Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1482277
Komentarzy: 54406
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 października 2024 , Komentarze (12)

Dziś niedziela. Dzień wolny, bo nie mam szkoły. Ostatnie zajęcia mam za tydzień. Później konsultacje indywidualne i egzamin. Do egzaminu chyba nie podejdę. PO zakończeniu szkoły, chcę wrócić do ESKK. Mam zamiar opłacić sobie ponownie pół roku parapsychologii. Chcę kurs skończyć. Mam jeszcze do przerobienia kurs psychologii. Też go nie skończyłam. To plany na najbliższy rok. Do innej szkoły nie mam zamiaru iść. O studiach już nie myślę, bo nauka już nie jest tylko przez internet. Ja nie zamierzam nigdzie jeździć w tym momencie.

Na ten moment w ogóle pozbyłam się ambicji. Pracy nie zamierzam zmieniać. Siebie upiększać też nie. Dom ma być wygodny, ale o jego urodzie nie myślę. Kursy będą ale dla mnie, a nie po to by imponować innym. Chcę mieć życie spokojne, stabilne i wygodne, bez stresów, wysiłku wzlotów i upadków.

Kupiłam ostatnio dwie książki i jedną skończyłam czytać. To pozycja typu poradnika Jak przytulić jeżozwierza. To książka o trudnych ludziach. Książka miała różne opinie. Do mnie nie trafiła. Skorzystałam niewiele i nadal postępuję z Krzyskiem na wyczucie. Było w niej o pracy nad relacją. Ja pracuję ale nad moim podejściem, bo Krzysiek pracować nad związkiem nie chce. Gdyby był zdrowy niektórych zachowań bym mu nie wybaczyła. Były by albo wojny albo rozwód. Jest jednak chory i to ja muszę być tą osobą, która bardziej się dostosowuje, bo on nie jest w stanie chyba. Tylko chyba.

Wczoraj zainteresowałam się promocją na pilarki Stihla. Ponoć akumulatorowe też tańsze. Krzysiek stwierdził, że nie jestem normalna kobietą, bo zamiast ciuchów interesują mnie narzędzia. Od dawna to czułam, bo wolę kupić pilarkę od kolejnych butów. Wolę ciąć drewno niż piłować paznokcie, robić maseczkę czy myć okno. Teraz myślę o wiertarce akumulatorowej z udarem. Mam kratki pod winorośl i trzeba by moze umocować je do muru. To daleko od domu i kablem ciągnąć trudno. Znalazłam fajniutką wiertarkę w walizeczce, ale kosztuje prawie 300 zł. Krzysiek by się wściekł...

Wczoraj znalazłam pana złotą rączkę i może zrobi mi adaptację pokoju po Adrianie. Pan jest tani.

12 października 2024 , Komentarze (4)

Zrobiłam porzadek w butach. Mam 3 pary botków przejściowo-zimowych. Jedne botki zimowe i 2 pary kozaków. Teraz chodzę tylko w butach sportowych, a zimą w dwóch parach botków. Buty mają być wygodne i nic na obcasach nie noszę, a mam. No i nie wiem co z tymi na obcasach zrobić. Buty są w bardzo dobrym stanie, prawie nowe. Byłam w nich z 6 razy łącznie. Wyrzucić nie wyrzucę, bo liczę, że może jeszcze założę. Mam też 2 pary sandałów na wyższym koturnie i 2 pary czółenek. Też leżą i się kurzą, bo bardzo wygodna się zrobiłam.

Mam kilka sukienek i też leżą. Teraz biegam tylko w leginsach, ewentualnie spodniach. Moja kurtka z eko skóry zaczyna nosić slady użytkowania. Na razie na kołnierzu i nie wiem co z tym począć. W przyszłym roku moze schudnę, a wtedy kupię kurtkę ze skóry naturalnej. Teraz nie bardzo mam ochotę kupować coś na jesień, bo moze wyjdę w tym z trzy razy. Mam jeszcze kurtkę z jeansu. No ale przecież ramoneski pękniętej na kołnierzu nosić nie będę.

