Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawieszona między pomaturalną pustką, a wyrzucaniem sobie codziennej tłustości. Nałogów to mam cały bagaż. Hobbystycznie marnuję swój czas na epizodycznym odchudzaniu. edit: moja pomaturalna pustka powoli dobiega końca! nałogi nie. Chudnięcie coraz bardziej przypomina rzeczywistość ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38437
Komentarzy: 306
Założony: 31 maja 2011
Ostatni wpis: 8 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mloszka

kobieta, 32 lat, Milton Keynes

166 cm, 73.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 maja 2012 , Komentarze (1)



    Jakoś smutno, jakoś źle
strasznie dziś obżarłam się   :

(i to trzeci dzień pod rząd) Ale za to nie miałam żadnego papierosa w gębie. 

Jutro się zważę i w ogólnie wracam do formy. No i rany Boskie! Częściej spotykam się z rodziną i znajomymi, bo na pewno tak bardzo nie interesuje ich to jak wyglądam, jak ja to sobie wyobrażam. 

Może jeszcze jakoś wykopię się z tych gruzów niewiedzy i na coś nauczę? Może lepiej mata? Albo angol? 

Plan jest taki: - jemy kanapki - sprzątamy - witamy rodzinę -

Cieszę się, że jutro come back pracowniczy!  Nie mam przynajmniej czasu na myślenie o bzdurach. 


3 maja 2012 , Komentarze (2)



-  Uważaj, bo w naszej rodzinie jest dużo dziwolągów - mówi do mnie mama z tymi swoimi wielkimi oczami i spojrzeniem z ni to obawą, ni to wyrzutem. -  Ale jak chcesz zostać, to se siedź. 

No i tym samym sobie zostałam. 

Nie pojechałam do rodziny na jednodniowy wypad w góry. Ja naprawdę może i jestem dziwolągiem, ale nie widziałam tam ich wszystkich od jakiś 5ciu lat. Zaczęłoby się wypytywanie, oglądanie, porównywanie - a w moim życiu absolutnie nie dzieje się nic, czym można byłoby się pochwalić. A nie chce mi się tam jechać w aranżacji kupki nieszczęścia. Tłusta, niestudiująca, bezchłopaczna, w dodatku jeszcze od przedwczoraj rozbijająca samochody!  I to jeszcze tylko na jeden dzień, jak już tam zajadę, to na cały tydzień. 

Dobra, piszę to wszystko żeby się jakoś usprawiedliwić. Wyleczę się z tego bycia dziwolągiem juz niebawem. Obiecuję. 

Co do samochodu -  orzeknijmy, ze to nie moja wina, tak jest uznane w dokumentach, więc nie hulaj już duszo i wracaj do diety. (ciężar wyrzutów sumienia przygniótł mnie i wczoraj i też się obżarłam. Pewnie znów ważę 69kg). 

2 maja 2012 , Komentarze (5)


  Wspomnienie dnia wczorajszego: 

  Zielone... pomarańczowe. "Elka przejeżdża, to ja już nie zdążę na pomarańczowym. Zatrzymam się." - pomyślałam sobie, jak na tamten moment, całkiem chyba sensownie. 

No to się zatrzymuję, stoję sobie, nie trwa  to długo bo  za mną rozlega się tylko wielkie, nagłe  "BUM" i "STUK"

I co? Pan zaraz za mną, nr 2 - zahamował i się zatrzymał. Ale za to Pan nr 3 albo się zagapił, albo BARDZO mu się spieszyło  i wjechał z impetem w pana nr 2, a siłą uderzenia pan nr 2 wjechał w mój samochód. . 

W skrócie było to klasyczne wjechanie w dupę. Oficjalnie jest to wina  faceta w trzecim aucie, po kij jechał aż tak szybko - ale tak właściwie, gdybym to ja się tak nie cackała ze wszystkim i  przejechała na tym pomarańczowym nic by się nie stało.

Z rozpaczy wypiłam wczoraj 2 piwa, zjadłam lody i kebaba. Do teraz jestem na moralnym kacu. I mam samochodową traumę. Swoje prawo jazdy mam z jakiś miesiąc dopiero! 


1 maja 2012 , Komentarze (2)



   Super spokojne rano. Ciepło, pięknie. W pokoju mam otwarte okna na ościerz by cieszyć się miłym chłodem, poćwierkiwaniem wróbelków i świeżym, wiosennym powietrzem.... 

A tu sąsiad, mający okna pół metra w prawo postanowił zajarać w swoim oknie i czuję się jakbym to jarała razem z nim! Ten smród fajek roznosi się teraz po całym domu. Na co dzień nie jestem aż taka anty wobec fajek, ale nie palę od  października... a ostatnio, o  zgrozo, zdarza mi się podkurzać.

BTW. 67,5  Tym samym wygrałam zakład z koleżanką  (o te 10kg) W ogóle, wreszcie rodzina zauważyła, że trochę schudłam.... choć oni już snują czarne wizje, że przesadzę i zachowam się jak gimnazjalny głupek niegdyś  .

29 kwietnia 2012 , Komentarze (2)


   Nie żeby coś, ale spójrzcie na pasek u góry!   Ja tak nieśmiało spoglądam, żeby nie zapeszyć... - 14kg... Dawno nie było tak dobrze. Mam nadzieję, że tego nie spapram i dokończę, to znaczy - dojdę do końca tej śmiesznej zielonej łączki na pasku wagi  

 Stoi przede mną proste zadanie: posprzątać na swoich własnych dziewięciu metrach kwadratowych syfiatego pokoju. Medtytuję już nad tym drugą godzinę. (Dlaczego niektórzy rodzą się z pierwiastkiem pedantyzmu i porządności, a niektórzy z nieróbstwem i bałaganiarstwem??) 

P.S. Dzięki zepsutemu rowerowi pokonałam fobię prowadzenia samochodu! 
P.S.2  Ojciec ma dziś swoje urodziny, a matka od rana się po nim wydziera, że zepsuł jej koncepcję idealnego dnia (bo cośtam). Szkoda mi ojca, matka jest trochę za bardzo władcza i despotyczna. 

27 kwietnia 2012 , Komentarze (1)



  Trzeba najpierw wznieść lament nad jedną rzeczą a później ją zmienić. Zatem, nad czym dziś polamentujemy? Typów mam kilka.

Piątek wieczór, cieplutko, dla niektórych długi weekend - miasto aż pozawalane ludźmi... a ja co? A ja teraz sympatyzuję z vitalią, bo mloszka z uwagi na poprawę stosunków pracowniczych postanowiła wziąć sobie pracoholiczny weekend. Kurde, mam w sobie jakąś naturalną apołeczną werwę. No ale pojechawszy choćby na jeden dzień z imprezowego weekendu ze znajomymi gówno by ze mnie było - i na imprezie i w robocie, więc z dwójki złego lepiej obrać ten porządny pracowniczy kierunek. Z drugiej strony... to trochę głupie, ale tam złamałabym dietę, a to to juz zupełnie zapędziło by mnie w PMSowe zgryźliwe kółeczko. 

Zepsuł mi się rower! Tym samym musiałam podjąć się heroicznej walki składającej się z kilku etapów:
a) próba własnoręcznego wyciągnięcia zakleszczonego łańcucha Faza ujebania po łokcie.
b) pokonanie  fali rezygnacji i wciśnięcie roweru Dziadkowi, mieszkającego najbliżej miejsca zdarzenia
c) podróż ostatecznie taksówką do roboty.... 20 zl nie moje!

..... Do jasnej Anielki, niech to kurwa szlag. A tak dobrze mi się na nim jeździło. Niestety, jak zawsze - ja nie potrafię tego naprawić a jakoś nikomu nie spieszy się mnie wyręczyć. W związku  tym muszę się przełamać samochodowo i autem dojechać do pracy. 

Z akcentów lekkich: chodzi za mną zakup kolorowych gaci 7/8  na lato. Ja wiem, że te gacie są zarezerwowane tylko dla chudych tyłków... ale kurde, ten łososiowy, albo miętowy...  mrał!  Co o tym sądzicie? (w sensie że o dziewczynach z wielkimi niejędrnymi tyłkami w kontrowersyjnych gaciach?) 

Dobra, idę spać bo mędzę jak stara baba. 

P.S. Udało mi się wycisnąć z tej wagi te 68 na przedzie ;D Co prawda ledwo, ale oczekiwany postęp następuje. 

22 kwietnia 2012 , Komentarze (1)



   Trochę się nad sobą za bardzo użalam. W ogóle, za częste pisanie na vitalii za specjalnie mi nie służy.  Za dużo siedzę przed kompem (ale już mam pomarańczowy nick w rankingu w lietrakach ;p) No i za dużo wydaję pieniędzy na byle co. 

Tym razem jednak obejdzie się bez żadnych postanowień, bo większość rzeczy które planuję to niewypał. 

Powiedzmy, że jakoś się mogę rozgrzeszyć za wczorajsze obżarstwo. 

