Wczoraj pochłonęłam 1800 kalorii. Wstyd. Nie potrafiłam się oprzeć chipsom, które Krzysiek kupił. Czasem myślę, że on to robi celowo. Nie chce żebym schudła. Nie wspiera mnie w odchudzaniu i celowo mnie kusi. Kupuję jak nie słodycze to chipsy. Dziś już dieta w porządku. Mam zamiar zjeść 800 kalorii, żeby wczorajsze grzeszki odpokutować choć w części.
Znowu utonęłam w książkach. Czytam na czytniku jedną pozycję za drugą. Ostatnio same powieści. Nic ambitnego. Wzięłam się nawet za romanse Viktorii Holt. To książki historyczne. Nawet zajmujące jak dla mnie. Fajny jest ich klimat. Czuję, że tak właśnie będę spędzać czas dopóki neptun będzie tkwił w kwadraturze do mojego słońca. To jeszcze potrwa jakiś czas, bo to powolna planeta. Mnie jednak ta bezczynność, ten swoisty marazm nie przeszkadza. Żyję sobie spokojnie. W zaciszu domowym, bez pośpiechu i dobrze mi z tym.
Ostatnio złapałam nowe nieźle płatne zlecenie. Piszę o drzewach i krzewach. Ciekawe jak długo potrwa. Na razie piszę o drzewach owocowych. Temat jest mi raczej bliski i sporo materiałów posiadam. Cieszy mnie to zlecenie...Oby takich więcej...
Ostatnio kuszą mnie kolorowanki...Pewnie kupię...Tym samym to co zarobiłam w ciągu ostatnich dni stracę...Co tam.