Wczorajszy dzień był udany. S zrobił co miał zrobić, a ja się dobrze bawiłam na koncercie. To w zasadzie była gala a nie koncert. Było łyżwiarstwo figurowe, taniec, tenorzy, Emma Kok itd. To była retransmisja. Na tego typu imprezę na żywo nie mam szans. Zwykły koncert tak znanego skrzypka kosztował by mnie kilka tysięcy razem z dojazdem i hotelami. Jeśli chodzi o ubrania na tego typu imprezach za granicą to podejrzałam. Stroje są różne. Kobiety były w garsonkach ale i golfach. Gdzie te czasy gdy na tego typu imprezach obowiązywały stroje wyjściowe. Krzysiek po południu się darł, ale załozyłam słuchawki i miałam to w nosie. Kolejny koncert tym razem na żywo 5 stycznia. Idę sama. Chyba już go nie będę namawiać na tego typu imprezy. Pokazuje humory, robi łaskę i nie wiedzę by był zadowolony. On by wolał disco polo albo Golców. S też by nie poszedł. On lubi dyskoteki w remizie i sylwestry na placu. Niby o gustach się nie dyskutuje, ale ja ich gusty uważam za prostackie... No niestety. To dobrze o mnie nie świadczy, że ich oceniam i że wybieram takich partnerów. Czyzbym była snobką?
Dziś Krzysiek idzie do pracy po południu. Ja nie wiem czy coś będę robić. S może umocuje lepiej wieszak w przedpokoju i naprawi dzwonek. Trzeba by iść na spacer. Dziś przed południem o ile Krzysiek się zgodzi przed pracą. Nie wiadomo ile pracy dziś Krzysiek będzie miał. Niby po świętach, ale jeszcze sylwester i handel moze być większy.
Wczoraj Sebastian zajrzał do pieca, bo jest uszkodzony. Jest szansa, że do końca sezonu wytrzyma.
Dziś jedzenie już skromne. Będzie jajecznica. Będzie serek wiejski i sałatka z jajkami. Mało. Na wadze już trochę mniej... Tyję od węglowodanów. Muszę znaleźć sposób na siebie. Jeśli nie jem węglowodanów typu kasza, kluski, ziemniaki to bardzo się męczę psychicznie. Pieczywo mogę odstawić i słodycze też, ale reszty węglowodanów na dłuższą metę nie dam rady. Jest mi strasznie przykro i źle się czuję psychicznie. Węglowodany dają moi cudowny spokój psychiczny, błogość, której chyba nic nie zastąpi. Teraz chudnę łatwo na diecie typu karniwory lub plaż południowych. Szukam bezpiecznej dawki węglowodanów po której nie przytyję. Inna sprawa to łakomstwo. Nadal mam z tym problem. W święta węglowodanów nie jadłam, a obżerałam się bo było no i przytyłam. W piątek przed świętami zjadłam 25 dkg pasztetu swojskiego. Tyle samo kiełbasy i tyle samo szynki. Nie potrafię po plasterku. Nie da się nie przytyć. W sobotę wzięłam się za wędliny które kupił Krzysiek i znowu ponad pół kilo zjadłam na raz. Do tego sporo śledzi. Potrafię zjeść teraz ponad pół kilo mięsa na raz, a kiedyś byłam wegetarianką. Ja po prostu lubię się obeżreć po kokardę. Uwielbiam ten stan ostatnio. Powinnam popracować nad moimi emocjami, podświadomością. Mam mniej więcej plan, ale trzeba to dopracować no i muszę mieć spokój i czas, a teraz jest Sebastian...
Zmarł mój kolega. Miał 57 lat. Zmarł w osrodku opieki, bo nie miał nikogo bliskiego. Problemem było picie i narkotyki. Pamiętam go sprzed 20 lat. Był fajny, miły, wesoły, komunikatywny. Szkoda go. Wczoraj palilam swiece i będę to robić co tydzień. Wykupię msze wieczyste...