tak kochamy raz na jakiś czas rezultatów odchudzania nie zniszczy !!!!!!!! Trzeba wsiąśc na rower, wejśc na steper, potańczyc lub cokolwiek i nie ma ani wyrzutów sumienia ani zbędnych gr, dag czy kg :) spokojnie dziewczyny
WiolettaKukier
19 czerwca 2012, 20:49skąd ja to znam...? Ale kiedyś diabeł sobie w końcu pójdzie i znów będzie "szczyt uparciostwa" jak to mawia mój kolega. Trzymam kciuki!
mimi69
19 czerwca 2012, 14:23No to witaj w klubie kochana :)))
jokul
19 czerwca 2012, 10:44Czy ja mogę sobie skopiować ten post i wkleić go w swoim pamiętniku? Zmienię tylko ilość ciąż (he, he - taki żarcik)
ania2048
18 czerwca 2012, 10:36Ja mam podobnie! To co napisałaś to w moim przypadku też prawda! Tylko mam jedną motywację - mój kręgosłup po 4 dzieciach jest tak zużyty, że nie wytrzymuje moich kilogramów. Różnica 2 kg sprawia, że głupie schylanie się do zmywarki sprawia mi trudność :)
malgosia025
17 czerwca 2012, 14:01Ja odkąd pamiętam odchudzam się przeklęta tusza, co uda mi się schudnąć czuję się świetnie to znów odpuszczam i tak "w koło Macieju". Cały czas sobie powtarzam "cholera jasna schudnij w końcu bo ileż to się będziesz odchudzać - całe życie? Obudzisz się kobieto mając 50 lat i co i dalej będziesz się odchudzać?" ale to niestety tylko takie czcze gadanie, myślę tak a robię inaczej... cały czas odwiedzam Vitalię z myślą że mnie natknie a tu dalej nic, a te płaskie brzuch, talie osy na zdjęciach podobnie jak Ciebie, mnie nie ruszają. Wiem że nigdy taka nie będę i nawet do tego nie dążę. Chcę czuć się dobrze w swojej skórze, a nie jak spaślak... Tobie, sobie i innym życzę wytrwałości, silnej woli i samozaparcia :)
BrzydUlaaaa
17 czerwca 2012, 00:08przyznam Ci,że masz rację.. ja też schudłam przeszło 30 kg,ale co z tego skoro czasami są takie dni, gdzie mogę zjeść wszystko. Dziś tak było. Później są wyrzuty. Niestety tak bywa. To jest bardzo trudne ponieważ masz już poczucie,że osiągnęłaś tak wiele. Zaczynają się dni, gdzie są urodziny, święta, imprezy i jedzenie wpada a na wadze więcej. Ja przez cały czas myślę o jedzeniu i to już tak mi weszło w krew,że trudno z tego jest wyjść. Myślę o jedzeniu rano, po południu, w szkole, w autobusie, na wakacjach , w nocy i nawet przez sen. Normalne ? Nie ! tak to odchudzanie na mnie wpłynęło. Ale można to zmienić. Powiem Ci tak nie musisz się strasznie ograniczać,ale jedz z umiarem to co lubisz. Jedz pełnowartościowe śniadanie, na drugie pozwól sobie na kawałek ciasta, jakieś ciasteczka [ z umiarem] później obiad,ale jeden. Na podwieczorek cukierek i kolacja :) i myślę,że będzie dobrze,a ty nie będziesz musiała się aż tak ograniczać. Po prostu zdrowe odżywianie połączone z MŻ. :) pomogłam troszkę? ale decyzja należy do ciebie. Nie musisz jakoś katować się ćwiczeniami,ale ćwicz dla przyjemności.Dużo spaceruj, jeździj na rowerze, ruszaj się. To nie tylko poprawi Ci figurę,ale humor i samopoczucie :) bądź aktywna :) a co najważniejsze będziesz się cieszyć a nie katować.
gilda1969
16 czerwca 2012, 22:26O cholera.. co się stało, ze taki ten Twój dzisiejszy wpis jest szaro bury i ponury? Masz doła! Niedobrze. Nie-dob-rze. Hmm... po prostu się bardzo mocno zastanawiasz, czy ulec temu, co kusi wszystkich ludzi na całym świecie od zarania dziejów! Ulec? Posłuchać podszeptów? Wcinać ile się da, tyć i nie lubić swojego odbicia w lustrze? Nie łudź się, że naprawdę tak myślisz, jak on Ci do ucha pieszczotliwie szepce:) Myślisz tak jak każda kobieta: chcę się sobie samej podobać! JEśli się sobie podobasz, to skąd te czarne myśli i sarkazm, hm? Jesteś teraz na rozdrożu i obojętnie co postanowisz, będzie WŁAŚCIWE. Pod jednym warunkiem - że będziesz ze sobą szczera. Patrząc na Twoje dzisiejsze zdjęcia widzę smutek. Widzę tu jakąś smutną rezygnację. Nie ma w Tobie tego błysku w oku, ani niezwykle cudownego humoru, z jakim mi się bezwzględnie kojarzysz. Tulę..
G.R.u.
16 czerwca 2012, 22:00Kult powierzchowności to jedno, a zagrożenia wynikające z nadwagi to drugie, Twój diabeł to dobry manipulator, bo przypomniał Ci czym gardzisz, a zapomniał dodać, czym jeszcze trzeba gardzić i co trzeba szanować. Masz fajne życie i wszystko co najważniejsze, to zadbaj o zdrowie, żeby się nim jak najdłużej cieszyć, jak ono nie dopisze, to wszystko jedno pójdzie w pizdu.
beyoncee
16 czerwca 2012, 15:49:)