40 dzień diety. Znowu spuchłam. Okropnie opornie idzie, ale co się dziwić jak grzeszki popełniam. Teraz próbuję uzyskać dwójkę na drugim miejscu i trwa to już trzy tygodnie chyba. Waga wciąż skacze i na stałe spaść nie chce. Waha się o kilogram, dwa. Nie podoba mi się to. Oj nie. Ogórki przestałam jeść i i tak to nic nie dało. To pewnie sprawka klimakterium. Co prawda zawsze mi się wydawało, że mi nie dopiekło bo żadnych objawów nie miałam, a tu jednak. Są - problemy z wagą... Apetytu nadal nie mam. Gdy nachodzi mnie ochota do jedzenia gonię ją od siebie bez pardonu. Na razie to działa. Jem mało. Na pewno nie więcej niż 1200 kalorii. Nie wiem tylko czemu nie mam niesmaku w ustach który zawsze miałam na Dukanie. Coś jest nie tak.
Wczoraj kupiłam następne kosmetyki. Dwa płyny do mycia i jednocześnie do włosów o zapachu ciasteczek waniliowych. Są dla dzieci. Szalenie delikatne i oczywiście naturalne. Pachną obłędnie. Wiem, bo je już miałam. Oprócz tego wybrałam sobie kolka kosmetyków z serii babci Agafii i jeden z innej - tonik do cery dojrzałej z ziołami. Też naturalny. Te z serii babci Agafii to szampon do włosów farbowanych, maska do włosów, wybielająca pasta z propolisem i masło do ciała pomarańczowe.