Wczoraj nic nie pisałam bo byłam zalatana na maxa. U dentysty znowu wielkie nic ... Powoli mnie to wścieka - ile razy można źle zrobić to samo? Suma summarum nadal chodzę bez uśmiechu.
Za to dzisiaj od rana na nogach bo pojechałam po Bustera :)
Jest naprawdę świetny i bardzo spokojny. Bardzo ładnie chodzi na smyczy ale stresował się podróżą, bo był to jego pierwszy kontakt z dworcem, hałaśliwym pociągiem i obcymi ludźmi (w tym i mną) i bał się wejść do pociągu a czekała nas powtórka. Dojechaliśmy szczęśliwie, jakby czuł że jedzie do dobrego domu. Moja Zosia od razu wdała się z nim w zabawę i zdążył już zorać trawę (na szczęście tam, gdzie ma stać piaskownica) i "zaopiekować się" starą tują, ale mu wybaczam :)
Za chwilę zbieramy się na spacer do pobliskiego parku :) Oto foto: