Wstałam dziś o 11 i tym samym przespałam moment przesilenia. Wstyd. Później wprawdzie zapaliłam świece i spędziłam chwilę z żywiołami. Nazbierałam też ziół, ale ani ogniska nie paliłam ani w ten szczególny moment nie zjednoczyłam się z tymi, którzy przesilenie celebrowali. Nie poczułam tej cudownej energii, nie trwałam przy ogniu, nie okadziłam się i nie zanurzyłam w wodzie. Było inaczej niż zawsze, bo Krzysiek szedł po południu do pracy i ogniska mi rozpalić nie chciał. Tym samym musiałam inaczej święto celebrować i na dodatek zaspałam. Brak mi czegoś teraz i dziwnie się czuję, bo zawaliłam na całej linii pierwszy raz od wielu lat...
Po południu nastawiłam nalewkę z truskawek i upiekłam ciasto z truskawkami. Trzeba wykorzystać ten krótki czas gdy są i najeść się ich do syta, nasycić się nimi, bo mrożone rzadko goszczą u mnie.
gilda1969
21 czerwca 2014, 19:42W Stonehenge musiało być dziś pięknie i uroczyście.. A truskawki są pycha:)
araksol
22 czerwca 2014, 13:31Z pewnością tak było. U nas pewnie były uroczystości w Odrach
WielkaPanda
21 czerwca 2014, 18:08Chyba sezon na truskawki już powoli się kończy:( Ja pijam koktajle. Za pieczenie się nie biorę bo bym zjadła a ja przecie na diecie;)
araksol
22 czerwca 2014, 13:30czasem piekę ale nie z kremami raczej dietetycznie