- Uważaj, bo w naszej rodzinie jest dużo dziwolągów - mówi do mnie mama z tymi swoimi wielkimi oczami i spojrzeniem z ni to obawą, ni to wyrzutem. - Ale jak chcesz zostać, to se siedź.
No i tym samym sobie zostałam.
Nie pojechałam do rodziny na jednodniowy wypad w góry. Ja naprawdę może i jestem dziwolągiem, ale nie widziałam tam ich wszystkich od jakiś 5ciu lat. Zaczęłoby się wypytywanie, oglądanie, porównywanie - a w moim życiu absolutnie nie dzieje się nic, czym można byłoby się pochwalić. A nie chce mi się tam jechać w aranżacji kupki nieszczęścia. Tłusta, niestudiująca, bezchłopaczna, w dodatku jeszcze od przedwczoraj rozbijająca samochody! I to jeszcze tylko na jeden dzień, jak już tam zajadę, to na cały tydzień.
Dobra, piszę to wszystko żeby się jakoś usprawiedliwić. Wyleczę się z tego bycia dziwolągiem juz niebawem. Obiecuję.
Co do samochodu - orzeknijmy, ze to nie moja wina, tak jest uznane w dokumentach, więc nie hulaj już duszo i wracaj do diety. (ciężar wyrzutów sumienia przygniótł mnie i wczoraj i też się obżarłam. Pewnie znów ważę 69kg).
kachnienka
8 maja 2012, 07:43nie mów kupka nieszzescia bo lecisz z kg na leb na szyje wiec juz pewnie jestes odtłuszczoną mloszką, studia lub ich brak to twoj osobisty wybór i nie bycie na studiach nie oznacza, ze jestes gorsza/lepsza od tych co s ie tam wybrali! a facet znajdzie sie w swoim czasie:))
GrubaMi
3 maja 2012, 11:00Nie miej siebie za taka zla! nie jestes zadnym dziwolagiem! ej,glowa do gory;)