Sporo kosmetyków poszło do kosza. Nie chce mi się robić maseczek, masek na włosy. Nie uzywam już olejków do włosów czy twarzy. Drażni mnie krem i balsam. Przestałam praktycznie malować paznokcie. Nie myślę już czy się komuś podobam. Nie myślę już czy dobrze wyglądam i co zrobić by wyglądać lepiej. Nie wiem czy to kwestia wieku czy podejścia do zycia. Na razie mi z tym dobrze.

Dziś może Krzysiek kupi pierwsze wiązanki na cmentarz. Potrzebuję 11. Zniczy kilka mam i trzeba kupić jeszcze resztę. Nie wiem jeszcze czy Krzysiek w tym roku na Wszystkich Swiętych jedzie do Ryk. Wolałabym, żeby nie jechał.

S ma do wyrwania 4 zęby najmniej z tego 2 pilnie, bo go bolą. Ja mu robiłam zabiegi, żeby opuchlizna zeszła i zeszła ale ponoć ropa jeszcze jest. Cały czas schodzi albo S kombinuje, żeby dentysty uniknąć. Miał iść i zęby wyrwać. Krzysiek też dentysty unika. Ostatnio wykruszył mu się ząb prawie z przodu i tak chodzi.

Nadal uważam na jedzenie. PO skończeniu diety nabrałam około 2 kg. Może samo zejdzie. Teraz jem 800-1300 kalorii. Jak nie zejdzie to od XI dieta 5-2. Wczoraj była zapeikanka z kalafiora, pieczarek, cebuli, ziemniaków. Wszystko polane jajkami z jogurtem i posypane mozzarellą. Do tego były krokiety. Dziś fasola po holendersku  i ciasto z gruszkami.

Wczoraj Mruczek dobrał się do zapiekanki z kalafiora i zjadł prawie pól talerza. Chory po tym nie był i się tylko oblizywał. On jest ze starej gwardii, czyli z czasów gdy jeszcze kotom gotowałam zupy, sosy, kasze, makarony itp. Jadł tak kilka lat i jak widać to lubi, a na chrupki nosem kręci. To mu służyło bo dożył ponad 18 lat. Kiedyś tak koty jadały i były zdrowe, raków nie miały. Takie jedzenie lubiła też Lwiczka i Megusia. Mikuś też lubi gotowane i Pikuś lubił. Nie wiem tylko dlaczego jedzenie konserwowane jest niezdrowe dla ludzi a ok dla zwierząt. Teraz myślę nad gotowaniem kotom wątróbki drobiowej czy piersi, moze mielonego drobiowego z odrobiną ryżu czy kaszy i warzywami. Mikuś też by jadł.

Wczoraj Rozi złapała mysz i udusiła. Jak to zrobiła nie mam pojęcia, bo nie ma zębów...

11 października 2024 , Skomentuj

Dziś chyba znowu praca na dworze. Drewno jeszcze jest. Długo na raz ciąć nie mogę, bo baterie siadają. Kupiłam słabsze i teraz mam. 20 minut cięcia i pilarka staje. Mam jeszcze z 3 dni cięcia mokrego drewna i trochę cięcia gałęzi i drewna suchego. Mam plewienie zielnika i mam sprzątanie sterty gruzu. Będzie kilka wiader. Jest ułożenie cegieł. Pracy na 8-10 dni i koniec. Pogoda na razie względna. Wczoraj udało się pociąć trochę drewna.

Grzyby na suszone kupione. Miałam 3 kg. Już są suche w worku. Mam też kilo pieczarek i chyba jeszcze kilo do suszenia kupię. Moze dziś mi Krzysiek kupi grzyby do zamrożenia. Mogą być maślaki. Zrobiłabym quiche i może zapiekankę. Teraz mam mniejszą tortownicę. Na ciasto czy quiche biorę szklankę mąki zamiast 1,5-2. To lepiej dla mnie. Nie udało mi się kupić kani i nie jadłam w tym roku. Ziemniaki na zimę już mam. Kupiliśmy 4 worki po 15 kg. Kiedyś dla siebie samej kupowałam 2 worki po 50 kg i to zjadałam. No ale frytki były co 2 dzień i nie tyłam. Jednak co wiek to wiek. Opał mam. 

Róże kupiłam i czekam na nie. 5 pójdzie do donic i jedna do gruntu.

