Dieta 1000 kalorii mi nie służy jednak. Co schudłam nabrałam. Chyba z powrotem przejdę na 1300 i może wtedy tyć nie będę. No ale wtedy chudnąć też nie będę. Wygląda na to, że muszę się albo z wagą pogodzić albo przejść na Dukana albo poszukać innych rozwiązań. Organizm mnie zdradza na całego. Czyżbym już zawsze miała 95 kg ważyć jeśli Dukan nie pomoże? Z drugiej strony nie bardzo mam w tej chwili na Dukana ochotę. Nie chcę rezygnować z węglowodanów zimą. Boję się spadku energii. Boję się, że mi będzie ciągle zimno. Ja chyba już tracę wiarę, że schudnę i zaczynam się poddawać. To wina częściowo moja bo nie odchudzałam się sama i pozwoliłam by inni zasiali mi wątpliwości co do moich sposobów odchudzania. No i znalazłam się pod ścianą. Sposobów innych nie przyjmę, a podświadomość przestała mi sprzyjać, bo wątpi. Czas chyba z wagą się pogodzić i przestać się miotać skoro trwałych efektów od ponad roku nie ma. Mam dość...Przynajmniej na jakiś czas...
Swoją drogą wczoraj zorientowałam się, że popełniam błąd myśląc, że będę zdrowa gdy schudnę. Powinnam myśleć, że jestem zdrowa. Nie, że będę. Warto nad tym popracować i swoje przekonania zmienić. Są ludzie otyli i zdrowi, sprawni i szczupli chorzy. W ten sposób problem mojej otyłości zniknie, bo odchudzałam się tylko dla zdrowia. Wygląd mnie przecież nie interesuje.
Inną sprawą jest stres związany z walką i z wagą i z tymi, którzy mnie usiłują zmusić do zaakceptowania ich racji. To też mi szkodzi.