Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1485740
Komentarzy: 54460
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 maja 2015 , Komentarze (12)

Dieta w porządku. Pilnie liczę kalorie i głodna nie chodzę. Jem sporo, ale to co ma mniej kalorii. Apetyt też wreszcie zaczął się zmniejszać. Zrzuciłam następne 20 dkg. Piję błonnik witalny i bardzo dobrze trawię. Czekam na dietę Allevo. Kupiłam też Prolavię. Mam zamiar tak ostro pociągnąć około miesiąca. Później może dieta dr. Dąbrowskiej, żeby ewentualne szkody naprawić. Dziś będzie jogurt, zapiekanka z kaszy gryczanej, twarogu i pieczarek/4 łyżki/, surówka z marchwi i selera, jabłko i 2 jajka na twardo. Waga musi spaść. Oby mi waga jak najszybciej spadła poniżej 90 kg. Teraz żałuję, że zachciało mi się słuchać rad i zaczęłam więcej jeść. Mogłam sobie trwać na diecie 1200 kalorii i przeczekać zastój albo zejść niżej. Mogłam przejść na dwa tygodnie na dietę dr Dąbrowskiej. Byłam naiwna... Zdrowe jedzenie...Kurczę i boje od nowa. Teraz mi pewnie z dwa miesiące zajmie dojście do tych 88 kg, które już miałam. 

Dziś niedziela więc nie wolno mi nic robić i muszę odpoczywać. Nie bardzo mi to pasuje, bo troche mnie nosi. Wolałabym coś pożytecznego zrobić, ale kłócić się z Krzyśkiem nie chcę. Może znajdę jakiś film. Może coś narysuję. Czytać nie bardzo mi się chce...Może uda mi się pospać. Jutro mam wyjazd na pocztę z ułożonymi krzyżówkami. Ciekawe jak długo jeszcze uda mi się współpracować z tym wydawnictwem bez programu do układania krzyżówek, a programu kupić nie ma gdzie...


16 maja 2015 , Komentarze (139)

Wczoraj tak sobie pomyślałam, że może spróbować z dietą 1000 kalorii w końcu dieta Allevo jest skuteczna, a nie przekracza podobno 800. Wiem, że to bardzo mało, ale coś musi w końcu pomóc. Jeśli to nie pomoże to zejdę jeszcze niżej. Koniec z traktowaniem łaskawym swojego organizmu. Koniec z rozpieszczaniem się. Zdrowa dieta spowodowała, że nabrałam ponad 6 kg. Gdy byłam młoda i się odchudzałam po ciąży schudłam na diecie jajecznej czyli 6 jajek dziennie plus serek topiony. Wiem, że to niezdrowe, ale skuteczne. Miesiąc odchudzania i 10 kg mniej. Później przerwa dwa miesiące i następne 10 i po otyłości. I spokój na 20 lat. Nie to co teraz cackanie się z sobą  już 5 rok. Wczoraj zjadłam zupkę Allevo, kawałek pasztetu z soczewicy/10 dkg/, kromkę chleba z pomidorem, 2 jajka i jabłko. Prawie kilogram mniej. Niech sobie to będze woda, ale mobilizująco to działa... Głodna fizycznie nie byłam, ale psychicznie umęczyłam się okropnie. Zamówiłam też w końcu dietę Allevo - 11 posiłków. Może następnym razem zdecyduję się na koktaile Almased choć na kilka dni. To pozwoli mi może sprawić, że apetyt z powrotem się zmniejszy i przestanę marzyć o jedzeniu. W końcu je się po to, żeby żyć, a nie żyje po to, żeby jeść. Szkoda, że wycofali Meridię. Skuteczna była. Zmieniłam plany co do odchudzania. Już nie myślę o sześćdziesięcu paru kilogramach, ale o 75. Myślę, że to mnie zadowoli. Miałabym nadwagę nie otyłość, a to już coś.

Wczoraj nastawiłam pączki sosny na nalewkę i wysuszyłam dwie porcje liści brzozy. Już piję...Piję też ocet jabłkowy i forsycję...Dziś wyściółkuję kartofle słomą. Plewić nie będę, bo mokro...Może też kupię aparat do masażu taki z funkcją podczerwieni. Przyda się do masażu kręgosłupa...