Znalazłam książkę z interwencji kryzysowej typu podręcznika i może kupię choć jest droga jak dla mnie. Temat mnie interesuje. Jestem po warsztatach, ale chcę wiedzę utrwalić. Na studium się  nie zdecydowałam. Kilka książek już z tematu mam.

Już bym chciała prace koło domu i w domu pokończyć. Kusi mnie nauka, czytanie, malowanie. Teraz nie mam do tego głowy.

10 października 2024 , Komentarze (4)

Wczoraj deszcz i dziś deszcz ma ponoć być. Chcę dzisiaj sprzątnąć trochę u mamy. Mam do wyniesienia dywan i słoiki w worku. Trzeba wcześniej przestawić stolik i fotel. Nie wiem czy uda się w ciągu tygodnia posprzątać wszystko do worków. Smieci mają być zabierane w przyszły czwartek. Na razie czekają 3 worki. Jeszcze mogę dołozyć. Chciałabym to już skończyć w przyszłym tygodniu. Budynki gospodarcze odkładam na później. Będą chyba jeszcze 2 sezony roboty. Są 4 komórki, które zostaną i jedna do rozbiórki. Trzeba to ogarnąć. W komórkach jest sporo drewna, które pójdzie do pocięcia i spalenia. Jest złom. No i jest masa zbędnych rzeczy. Wczoraj udało się trochę drewna pociąć.

Ostatnio mniej pieniędzy wydaję, a więcej zbieram. To mi jednak przychodzi z trudem, bo nie mam impulsu do zarabiania. Oszczędności nim nie są. Gdy coś chciałam kupić to pieniądze musiały sie znaleźć. Impuls był, bo była potrzeba. Niby mogę zbierać na przyszłoroczne remonty, ale trochę cierpliwości mi brak. Jestem po prostu krótkodystansowcem. No i nie wiem. Zyć jako nierób nie bardzo mam ochotę. Coś sobie w głowie trzeba poukładać.

Jesień i zaczynam czuć kości oraz stawy. A to nadgarstek daje znać, a to ramię. Do lekarza się nie wybieram i leków brać nie będę. Reiki musi wystarczyć. Na razie pracuję intensywnie z kundalini reiki. To rozbudowany system, bo i DNA reiki, kryształowe reiki, diamentowe reiki. Wszystko trzeba przepracować. Dziś chcę oczyścic dom.

Sebastian pojechał i chcę wrócić do czytania. Mam do skończenia dwie pozycje nieco luźniejsze ale nie powieści. Później pójdzie coś z psychologii, bo mam nastrój. Nazbierałam książek i mam co czytać. Kupiłam jeszcze dwie, ale tanie i ostatnie...

Z Onusią trochę lepiej. Nie charczy już i zgrubienie mniejsze. Ropa z krwią przestała schodzić. Przy badaniu dotykowym czuć jednak, ze kość się zapadła. Niestety nadal nie je normalnie. Leki bierze, ale nie może w nieskończoność, bo szkodzą na nerki. Następna wizyta jutro... Wczoraj wypiła sporo mleka jak na nią z lekiem na energię... Dziś już nie chce jeść i widać, że cierpi. Już nie śpi zwinięta w kłębuszek i do Krzyśka na pieszczoty się nie zbliża. Czarno to widzę.

Gniazdko w łazience zrobione...

9 października 2024 , Komentarze (20)

Dziś deszcz i na dworze nie da się działać. Pewnie zrobię coś w domu. Sama, bo Krzysiek pracuje. Wraca zmęczony i nic mi nie chce pomóc. Pilne jest sprzątanie w szafie na moich pólkach. Trzeba usunąć letnie rzeczy i wyjąć te cieplejsze. Krzyśka pólki już zrobione. Wczoraj posadziłam w długiej donicy drobne cebule, bo chcę mieć piórka. Trzeba by moze jeszcze posadzić pietruszkę na natkę. Mam szczypiorek. Zioła się nie chcą utrzymać.