Ruszam swój wielki tyłek i idę biegać do parku. Mam nadzieję, że nikt na mnie nie napadnie. Z resztą, i tak pada deszcz więc nawet potencjalnie niebezpieczni obywatele siedzą w domu. Z resztą i tak by nikt nie chciał ;p 


22 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Brrr pluję jadem. 

(kolejny wpis z serii której nie polecam wesolutkim optymistom)
Po prostu już tak długo nie mam chłopaka (właściwie nikt mnie naprawdę nie chce), że zamieniam się w zgryźliwego drania. 
Niemalże całe swoje dotychczasowe życie rozwiązuje problemy miłosne swoich koleżanek. Dziś mi się to skumulowało. Właściwie skumulowały mi się serdeczne i szczęśliwe koleżanki. Lubię je, naprawdę, chcę żeby miały te swoje szczęście w życiu, ale niech do cholery skończą prawić o tych swoich amantach  i pytać się mnie o rady. Nawet z czysto praktycznych względów wiadomo, że gówno się znam. Albo przynajmniej niech chude skończą prawić, ze są grube, a te wprost rozrywane przez chłopaków skończą ze sztuczną skromnością i udawaniem, że nikt ich nie chce. 

Wsadźcie mnie na planetę gdzie jest tylko ufo, bo na ludzi już patrzeć nie mogę.

Poza tym, nie wiem, naprawdę nie wiem czemu się obżarłam.  Ogłaszam, że na wagę wskakuję dopiero gdy skończy mi się nadchodząca ciota. To znaczy 10tego maja!!! 


21 kwietnia 2012 , Komentarze (4)



     69 to tak magiczna liczba, że aż moja waga postanowiła ją zachować na 2 tygodnie. 

Jednym z najczęstszych błędów odchudzania jest oczekiwanie na nieustanne rezultaty, jakieś zbyt ambitne planowanie a następnie deszcz rozczarowań i wielki come back żarcia. I wiecie co? Średnio codziennie chorobliwie sobie sprawdzam wszystkie parametry odchudzania, czyli obwody talii, ud brzucha, łydek bioder itd itp a nie mówiąc juz o wadze. Za każdym razem wyciskając z tych miarek wszystko, grunt, żeby było ciągle mniej! 
Ponadto, oczekując jakieś cudu (kalendarzowego?) sprawdzam sobie przewidywane tempo odchudzania tworząc jakieś super wyliczenia ile będę juz ważyć na maturach, ile pod koniec maja, ile w swoje urodziny... Sprawdzam to codziennie,  tak na wszelki wypadek  gdyby coś zmieniło się w kalendarzu i nagle pomiędzy majem a czerwcem ktoś miał wsadzić grudzień 

Ale poza tym, całkiem dobrze mi się odchudza i sprawia mi to frajdę. Musze tylko spuścić z tego tonu wielkich oczekiwań i trochę wyluzować.  Jeżdżę rowerem do pracy :D 40 min w jedną stronę, w tym mam wiele wzniesień pro drodze (ach, te spalone kalorie^^). 

Z wydarzeń w skrócie: fryzjer  zepsuł mi włosy! one wciąż są brązowe, ja przecież płaciłam stówę za przynajmniej namiastkę blondu.| nic się nie uczę do matury | juz przetorbiłam swoją wypłatę | 


*** Polecam Wam jedną, popkulturową, patolską piosenkę! Nie jest to rodzaj muzyki który słucham na co dzień, ale ta rytmiczność... idealne do biegania. Do rzeczy! Spójrzcie ino na tekst i wyobraźcie sobie, że słowa piosenki są adresowane do tłustości!   :D http://www.tekstowo.pl/piosenka,katy_perry,part_of_me.html

16 kwietnia 2012 , Komentarze (6)



 Popozeruję na  vitalii. 

(nie mam się tym komu pochwalić, żeby podniecił się razem ze mną -  nie wiedzieć czemu na żadnym z mojego otoczenia ten wyczyn nie robi wrażenia) : udało mi się pokonać magiczną barierę biegu 30 minut bez zatrzymywania się i bez zadyszki! (Niegdyś 2,5 minuty na jeden raz to był szczyt moich możliwości!).

Poza tym, dziś pojechałam sama samochodem do pracy i sama samochodem wróciłam. Czuję się jak spełniony, dorosły człowiek ;p Nic, tylko znaleźć sobie chłopaka, wybrać wreszcie odpowiednie studia i mogę świecić jako ideał 20sto latki. 

Dobra, a teraz użyję ciekawego motta: "nie ciesz się, bo wszystko się może spierdolić" i w skupieniu i napięciu walczę dalej  ;p 

P.S. Wpisy znajomych na fejsbuku przyprawiają mnie o mdłości z ich zajebistości. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.