15 maja 2015 , Komentarze (40)

Wczoraj prawie cały dzień padał deszcz. Lubię taka pogodę, bo jestem wtedy błogo wyciszona i zrelaksowana. Lubię też wtedy pospać. Tak było i wczoraj. Spałam po południu 2 godziny. Później siedziałam nad kursem Rysunku i malarstwa, bo przyszła nowa lekcja. Coś ostatnio mało maluję, mało piszę. Przestałam też tak dużo czytać. Ciągnie mnie za to na dwór. W ogródku wszystko pięknie rośnie, chwasty też więc jest co robić. Jest też sporo ziół do zebrania.

Wczoraj udało mi się zachować dietę około 1200 kalorii. Zjadłam jogurt, jabłko, placuszki dukana z sera i otrąb, sałatkę z tuńczyka i 5 kopytek. Waga drgnęła w dół. Nie jest źle, ale spada tak powoli, że lat trzeba, żeby spadła. Pewnie też niedługo zaczną się przestoje. Chyba jednak sobie sprawę ułatwię środkami typu Allevo czy Almased. Trochę kosztują, ale wyniki są szybsze co dobrze wpływa na moją motywację. Na diecie Allevo chudłam 1 kg na 5-7 dni. Almased podobno jest bardziej skuteczny tyle, że mnie na niego nie bardzo stać, bo to wydatek rzędu 800,00 zł miesięcznie. O ile dobrze zrozumiałam. Troche dużo dla mnie. Co później? Wygląda na to, że albo całe życie dieta około 1200 kalorii, albo 1500 przez 5 dni i przez dwa dni w tygodniu z 800, żeby to co się nabierze zrzucić...Raczej marna perspektywa dla kogoś kto lubi i gotować i jeść.

14 maja 2015 , Komentarze (13)

Wczoraj zjadłam duże jabłko, jogurt owocowy, 2 jajka z odrobiną majonezu, 3 paluszki rybne z surówką z kapusty kiszonej i 3 placki ziemniaczane z otrębami i schudłam 30 dkg. W zasadzie nie byłam głodna fizycznie, ale psychicznie miałam ochotę na więcej. Dużo więcej. Może tu jest pies pogrzebany, że po prostu lubię dużo jeść i bardzo mnie męczą ograniczenia. Chętnie zjadłabym np. z 10 placków a nie 3, do jajek z 2 kromki chleba i 3 ziemniaki do obiadu. A tu nie wolno, bo tyję. Kiedyś chorowałam na nadczynność tarczycy i wtedy jadłam strasznie dużo. Potrafiłam zjeść 20 pierogów na raz lub 3 talerze frytek i chudłam przy tym. To nie takie dawne czasy, bo kilka lat temu. Psychika to zapamiętała i do tego dąży, bo to mi odpowiadało. Później zaczęłam brać leki, zrobiła się niedoczynność, zmniejszyła się przemiana materii, zaczęło tycie i psychiczne boje, a przez to stres, który schudnięcie utrudnia...No i klops. Leków na zmniejszenie apetytu brać nie mogę, bo podnoszą ciśnienie. Przecież sobie nie każę założyć balonika do żołądka, żeby apetyt stracić...Z drugiej strony strasznie mi ciężko zaakceptować, że już całe życie mam jeść tak mało. Zastanawiam się też czy nie podniósł mi się poziom cukru. Wtedy też może być utrudnione odchudzanie. Chyba jednak będę musiała to zbadać...Na razie od wczoraj piję forsycję...