U mnie myszy całe stada. Wczoraj wyrzuciły puste puszki kocie z worka. Ich ślady są w całej kuchni. Trzeba wszystko posprzatać i zdezynfekować, ale najpierw trzeba się ich pozbyć. Kupiłam łapkę- żywołapkę. Niestety to wyrób chiński. Przyszedł bez instrukcji i nikt nie potrafi jej nastawić. Drugiej już nie kupię. Kupię za to tradycyjną łapkę, bo myszy mi przeszkadzają i trzeba wydać im wojnę. Muszą zniknąć, bo chcę mieć czysto w szafkach.

Po wprowadzeniu węglowodanów trochę przytyłam i waga przekroczyła granicę otyłości. Spróbuję około 2 kg zrzucić. Myślę, że jak będę w porywach jeść mniej to spadnie. Dieta 5-2. Zobaczymy. Dziś dwa posiłki. Sałatka z pekinki, ogórków i marchwi oraz pęczak z sosem z szynki, fasoli czerwonej i kukurydzy. Wczoraj była sałatka warzywna i kotlety z twarogu oraz jajek. Teraz przygotowuję też dwa posiłki dla Krzyśka. Obiad i kolację. Chodzi o warzywa, których on sam nie jada.

Chłodniej i koty szukają ciepła. Mikuś siedzi pod kołdrą. Jeszcze w piecu nie palimy. Dziś jednak może na chwilę włączę grzejnik- dmuchawę. Chcę kupić jeszcze jeden grzejnik elektryczny. Tym razem na podczerwień. Oszczędny. Mam jeszcze dwa grzejniki po mamie.

8 października 2024 , Komentarze (20)

Wczoraj Sebastian pojechał. Dojechał szczęśliwie. Mnie ulzyło, bo zawsze się drogą martwię. Nie lubię ostatnio gdy jedzie. Nawet lubię gdy jest. Nie męczy mnie aż tak jak kiedyś. Sporo robi. Przyzwyczaiłam się do niego. Znamy się już ponad 8 lat. Krzysiek za to zadowolony, że zostaliśmy sami.

Wczoraj po powrocie od weterynarza miałam sporo pracy. Udało się zrealizować wszystko. Dziś znowu mam pracę typu cięcia drewna. Zejdzie jeszcze z tym mokrym drewnem kilka dni. Krzysiek się wścieka, bo bałagan jest na podwórku. Dziś mam też sadzenie ostatnich roślin cebulowych. One pójdą do gruntu.

Chcę dziś wybrać róże. Znalazłam jeszcze jedną donicę. Tym razem jest bardzo duża. Posadzę w niej może różę pnącą. Będzie stała na schodach u mamy.

Onusię chyba czeka eutanazja. Nie je mimo leków. Prawdopodobnie to guz w okolicy nosa lub zatoki, bo kicha z krwią. Wyciek jest z jednej dziurki. Koteczka ma około 13 lat najmniej. Zabieg nie ma sensu. Nie będę jej męczyć. Czekam do poniedziałku. Jutro jeszcze wizyta u weterynarza. Kotka nie jest moją pupilką, ale bardzo mi jej żal.

7 października 2024 , Komentarze (4)

Wczoraj były zajęcia z hipnozy regresyjnej. Ja coś się hipnozy obawiam i w ćwiczeniach nie wzięłam udziału. Nie mam na kim praktykować. Krzysiek po lekach psychotropowych, a S po alkoholu. Nie wolno. Skrypt zgrałam i mam zamiar przeczytać.

Dziś jedziemy z Onką do weterynarza. S zabierze się z nami, bo ma po 15 -stej pociąg. W domu będzie po 19. Przyjedzie chyba w grudniu przed świętami. Sporo pracy tym razem zrobione. Ja jestem zadowolona, a Krzysiek jak zwykle nie. On nikogo nie docenia. Ja dziś mam pranie pościeli. Mam cięcie drewna. Teraz mam ciąc drewno dość mokre. Trzeba pociąć i przenieść do komórki mojej mamy. Najpierw trzeba tam sprzątnąć worki z węgla. Tym drewnem będę palić za rok. Ono jest mokre, bo leżało na deszczu. Drewna jest sporo, bo był wymieniany dach. Moze jeszcze będzie.

Nie wiem kiedy sąsiad przyjdzie do pracy. Niby teraz można tynkować nawet wtedy gdy temperatura wynosi 5 stopni, ale wolałabym mieć pracę z głowy.