13 maja 2015 , Komentarze (26)

Dalej tyję, albo to tylko zapchane jelita. Teraz mi szkodzą nawet owoce, a konkretnie jabłka i gruszki. Chleb muszę wykluczyć i kluski i ziemniaki. Najgorszy jest chleb. Co ciekawe słodycze mi nie szkodzą. Już przestałam rozumieć swój organizm, bo po cieście nie tyję, a po bułce owszem. Nie mogę też jeść kaszy np. manny. Wygląda na to, że wszystko co lubię jest zakazane. Jak tak dalej pójdzie dotyje do 100 kg z powrotem. Nie bardzo dociera do mnie teoria, że żeby chudnąć trzeba dużo jeść. Wtedy anorektycy byliby grubi, a nie są. Zamówię chyba znowu diete allevo. Innej rady nie ma albo przejdę na jajeczną. Bardzo już jestem dieta zmęczona i motywacji brak.

Dziś robię mód z mniszka. Wysuszę też pierwszą partię liści z brzozy. Działają one odwadniająco i poprawiają przemiane materii. Zobaczymy...

12 maja 2015 , Komentarze (11)

Spróbuję z odchudzaniem jeszcze raz. Za kilka dni albo dieta Dąbrowskiej albo ta od dietytyka. Najpierw muszę wszystko kupić. Myślę, że jak schudnę do 86 kg będę zadowolona. Nie wiem tylko czy te boje mają sens skoro na zawsze już bym musiała pożegnać węglowodany, bo to od nich tyję. A to właśnie węglowodany lubię, bo to one wprawiają mnie w pozytywny, wyciszony nastrój. Inna dieta podnieca mnie psychicznie czego nie znoszę.

Dziś mam trochę pracy w ogrodzie to i ruchu trochę będzie. Muszę wysiać fasolę i zebrać mniszek. Mlecze rozkwitły i myślę sobie, że jednak na miód się ich uzbiera. Powinnam tez wsadzić pomidory, bo zaczynają na oknie marnieć. Boje sie jednak przymrozków.

11 maja 2015 , Komentarze (26)

Jednak na wybory się wybrałam. Zdecydowałam się o 20 35. Na drugą turę też pójdę. Tym razem to już obowiązek i moja wewnętrzna potrzeba. Programy też poznałam. Wprawdze nikt z kandydatów nie miał dla mnie idealnego programu, ale wiem już na czym stoję.

Powoli przygotowuję się do diety. Wczoraj już zjadłam mniej. Dziś też tak będzie. Mam zamiar nie przekraczać 1200 kalorii. Będę jadła jeden główny posiłek przygotowany z sercem i dwa dodatkowe mniejsze typu zdrowych. Odchudzam się na Vitalii od 2011 r i startowałam z wynikiem, który obecnie osiągnęłam. Poniosłam więc klęskę, bo walczę od 5 lat bez rezultatu pozytywnego. Zastanawiam się czy dalszy wysiłek ma sens. Może warto tylko wynik zachować, żeby waga nie wzrosła. Nie mam już złudzeń tym razem nie potrafie schudnąć. Gdy byłam młoda po ciąży zrzuciłam bardzo łatwo 20kg i wagę utrzymałam 20 lat. Teraz już mi się to chyba nie uda. Może operacja typu zmniejszenia żołądka np. by pomogła, ale nie zdecyduję się na to. Chodzi mi tylko o zdrowie, ale jaką mam gwarancję, że szczupła w tym wieku będę zdrowa. Przecież i szczupli w moim wieku chorują. Kto mi zagwarantuje, że gdybym schudła problemy z kręgosłupem by się skończyły? Kto mi zagwarantuję, że ciśnienie wróci do normy, że cholesterol spadnie...Nie mam już siły na walkę...Mój organizm się wyczerpał i zastrajkował. Całe życie byłam odporna, a teraz zaczęłam chorować na różnego typu przeziębienia, które ciężko przechodzę...Czuję, że to przez dietę...

10 maja 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj miałam nic nie robić tylko oglądać filmy, ale nic z tych planów nie wyszło a raczej wyszło częściowo. Było 6 odcinków Downton Abbey, ale było też plewienie i zbieranie, a potem suszenie glistnika. Glistnik mam zamiar wypróbować na uspokojenie, spanie i wątrobę. Jeszcze trochę tego zioła zbiorę. Może dzisiaj jak pogoda pozwoli i Krzysiek awantury nie zrobi za pracę w niedzielę. Glistnik trzeba używać ostrożnie, bo jest w nadmiarze trujący.

Zastanawiam się czy pójdę na wybory. Krzysiek idzie, ale on bardziej społecznie żyje niż ja i bardziej jest w stanie obywatelskie obowiązki spełniać. Ja się na polityce nie znam, nie interesuje mnie ona i nie uważam by była szansa na to by szaremu człowiekowi było dobrze bez względu na to kto będzie rządził. Zawsze kandydaci naobiecują, a później nie dotrzymują. Nie mam po prostu na kogo głosować. Nikt mi znacząco wysokości renty nie podniesie, nikt mi nie spowoduje, by sklep w pobliżu był ani przychodnia, która została zlikwdowana ze względów ekonomicznych. Nikt znaczącej podwyżki Krzyśkowi nie da i nie zatrudni go na cały etat. Prezydent jest w Warszawie, a ja mam tu swoje problemy i szczerze mówiąc tylko one mnie interesują w tej chwili. Szersze spojrzenie jeżeli chodzi o politykę jest mi obce i raczej się nie zmienię pod tym względem...W tym przypadku jestem raczej malkontentką, bo podobałby mi się świat w którym słabsi by byli chronieni, w którym państwo stawiało by na swoistą wygodę obywateli, a nie na pieniądze. W którym dobrze by było ogółowi nie jednostkom. Chyba mi po prostu kapitalizm nie pasuje...Ot co...

9 maja 2015 , Komentarze (16)

Wstać mi się dziś nie chciało, bo miałam piękne sny. Śniły mi się samochody. Znowu były dwa w domu. Jeden należał do taty, który powrócił do świata, a drugi do Krzyśka, który w końcu zrobił prawo jazdy. Sen niemożliwy, bo ani tata nie wróci, ani Krzysiek prawa jazdy nie zrobi. Kiedyś gdy był jeszcze w szkole zrobił kurs prawa jazdy i nie zdał egzaminu jazd. Podchodził trzy razy i nie wyszło. Teraz ruch na drogach większy i zdać trudniej. Samochodu nie ma i nie będzie i jestem skazana na autobusy, co mi strasznie ciąży. Sama kiedyś w akcie desperacji wybierałam się na kurs, ale zrezygnowałam, bo straszny tchórz ze mnie. Boję sie jechać nawet jako pasażer, a co dopiero kierowca. Kurcze, ale czasy nastały, żebym o samochodzie marzyła. Całe życie u mnie w domu samochód był. Były nawet dwa bo i dziadek miał. Był taki okres, że były i trzy, bo mój pierwszy mąż też miał...

Dzisiaj dzień odpoczynku. No prawie, bo mam zamiar wyjść trochę na dwór poplewić. Później będę oglądać filmy. Pewnie cały dzień, ponieważ wykupiłam konto premium i trzeba to wykorzystać. 

Zdałam sobie sprawę, że nie mogę normalnie jeść, bo tyję. Przez dwa miesiące zdrowej diety około 1500 kalorii przytyłam 6 kg. Już koniec eksperymentów z nastawieniem na zdrowe jedzenie, bo dobiję z waga do 100 kg. Od poniedziałku znowu dieta - mało ziemniaków, prawie nic pieczywa i klusek. Nie wolno mi węglowodanów to ich jeść nie będę. Treningi nic tu nie dały i tak przyyłam...

8 maja 2015 , Komentarze (7)

Cały dzień dziś nie miałam internetu, bo siadł modem. Dobrze, że miałam drugi i technik był tak miły, że mi go zamontował. Ten modem co mam teraz za dobry nie jest i pewnie za długo nie pochodzi. Tak więc sobie myślę, że niedługo czeka mnie wydatek. Kaszel mnie jeszcze czasami męczy, ale czuje się nieźle. Wyszłam więc troche poplewić. Efekt jest taki, że ziemniaki wyplewione i część bobu. Plewiło sie kiepsko, bo jest dość wilgotna ziemia i zielsko wychodzić z korzeniami nie chciało. Przez chorobę przytyłam następne 2 kg. Już jestem 6 do przodu, a diety zaczynać się boję. Nie wiem co dalej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.