6 października 2024 , Komentarze (2)

Wczoraj padało. Nie dało się nic robić na dworze. S wkręcił kołki pod kwietniki, zrobił podejście do ostrzenia siekier i wyjęcia maszyny do szycia. Było też przetykanie rury od odkurzacza. Miałam szkołę i dziś mam. Jutro S jedzie. Przyjedzie na święta. Dziś chcemy posadzić brzozę. S ma też wyczyścić moją pilarkę. Może wyczyszczę ja a on skręci. Jest jeszcze klon. Wyrósł między stopniami schodów.

Onusia znowu nie je. Chyba przestały działać leki. Jutro znowu weterynarz.

Dziś chcę wysuszyć do końca pieczarki. Ładne były i ładnie schną.

Jutro pogoda ma być fajna- sucho i ciepło. Może potnę trochę drzewa.

Maszyna do szycia niestety zardzewiała. Nie wezmę za nią tyle ile chciałam. Ludzie biorą je na stoliki i na to się nadaje. S znalazł sporo części do malucha. Moze coś dzisiaj sprzeda.

5 października 2024 , Komentarze (4)

Dziś koniec prac, a w poniedziałek Sebastian jedzie. Szybko zleciało. Sporo zrobił i sporo roboty zostało jeszcze dla mnie. Ja czekam na pogodę. Będzie dużo cięcia drewna. Będzie plewienie. Miałam wszystko skończyć do 15 X i nie wiem czy się uda. Mam jeszcze do sprzątnięcia przed zimą trochę gruzu i stertę cegieł.

Dziś mam szkołę. Jutro też.

Z pracy mam dzisiaj wsadzenie szafirków i przebiśniegów do gruntu. S ma wynieść maszynę do szycia z garażu. Chcę zrobić zdjęcia i wystawić ją do sprzedaży. Moze kupię już róże. Moze przesadzimy brzozę. Może S zajrzy do 2 odkurzaczy. Moze wytnie uschniętą szklankę.

Chcę zadzwonić do brata Krzyśka, żeby sobie znalazł czas na reperację gniazdka w łazience. Przy okazji może kupi mi ziemię do róż. 

Chcę zadzwonić do sąsiada, bo trzeba zawieźć podanie o wycięcie drzew. Może uda je się wyciąć do końca roku.

Mam 2 kilo grzybów- pieczarki i prawdziwki. Teraz suszę...

4 października 2024 , Komentarze (5)

Koniec tygodnia. Pracy już prawie nie ma dla S. Zasłona wyprana. Wersalka rozwalona. Drobne prace w większości wykonane. Został złom. S twierdzi, że trzeba zmienić kawałek rury do pieca, bo moze sezonu nie wytrzymać. Muszę zerknąć na to. Rura była i ja obsadzić potrafię ale nie potrafię uciąć piłką ręczną, a lisicą nie próbowałam. No i gdzieś ostrza przepadły.

Dziś Krzysiek ma wolne i jedzie na zakupy. Może mi kupi grzyby, bo w środę nie było na targu. Może dziś będą na ryneczku. Potrzebuję jeszcze 2 kg i kilo pieczarek. Czaję się na kanie i na maślaki. Maślaki bym zamroziła, a z kani bym zrobiła kotlety.

Dziś mam do zrobienia śledzie w sosie musztardowym. Moze też zrobię sałatkę albo pastę z jajek i śledzia z majonezem. Chcę zrobić na obiad fasolkę. Jutro będzie fasola po staropolsku, a wczoraj był quiche z papryką. Do tego kotlety z ziemniaków i śledzi.

Moja Rozunia straciła część zębów. Teraz coś ją w pyszczku chyba boli, bo wolniej je.. Ostatnio miała jednak w pyszczku mysz... Zabiegu zrobić nie zrobię, bo to za duże ryzyko ze względu na jej wiek. Koteczka to seniorka i mogłaby się nie obudzić, a ja jeszcze życie cieszy. Mruczek jest starszy a zęby ma.

Onusia była wczoraj u weterynarza. Dostała dwa zastrzyki w tym antybiotyk. Mniej już kicha i zaczyna jeść. Następna wizyta w poniedziałek.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.